http://www.naszdziennik.pl/mysl/34254,trzydziesci-cztery-krzyze-wolynskie.html
Już ponad dwie dekady niezłomnie walczą o prawdę, cześć i godność dla ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu.
Mimo traumatycznych przejść i podeszłego wieku, niechęci państwowych decydentów po obu stronach Bugu czy ograniczonych środków materialnych członkowie Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu uratowali od zapomnienia i bronią przed kłamstwem wołyńskim niezwykle istotną część naszej narodowej historii. Ich działalność została uhonorowana w tym roku zaszczytną Nagrodą IPN Kustosz Pamięci Narodowej.
Zaczęło się od krypty
W jednej z cel Rotundy Zamojskiej – XIX-wiecznego bastionu zamienionego w miejsce kaźni ludności Zamojszczyzny – znajduje się niecodzienna izba pamięci. Urządzona na wzór cmentarnej krypty, a jednocześnie kaplicy, poświęcona jest martyrologii ludności polskiej na Wołyniu.
Każdy element wystroju tego mauzoleum świadczy o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich. Zebrane są tu nazwiska kilkunastu tysięcy osób zamordowanych na Wołyniu.
Jest mapa tego przedwojennego polskiego województwa z naniesionymi miejscami mordów, urna z zapakowaną w woreczki ziemią z męczeńskich miejscowości, sarkofag, ołtarzyk, na którego białym obrusie stoi kopia cudownego obrazu Matki Boskiej Swojczowskiej – Pani Wołyńskiej. Brzozowe krzyże w krypcie przypominają te, jakimi pospiesznie znaczono mogiły pomordowanych, a na ścianie wisi m.in. gablota ze zdjęciami z ekshumacji w Ostrówkach z udziałem dr. Leona Popka, na której stosy ludzkich kości uzmysławiają skalę i charakter popełnionej na Wołyniu zbrodni. I jakby wbrew wyzierającej z każdego kąta hekatombie przeczytać można pełną optymizmu wypowiedź ks. bp. Adolfa Szelążka, ordynariusza łuckiego: „Nie ma takiej siły, która by mogła zniszczyć Naród”.
– To jest nasze motto – podkreśla Janina Kalinowska, prezes Stowarzyszenia Pamięci Polaków Pomordowanych na Wołyniu, która wraz z paniami Anną Szwal i Teresą Radziszewską pełnią funkcję kustoszy tego mauzoleum.
Jak wspomina Teresa Radziszewska, krypta jest w swych zasadniczych założeniach dziełem zmarłego w 1998 r. Włodzimierza Sławosza Dębskiego, muzyka, nauczyciela, żołnierza 27. Dywizji Piechoty Armii Krajowej, który w czasie obrony mieszkańców Kisielina przed bandą UPA w lipcu 1943 r. stracił nogę. To on był też inspiratorem i pierwszym motorem działalności Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu.
– Gdy uzyskaliśmy pozwolenie na kryptę, pan Dębski powiedział do mnie: „Pani Tereso, a teraz trzeba założyć stowarzyszenie i napisać książkę. Trzeba zacząć zbierać wspomnienia”. I tak się stało – relacjonuje Teresa Radziszewska. Poświęcenie krypty nastąpiło 5 maja 1992 r. i niedługo potem, w lipcu tegoż roku, powstało Stowarzyszenie Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu. Tworzyło je wiele nieżyjących już osób, jak choćby Stanisław Filipowicz, nauczyciel i działacz „Solidarności”, internowany w stanie wojennym, i Stanisław Piwkowski ps. „Wrzos”, żołnierz 27. Wołyńskiej DP AK i wielu, wielu innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz