Baligród. Pomnik
W niedzielę, 6 sierpnia 1944 r.w miasteczku Baligród w Bieszczadach upowcy zamordowali 42 Polaków. Okazuje się jednak, ze interpretacja tego faktu wcale nie musi być taka oczywista o czym świadczy polemika Stanisława Żurka z Arturem Brożyniakiem.
Artur
Brożyniak, historyk pracujący w oddziale IPN w Rzeszowie,
opublikował w „Naszym Dzienniku” z 28 marca 2008 roku artykuł:
„Masowy mord w Baligrodzie 6 sierpnia 1944 r.”.
W niedzielę, 6 sierpnia 1944 r., na miasteczko Baligród w Bieszczadach napadła Ukraińska Armia Powstańcza dokonując masowego mordu na 42 polskich mieszkańcach.
Niestety, tezy Brożyniaka wpisują się dokładnie w banderowską interpretację ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej przez faszystów ukraińskich z OUN-UPA. Twierdzą oni, że nie było żadnego ludobójstwa, ale odwetowa „depolonizacja etnicznych ziem ukraińskich”. Rzeź ludności polskiej na Wołyniu, Podolu, Pokuciu, Lubelszczyźnie i w Bieszczadach była „odwetem” za ucisk stosowany przez administrację II Rzeczpospolitej na mniejszości ukraińskiej. Jest to oczywiste fałszerstwo historyczne, gdyż władze polskie reagowały tylko na akcje terrorystyczne dokonywane przez bojówki nacjonalistów ukraińskich na terytorium Państwa Polskiego. Walka z terroryzmem i zapewnienie bezpieczeństwa państwa i obywateli należy do obowiązku każdej wybranej demokratycznie władzy. Obecnie czyni to chociażby Hiszpania zwalczając terrorystów baskijskich. Jest oczywiste, że terroryści zawsze podają jakieś „szlachetne” cele, głownie hasła wolnościowe, w tym narodowowyzwoleńcze. Takie też hasła mają stać się przykrywką dla zbrodni dokonanych przez faszystów ukraińskich, chociaż zbrodnie te w linii prostej wynikały z przyjętej przez Organizację Nacjonalistów Ukraińskich doktryny Dmytra Doncowa. Jeżeli ktoś nie zna tej doktryny i nie wie, że to ona stanowiła ideologiczną podstawę działań OUN-UPA, to oczywiście jest w stanie głosić idiotyzmy o „depolonizacji”, o „ukraińskich akcjach odwetowych”, „bratobójczych walkach” itp. Doktryna ta zakładała „w imię bytu nacji ukraińskiej” wymordowanie na spornych terenach, które OUN-owcy uznali za ukraińskie, wszystkich mieszkających tutaj pozostałych nacji, tj. Żydów, Polaków, Rosjan, Ormian itd. Stąd wytaczane argumenty „rewanżu”, czy „odwetu” są zwykłą zasłoną dymną. Jest to perfidne oszustwo intelektualne niosące ze sobą deprawację moralną. Ponadto, tak naprawdę, nie może być żadnego uzasadnienia dla zbrodni, w tym dla ludobójstwa.
W niedzielę, 6 sierpnia 1944 r., na miasteczko Baligród w Bieszczadach napadła Ukraińska Armia Powstańcza dokonując masowego mordu na 42 polskich mieszkańcach.
Niestety, tezy Brożyniaka wpisują się dokładnie w banderowską interpretację ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej przez faszystów ukraińskich z OUN-UPA. Twierdzą oni, że nie było żadnego ludobójstwa, ale odwetowa „depolonizacja etnicznych ziem ukraińskich”. Rzeź ludności polskiej na Wołyniu, Podolu, Pokuciu, Lubelszczyźnie i w Bieszczadach była „odwetem” za ucisk stosowany przez administrację II Rzeczpospolitej na mniejszości ukraińskiej. Jest to oczywiste fałszerstwo historyczne, gdyż władze polskie reagowały tylko na akcje terrorystyczne dokonywane przez bojówki nacjonalistów ukraińskich na terytorium Państwa Polskiego. Walka z terroryzmem i zapewnienie bezpieczeństwa państwa i obywateli należy do obowiązku każdej wybranej demokratycznie władzy. Obecnie czyni to chociażby Hiszpania zwalczając terrorystów baskijskich. Jest oczywiste, że terroryści zawsze podają jakieś „szlachetne” cele, głownie hasła wolnościowe, w tym narodowowyzwoleńcze. Takie też hasła mają stać się przykrywką dla zbrodni dokonanych przez faszystów ukraińskich, chociaż zbrodnie te w linii prostej wynikały z przyjętej przez Organizację Nacjonalistów Ukraińskich doktryny Dmytra Doncowa. Jeżeli ktoś nie zna tej doktryny i nie wie, że to ona stanowiła ideologiczną podstawę działań OUN-UPA, to oczywiście jest w stanie głosić idiotyzmy o „depolonizacji”, o „ukraińskich akcjach odwetowych”, „bratobójczych walkach” itp. Doktryna ta zakładała „w imię bytu nacji ukraińskiej” wymordowanie na spornych terenach, które OUN-owcy uznali za ukraińskie, wszystkich mieszkających tutaj pozostałych nacji, tj. Żydów, Polaków, Rosjan, Ormian itd. Stąd wytaczane argumenty „rewanżu”, czy „odwetu” są zwykłą zasłoną dymną. Jest to perfidne oszustwo intelektualne niosące ze sobą deprawację moralną. Ponadto, tak naprawdę, nie może być żadnego uzasadnienia dla zbrodni, w tym dla ludobójstwa.
Historyk z IPN pisze powołując się na banderowca biorącego udział w napadzie, czyli na ukraińskiego zbrodniarza: Istnieją dwie wersje tłumaczące przyczyny mordu. Według członka UPA Iwana Krywuckiego "Arkadija", napad na mieszkańców Baligrodu był formą represji wobec "polskich bojówkarzy" z tej miejscowości za atak, wspólnie z partyzantami sowieckimi, na Stężnicę 4 sierpnia 1944 roku. Rozstrzelano wówczas rzekomo 16 aktywnych banderowców i spalono 40 domów. Według pracy "Stosunki polsko-ukraińskie po wybuchu II wojny światowej" ks. Władysława Piętowskiego, "4 sierpnia w Stężnicy pojawiła się sowiecka partyzantka Wiaczesława Kwityńskiego, a ponieważ zastrzelono tam jednego z tych partyzantów, Rosjanie spalili kilkanaście domów i zastrzeli kilku Ukraińców". Krywucki uważa, że liczba ofiar w Baligrodzie została zawyżona przez Polaków. Druga z wersji zakłada, że napad na Stężnicę był tylko pretekstem do mordu na Polakach w Baligrodzie. Ukraińskie podziemie zamierzało zmusić polskich mieszkańców do opuszczenia Bieszczad.
Trudno jest zrozumieć, dlaczego historyk z IPN powołuje się na słowa mordercy. Czy opisując niemieckie pacyfikacje polskich wsi historycy z IPN będą zobligowani uwzględniać „wersje tłumaczące przyczyny mordu” podawane przez hitlerowskich esesmanów? A „wersje tłumaczące przyczyny” holokaustu będą pochodzić z ust gestapowców i strażników w obozach zagłady? Czy relatywizacja zbrodni dotyczy tylko tych, dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich? I dlaczego tylko tych?
Trzeba naprawdę dokonywać karkołomnych akrobacji semantycznych (czyli manipulacji), aby wiązać atak partyzantów sowieckich na zgrupowane siły UPA w Stężnicy z odwetem UPA dokonanym na ludności polskiej w Baligrodzie. Czy aby na pewno nie był to odwet za najazd Tatarów na Księstwo Kijowskie?
Brożyniak podaje historię powstania kurenia, który dokonał mordu w Baligrodzie. Warto zwrócić uwagę, że został on utworzony głownie z ukraińskich policjantów będących na służbie niemieckiego okupanta i pomagających mu w terroryzowaniu polskiego społeczeństwa. Współudział ukraińskiej policji (w tym także kryminalnej oraz gestapo) w okupacji, terrorze i zbrodniach niemieckich dokonanych na Polakach był więc ogromny. Ten niemiecko-ukraiński terror objął około 3,5 miliona Polaków w województwach kresowych oraz na Lubelszczyźnie i na Podkarpaciu.
Włodzimierz Szczygielski, komendant posterunku policji ukraińskiej współpracującej z Niemcami w Medyce (koło Przemyśla), dostał rozkaz dezercji i razem z załogą posterunku podążył w Bieszczady. Po drodze przyłączyła się do niego spora grupa byłych ukraińskich policjantów. 5 sierpnia w Żernicy Wyżnej grupa Szczygielskiego połączyła się z dwiema sotniami (kompaniami) UPA. Pierwsza z nich składała się z byłych miejscowych ukraińskich policjantów (tzw. siczowników), a dowodził nią Wasyl Szyszkanynec "Bir", komendant policji w Komańczy. Drugą, powstałą w pobliżu wsi Jamna Górna (koło Arłamowa), dowodził "Łys". W sotni tej było również sporo ukraińskich policjantów z powiatu przemyskiego i dobromilskiego. Z ludzi przybyłych do Żernicy Wyżnej sformowano kureń (batalion). Dowódcą z nominacji miejscowych władz OUN został Szczygielski, który przyjął pseudonim "Burłaka". Kureń składał się z trzech sotni, po 70 ludzi każda. Na dowódców sotni wyznaczono: "Burłakę", "Bira" i "Puhacza" (Włodzimierza Kaczora). Wkrótce OUN wydała odezwy nakazujące Polakom opuszczenie "terenów ukraińskich" pod groźbą śmierci.
Nie były to pogróżki bez pokrycia. 30 lipca 1944 r. banderowcy uprowadzili i zamordowali 11 Polaków, mieszkańców Średniej Wsi. Pod wpływem tych wiadomości część Polaków uciekła z Baligrodu do Leska, pozostali szukali porozumienia ze społecznością ukraińską. Administrator miejscowej parafii ks. Józef Miezin, adwokat dr Stanisław Śmietana i sędzia dr Stefan Schlarp udali się do przedstawiciela baligrodzkich Ukraińców aptekarza Osiadacza. Obiecał on, że miejscowi Ukraińcy nie zaatakują swoich sąsiadów. Zastrzegł przy tym, że nie może ręczyć za zbrojne grupy ukraińskiego podziemia, które napłynęły na teren Bieszczad z zewnątrz. 3 sierpnia delegatom polskiej społeczności z Baligrodu udało się nawiązać rozmowy z grupą UPA w Stężnicy, prawdopodobnie z sotnią "Bira". Sotenny "Bir" rzekomo przyjął reprezentantów życzliwie, a nawet ręczył słowem honoru, że nie ma wrogich zamiarów wobec Polaków. Delegaci uspokojeni wrócili do miasteczka, chociaż miejscowy lekarz Rusin, dr Kuźmak radził Polakom, by nie wierzyli w te zapewnienia i mieli się na baczności. 3 lub 4 sierpnia został uprowadzony i zamordowany przez UPA mieszkaniec Baligrodu Jan Szpot. 4 sierpnia 1944 r. Sowieci w odwecie za zabicie partyzanta zastrzelili kilku Ukraińców - mieszkańców Stężnicy.
Jan Szpot nie był sowieckim partyzantem. Upiwcy ostrzelali przechodzący przez Stężnicę oddział partyzantki sowieckiej, wywiązała się walka, zginęło kilku upowców. To wszystko. Polacy nie mieli z tym nic wspólnego.
Brożyniak pisze dalej: 5 sierpnia nieznany z imienia i nazwiska, posługujący się ps. "Bohdan", referent wojskowy wyznaczył "Burłace" zadanie rozstrzelania w Baligrodzie około 40 osób, których nazwiska znajdowały się na liście proskrypcyjnej. Sporządził ją prowidnyk rejonowy "Prostił" ("Ihor"). /.../ Po godzinie ósmej rozstrzelano mężczyzn zgromadzonych w pobliżu kościoła w Baligrodzie. Pojedyncze osoby zabito na ulicach i na terenie ich własnych posesji. Rzekomo zabójstw miano dokonywać według listy sporządzonej przez "Prostiła". Jednak nie zachowało się świadectwo, że któregoś mężczyznę Polaka po wylegitymowaniu puszczono wolno.
Historyk IPN nie podał danych „Prostiła” – „Ihora”. O „Ihorze” pisze Jan Gerhard w książce „Łuny w Bieszczadach”. Tymczasem portal „nowiny 24’ z 6 sierpnia 2009 powołując się na IPN stwierdza: Śledztwo IPN wykazało, że decyzję o wymordowaniu Polaków w Baligrodzie wydali Włodzimierz Kit "Prostił”, rejonowy prowidnyk Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z frakcji banderowskiej (tzw. OUN-b) i Wasyl Cebeniak "Bohdan”, referent wojskowy OUN-b. Akcją dowodził Włodzimierz Szczygelski "Burłaka”, który w 1940 r. przez kilka miesięcy był zastępcą komendanta policji ukraińskiej w Baligrodzie.
Artur Brożyniak pisze dalej: Wśród uczestników napadu miejscowa ludność rozpoznała: Romana - urzędnika skarbowego z Sanoka, Stolara - byłego policjanta ukraińskiego ze Stężnicy, Andrzeja Kremińskiego - wcześniej komendanta policji ukraińskiej w Baligrodzie, i samego Włodzimierza Szczygielskiego, który przyjechał konno do miasteczka. Mieszkańcy Baligrodu go znali, gdyż w 1940 r. przez kilka miesięcy był zastępcą komendanta miejscowego posterunku. /.../ Włodzimierz Szczygielski "Burłaka" twierdził, że na liście proskrypcyjnej było około 40 nazwisk. Tylko Iwan Krywucki "Arkadij", uczestnik napadu, wątpił w to, że w Baligrodzie zginęły aż 42 osoby. Według niego, tylu mieszkańców Baligrodu mogło zginąć w całym konflikcie polsko-ukraińskim.
Teza Iwana Krywuckiego o tym, że rozstrzelanie było karą za czynne wystąpienie danej osoby wspólnie z sowieckimi partyzantami przeciw banderowcom w Stężnicy, wydaje się mało prawdopodobna, gdyż pośród ukaranych rzekomo za ten napad Baligrodzian byli: sędzia, ziemianin, trzech urzędników. Najstarszy spośród zamordowanych w Baligrodzie miał 80 lat, a pozostałe dziewięć osób przekroczyło 60. rok życia. Jest więc mało prawdopodobne, by osoby te wspólnie z sowieckimi partyzantami atakowały Stężnicę.
Trudno powiedzieć, dlaczego historyk IPN na początku podaje wersję banderowca, którą potem sam podważa. Autorzy portalu internetowego Wikipedia wykorzystali to do podania jako prawdziwej wersji wydarzeń właśnie tę banderowską. Może nie doczytali artykułu Brożyniaka do końca? Nie powołują się jednak na jego opracowanie. Jako literaturę podają książkę Andrzeja Potockiego „Bieszczadzkie losy” (Krosno 2000) oraz moją książkę „UPA w Bieszczadach” (Wrocław 2007). Tyle tylko, że ani Andrzej Potocki ani niżej podpisany nawet jednym słowem nie sugerują, że mord w Baligrodzie nie był „zwykłym” mordem, ale aktem zemsty. Tę nową banderowską legendę zainicjował historyk IPN, a jako prawdę utrwala ją Wikipedia. W haśle „Zbrodnia w Baligrodzie” podaje ona: w niedzielę, 6 sierpnia 1944 roku w Baligrodzie, w powiecie leskim, Ukraińcy z UPA dokonali mordu na ludności polskiej. Sotnia UPA przybyła od strony Stężnicy i Huczwic, otoczyła ludność polską zgromadzoną w kościele, kiedy część osób wyszła z kościoła, 42 osoby zostały zamordowane. Był to odwet za spacyfikowanie 4 sierpnia 1944 wsi Stężnica przez partyzantkę radziecką oraz Polaków z Baligrodu - 16 aktywnych członków UPA z tej wsi zostało rozstrzelanych. Już następnego dnia w Stężnicy utworzono sotnię UPA. /.../ Z ustaleń przeprowadzonych przez IPN w Rzeszowie wynika, że za zbrodnią stali również miejscowi księża greckokatoliccy, którzy podjudzali i nawoływali do zabijania Polaków, Żydów i bolszewików. Wśród banderowców rozpoznano byłych członków policji ukraińskiej z Baligrodu oraz Ukraińców mieszkających w sąsiednich wioskach.
Literatura:
- Stanisław Żurek "UPA w Bieszczadach" Wrocław 2007, ISBN 978-83-89684-14-1
- Andrzej Potocki "Bieszczadzkie losy", Krosno 2000
Artur Brożyniak podaje, że po przekazaniu Polsce przez Czechosłowację: Włodzimierz Szczygielski w czasie śledztwa przyznał się do kierowania mordem Polaków w Baligrodzie. W uzasadnieniu do aktu oskarżenia pojawił się zarzut kierowania tą zbrodnią. Z nieznanych powodów formalnie jednak nie postawiono mu tego zarzutu. Za zbrodnię w Baligrodzie nie został osądzony. Za przestępstwa popełnione na terenie Polski Szczygielski został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano poprzez rozstrzelanie 7 kwietnia 1949 r. w więzieniu w zamku rzeszowskim. W 1984 r. w Baligrodzie postawiono skromny obelisk upamiętniający ofiary pogromu. Na płycie obok 42 nazwisk, daty i okoliczności mordu widnieje napis: "Wieczny pokój pomordowanym; Hańba mordercom". Tablicę pamiątkową posiada również jeden z głównych sprawców mordu, Włodzimierz Szczygielski. Znajduje się ona we Lwowie przy ul. Piekarskiej 19 na budynku szkoły, do której uczęszczał. Pod płaskorzeźbą wyobrażającą postać "Burłaki" widnieje napis: "Tu w filii ukraińskiego gimnazjum akademickiego uczył się Wołodymyr Szczyhelśkyj 'Burłaka' (1920-1949) - legendarny dowódca sotni 'Udarnyki 4' przemyskiego kurenia UPA. Zginął za wolną Ukrainę. Chwała bohaterom!".
I ten fakt niech posłuży za pointę. Zbrodniarze ukraińscy mający na swoich rękach krew niewinnej cywilnej ludności polskiej, (w tym np. w Baligrodzie 80-letnich staruszków), obecnie na Ukrainie czczeni są jako bohaterowie, którzy „zginęli za wolną Ukrainę”. Może przerażać myśl, że ta obecnie wolna Ukraina ma być taka, o jaką walczył „Burłaka”. Zapewne wkrótce doczekamy się też pomnika postawionego mu nielegalnie w Stężnicy albo w Baligrodzie.Stanisław Żurek
http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/baligrod.html
Baligród, gmina Baligród – wieś licząca ok. 1700 mieszkańców, zamieszkana w większości przez Żydów, a także przez Polaków i Ukraińców. 6 sierpnia 1944 r. oddział UPA urządził obławę na Polaków wychodzących z koś- cioła oraz tych, którzy schronili się w domach. Rozstrzelano ponad 40 osób. Ksiądz Józef Miezin ocalał dzięki temu, że wstawił się za nim miejscowy ksiądz greckokatolicki, Ukrainiec Oleńko. Adwokat Stanisław Śmietana ocalał dzięki pomocy miejscowych Ukraińców, którzy ukryli go u siebie.
Źródło: ks. W. Piętowski, Stosunki polsko-ukraińskie..., s. 222.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz