poniedziałek, 6 lipca 2020

Relacja Juliana Małkowicza

Urodziłem się we wsi Żdżary gmina Grzybowica powiat Włodzimierz Wołyński. Naszymi sąsiadami byli Ukraińcy, o których mój ojciec Franciszek wypowiadał się pozytywnie np.: gdy spaliła się nam stodoła i dwa stogi zboża po zbiorach to sąsiedzi Ukraińcy dwoma wozami objechali całą wieś i nazbierali dla nas dużo produktów potrzebnych do życia jak zboże i ziemniaki. 


Ojciec mój często w niedzielę popołudniem przechadzał się z miejscowym Popem i pewnego razu Pop prosił ojca aby mu sprzedał krowę, bo mu się bardzo podobała. Wówczas ojciec mu powiedział, że krowy mu nie sprzeda, gdyż ma ona pewną wadę i nie chciał aby ksiądz z niego był niezadowolony. W ten sposób zdobył zaufanie tego Popa, a ten mógł się kiedyś za to zrewanżować. Innym razem, gdy się przechadzał, Pop mówił ojcu, aby opuścił Żdżary, gdyż tutaj szykują się ciężkie czasy dla Polaków. Po pewnym czasie, był to rok 1937, Pop ponowił dyskusję z ojcem na temat przyszłej sytuacji Polaków na obecnych kresach wschodnich i radził mu, aby się przesiedlił przynajmniej na drugą stronę Bugu. Ojciec będąc człowiekiem roztropnym posłuchał się Popa i udał się do Rogalina pow. Hrubieszów i kupił 4 ha ziemi i tam osiedliliśmy się. Po krótkim czasie przesiedliły się jeszcze trzy inne rodziny polskie do Rogalina. Ojciec namawiał swego brata Józefa do opuszczenia Żdżar, ale stryj postanowił pozostać. W 1943 roku 11 lipca miałem wówczas dziesięć lat i w niedzielę paśliśmy krowy i konie nad Bugiem. Gdzieś około godziny czwartej po drugiej stronie Bugu usłyszeliśmy piski dzieci, płacz kobiet, strzelaniny i łuny palących się domów. Zainteresowało nas to, zbliżyliśmy się do samej wody i po drugiej stronie Bugu zauważyliśmy kobietę, która machała rękami i poinformowała nas, że w tym miejscu w którym jesteśmy jest zatopiona łódź w wodzie i prosiła aby ją wydobyć i przewieźć na naszą stronę Bugu. Po czym opowiadała nam o wszystkim dokładnie co ją spotkało i bardzo nam dziękowała za udzieloną pomoc. Okazało się, że kobieta ta pochodzi z naszych terenów i na niedzielę pojechała do znajomych w odwiedziny. Około godz. 4 nad ranem Ukraińcy napadli jej dom, podpalili, wymordowali mieszkańców kosami, łopatami całą rodzinę, a jej udało się przez okno wyskoczyć i uciec. Więcej bezpośrednio ja sam nie widziałem. Dodam, że mój ojciec był rolnikiem. We wsi Żdżary większość byłą ukraińska. Jak mi wiadomo Polacy dobrze żyli z Ukraińcami. W moim domu podczas wspólnych prac polowych w tym młócenia maszyną kobiety ukraińskie pomagały przy kuchni. Od brata swojego Mariana Małkowicza – stryjecznego pochodzącego z Kolonii Żdżary i mieszkającego tam do 1943 roku dowiedziałem się, że tylko 4 osoby ze wsi Żdżary uratowało się, wśród których nazwisko dziewczyny Skrzypacz Eugenia, zam. po wojnie w USA, NY na „Posaiku”. Dziewczynka ta przeżyła mordowanie swojej rodziny. Nie chciała z moim bratem rozmawiać ani z nikim rozmawiać na ten temat. Mój stryj Małkowicz Józef pozostał i zamieszkiwał do 1943 roku. Mój stryj sam osobiście w detalach mi opowiadał jak było w tamtym czasie na kresach RP. - opowieść stryja - 11.07.1943 roku o godz. 4 nad ranem obudziła nas Ukrainka, która poinformowała, że zbliża się do nas banda Ukraińców i prosiła nas abyśmy jak najszybciej opuścili dom i uciekali w kierunku Bugu. Niedaleko był most na Bugu, ale wszyscy musieli się przeprawiać wpław, a miało to miejsce gdzie po polskiej stronie jest miejscowość Olwówek (do 1951 roku). Po przeprawie, zdając sobie sytuację ze swego położenia, stryjenka poprosiła stryja by wrócił do domu i przyniósł pierzynę. Dzieci było ośmioro. Stryjenka Aniela i jej mąż Józef. Stryj wrócił do wsi i w odległości około 300 m zauważył że na podwórku jego posesji stoi banda Ukraińców i zorientował się, że nie ma szans uciekać więc zaczął szukać ratunku. Sięgnął do stogu, wyciągnął 0,5 litra samogonu który produkował i w tym momencie doszedł Ukrainiec i powiedział mu że ma powyciągać resztę butelek ze stogu, a następnie zapytał „czy majesz sało” stryj odpowiedział że ma, więc otrzymał polecenie by poszedł do domu i przyniósł. Stryj wszedł do ganku, a następnie na strych domu po drabinie, wciągnął za sobą drabinę, znalazł pierzynę, którż poleciła mu zabrać stryjenka i przez strzechę dachu dostał się na drugą stroną niż ta, gdzie stali Ukraińcy. Następnie gdy banda się zorientowała, że on jest tak przebiegły, zaczęli do niego strzelać, ale stryj owinąwszy pierzyną był ostrzelany, a kule utkwiły w pierzynie. On zaś uciekł i uratował swoje życie. Następnie udali się do Lwowa, a potem spotkali znajomego Niemca pochodzącego ze Żdżar i oddali mu na wychowanie dwoje najmłodszych dzieci, po czym udali się w okolice Krasnegostawu do miejscowości Krupe, ale zorientowali się że tam też jest niebezpiecznie i udali się w okolice Wrocławia do miejscowości Kargowa (okolice Jeleniej Góry)- Tą relację zdał mi stryj w 1986 roku i opowiadał mi później kilkukrotnie. Z tego, co wiem to na wieś Żdżary mordowali miejscowi „Motyka” – tak nazywał się główny zbrodniarz, który wymordował mieszkańców wsi Żdżary. Ten mężczyzna mieszka do tej pory ma ponad osiemdziesiąt lat. Polacy zostali pochowani w mogile zbiorowej pod lasem. Ja byłem na pojednaniu polsko-ukraińskim w Porycku na Ukrainie wraz ze swoim bratem stryjecznym Marianem Małkowiczem. Podczas pobytu rozpytawszy się o Żdżary jeden z mężczyzn wskazał nam kobietę, która pochodziła ze Żdżar, a pracowała w sklepie. Rozpytaliśmy ją o nazwiska byłych mieszkańców, a po wymienieniu nazwiska „Motyka” – głównego prowodyra, ta kobieta powiedziała, że to jej dziadek. Na to ja odciągnąłem brata byśmy już z nią nie rozmawiali. Naszym zamiarem było odwiedzenie wsi i ufundowanie pomnika dla zamordowanych Polaków. Prowodyrami napaści byli Hryciuk Wasyl, Szyna i Sołowiej Jarosław. Po wymordowaniu wsi Żdżary poszli oni na teren lwowski i tarnopolski. Koło sklepu Proska był dół z I wojny światowej i tam pochowano Polaków...

Źródło: http://wolyn.ovh.org/opisy/zdzary_duze-10.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz