czwartek, 9 lipca 2020

O przygotowaniach do rzezi wiedzieli wszyscy poza Polakami. "Nie ostrzegła, choć od lat dostawała od moich dziadków jedzenie"


Krzesimir Dębski, kompozytor i muzyk, który w czasie Rzezi Wołyńskiej stracił dziadków rozmowie z TVP.info opisuje wydarzenia sprzed 70 lat. Zaznacza, że Polacy żyjący na Kresach nie byli świadomi, co ich czeka.

Ze słów Dębskiego wynika, że zbrodniczy plan szykowany przez Ukraińców z UPA był tajemnicą poliszynela wśród lokalnej ludności.
Wszyscy wiedzieli. Moja mama wspomina, że rano przyszła do nich bezdomna Ukrainka, która dostawała jedzenie. Na śniadanie były pierogi. Mama razem z siostrą lepiła je i gotowała. Śpiewały przy tym. Ukrainka zapytała: „Dlaczego wam tak wesoło? Jeszcze dziś śpiewacie?”. (...) Nie ostrzegła jednak, choć od lat dostawała od moich dziadków jedzenie. Polakom trudno byłoby nawet uwierzyć, że Ukraińcy szykują taką operację. A była to akcja zakrojona na ogromną skalę, zginęło przecież ok. 100 tys. Polaków. Akcją oczyszczania kierował nacjonalista Kłym Sawur, dowódca UPA-Północ. Na Ukrainie stoją jego pomniki, dla wielu ludzi jest tam nadal bohaterem. Choć spotkałem na konferencji naukowej w Gdańsku młodych ukraińskich historyków, którzy uważają go za psychopatycznego sadystę
- tłumaczy Dębski.
Dziadek Dębskiego Leopold, który wziął ślub z Ukrainką, również został zamordowany. I to pomimo iż był lekarzem, znanym z pomagania biednej miejscowej ludności. Dziennikarka rozmawiająca z kompozytorem zaznacza, że w filmie „Oczyszczanie” z 2003 r. jest rozmowa z sąsiadami jego dziadków, który wspominają Dębskich jako dobrych ludzi.
Mama zapytała: „To dlaczego go zamordowaliście?”. Usłyszała wtedy: „Tak było trzeba”. „A nas też, gdyby trzeba było, zamordowalibyście?”. Odpowiedzieli, że tak
- wtrąca Krzesimir Dębski.
Wspomina, że jego rodzice, którzy się uratowali, wspominali rzeź "z ogromnym żalem, ale bez nienawiści".
Rzeź była dla nich całkowitym zaskoczeniem, nikt z Polaków nie potrafił tego zrozumieć ani wyjaśnić. Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Czesi żyli tam przez lata razem, pomagali sobie, bawili się razem, nie było wrogości. We wspomnieniach rodziców Kisielin był dostatnim, kolorowym miasteczkiem, wielokulturowym, ze sklepami, piekarniami, apteką, trzema świątyniami. Były chóry, teatr amatorski, zabawy taneczne. Ludzie potrójnie obchodzili święta. Nie było konfliktów. Nacjonalizm przyszedł z Galicji. W czasie II wojny, w sytuacji ekstremalnego zagrożenia w ludziach obudziły się najgorsze instynkty. Ze zdziwieniem słuchałem opowieści, że niektórzy Ukraińcy uważali, że Polacy się wywyższają, używając formy „pan”, „pani” i w ten sposób wyrażają swoją pogardę dla innych nacji
- tłumaczy.

Wskazuje, że obecnie wciąż w "pewnych kręgach jest kult UPA, szerzy się nacjonalistyczna propaganda, bywa że Ukraińcy walcząc o swoją tożsamość, ulegają jej", a "przemilczają niewygodnie fakty, rzezie i Polaków, i Żydów".

KL,Tvp.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz