Korespondencja z Kijowa.
Opozycja na Ukrainie jest coraz bardziej utożsamiana z neobanderowską opcją „Swoboda”. Jej głosy słychać we wszystkich mediach ukraińskich, których właścicielami są oligarchowie z miliardowymi majątkami. W nowo wybranym parlamencie neobanderowcy zachowują się jak gospodarze, chociaż mają tylko 37 z 450 mandatów poselskich. Za ponad 20 lat niepodległości Ukrainy żadna opcja polityczna nie zachowywała się tak nachalnie i bezczelnie jak neonazistowska „Swoboda”.
Zastępca atamana „Swobody” Oleha Tiahnyboka – Andrij Mochnyk, którego potencjał intelektualny nie jest zbyt wysoki, staje się gwiazdą telewizyjną nad Dnieprem i Dniestrem. Neobanderowcy są wszędzie obecni i tolerowani przez dziennikarzy i społeczeństwo ukraiński. Coś podobnego, jak teraz na Ukrainie, można było obserwować tylko w Niemczech w 1933 roku, po dojściu Adolfa Hitlera do władzy. Wtedy społeczeństwo niemieckie też tolerancyjnie spoglądało na bojówki NSDAP, jak teraz Ukraińcy patrzą z sympatią na bojówki „Swobody”. Politolodzy w Kijowie i Lwowie łagodnie wypowiadają się pod adresem neobanderowców. A historycy ukraińscy coraz częściej piszą w swoich wielotomowych pracach „naukowych” o bohaterstwie wojaków UPA i 14 Dywizji SS „Galizien”.
Z kolei badania polskich historyków o tym, jak zboczeńcy narodowi z OUN-UPA i SS „Galizien” realizowali swoje „bohaterstwo” na tysiącach niewinnych polskich ofiarach holocaustu banderowskiego - są na Ukrainie faktycznie zakazane. W żadnej ukraińskiej księgarni lub bibliotece nie zobaczysz książek Wiktora Poliszczuka, Edwarda Prusa, Ewy Siemaszko, Lucyny Kulińskiej lub Bogumiła Grotta, bo Polacy się nie liczą jako naród.
I tak samo jak w okresie ZSRR, gloryfikacja bolszewickich zbrodniarzy nie znała granic normalności, tak i teraz ukraińska niby to inteligencja oszukuje swoje społeczeństwo falsyfikacjami historycznymi w duchu KPZR. Jaskrawym przykładem mentalności homo sovieticusa jest przodujący historyk Akademii Nauk Ukrainy Stanisław Kulczycki (nagradzany wielokrotnie przez ambasadorów RP w Kijowie orderami polskimi), który najpierw „naukowo” badał sukcesy Kraju Rad w okresach stalinowskich pięciolatek, a po rozpadzie ZSRR zajął się z zapałem gloryfikacją OUN-UPA.
W tej sytuacji nie trzeba się dziwić, iż szacunki zwolenników OUN-UPA rosną na Ukrainie, jak grzyby po deszczu. Wirus neobanderyzmu opanowuje coraz to szersze warstwy społeczeństwa, i nie trzeba być prorokiem, aby już teraz ujrzeć przyszłość kraju zakażonego czerwono-czarnym wirusem, który jest nie mniej niebezpieczny od wirusa AIDS.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
Ks. Tadeusz
Isakowicz-Zaleski
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz