piątek, 3 stycznia 2020

Preludium Wołynia było w latach 1918-1919

Ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem dyskusji na temat obchodów 70 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu dokonanego na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów OUN-UPA. Skandaliczna uchwała sejmu, charakterystyczne już dla polskojęzycznych mediów relatywizowanie, czy żenująca postawa ROPWiM, to tylko niektóre przykłady antypolskich postaw związanych z rocznicą rzezi.

   W niniejszej notce chciałem skupić się na wydarzeniu historycznym, które zostało jeszcze bardziej przemilczane (chyba w ogóle wymazane z pamięci), a które było niewątpliwym preludium tego, co się stało podczas II wojny światowej, na myśli mam wojnę polsko-ukraińską 1918-1919 i bestialskie mordowanie polskiej ludności cywilnej. Te makabryczne zbrodnie równocześnie wytrącają argument wszystkim ohydnym relatywistom, którzy próbują winę za Wołyń zrzucać na II RP.
   Wojna polsko-ukraińska została wymazana ze świadomości przeciętnego Polaka z wielu powodów. Po pierwsze, żeby nie psuć dobrych relacji z Ukraińcami, w myśl paranoidalnej polityki wzmacniania rzekomej polsko-ukraińskiej przyjaźni. Drugi ważny powód, to niedopuszczenie, by wyszła na jaw prawda o dywersyjnej polityce Józefa Piłsudskiego, który starał się robić wszystko, żeby polskie wojsko wycofało się z oblężonego Lwowa, oddało Galicję Wschodnią Ukraińcom i umożliwiło im tworzenie swojego państwa. Po trzecie, żeby wymazać z pamięci zagrażającego legendzie marszałka, bohaterskiego pogromcę Ukraińców gen. Tadeusza Rozwadowskiego.
   Warto jednak przypomnieć, że już z chwilą wycofania się ze Lwowa garnizonu austriackiego, który przekazał całe swoje uzbrojenie Ukraińcom, od 1 listopada 1918 roku zaczęły się mordy na polskiej ludności cywilnej. Na prowincji działy się dantejskie sceny, bardzo mocno przypominające to, co się stało na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Szczególnie groźni byli uzbrojeni chłopi ukraińscy bestialsko mordujący Polaków. Znęcali się nad ofiarami, gwałcili i mordowali kobiety, a polskie wsie rabowali i podpalali. Wskutek ich okrucieństwa gen. Rozwadowski wydał rozkaz, żeby ukraińskich chłopów schwytanych z bronią natychmiast rozstrzeliwać. 
   Znamienna była także postawa w tamtym okresie duchowieństwa greckokatolickiego, do złudzenia przypominająca postawę z czasów II wojny światowej. Niezwykle ważne są dwie odezwy duchownych unickich skierowane do Ukraińców. W pierwszej wzywano naród ukraiński do ponownego zdobycia Lwowa, apelując do kapłanów unickich, aby organizowali lud do walki. Pisano tam m.in. „Należy wysłać wszystkich zdolnych do broni mężczyzn”, celem utworzenia silnej armii. Odezwa kończyła się hasłem: „Głosimy świętą wojnę”. Druga odezwa była wręcz bluźniercza: „Kto w Boga wierzy, kto ma choćby tyle sił, aby unieść rusznicę, albo nóż, idź przeciw lachom pijawkom, a Bóg odpuści ci bracie twoje grzechy, jakbyś odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej. (…) Pamiętajcie bracia i siostry, że nieodpuszczalnym grzechem jest choćby dać wody zranionemu lachowi… Zrywajcie drogi za nimi i przed nimi, zabijajcie ich we śnie i na kwaterach i nie znajcie litości wobec nich. (…) Uczcie nawet małe dzieci, że wojna przeciw lachom, to święta wojna”. Najbardziej aktywny w tej antypolskiej działalności kleru greckokatolickiego był bliski współpracownik metropolity Andrzeja Szeptyckiego proboszcz greckokatolicki ze Złoczowa – dr Stefan Juryk. Wielokrotnie nawoływał z ambon: „Rżnąć i mordować Lachów”. Nad wszystkim czuwał oczywiście metropolita Szeptycki, który kierował antypolską działalnością cerkwi greckokatolickiej. Tak o zachowaniu duchowieństwa greckokatolickiego pisał ksiądz biskup Bilczewski: „Ze wszystkich stron archidiecezji lwowskiej dochodzili relacje stwierdzające jednogłośnie, iż prawie cały kler ruski szedł jakby zwartą ławą przeciwko ludności łacińsko-polskiej, stał na czele wrogiej narodowi polskiemu i obrządkowi łacińskiemu akcji, kierował robolu prowokatorską, skutkiem czego był moralnym sprawcą tych wszystkic hmąk, jakie musiało znosić polskie duchowieństwo i polski lud wiemy”.Bardzo cenna jest także relacja gen. Rozwadowskiego: „W czasie trwania walk zbrojnych duchowni greckokatoliccy całkowicie solidaryzowali się zarówno z organizatorami życia politycznego jak i z ludem dokonującym mordów na ludności i mieniu polskim”. Ze strony duchownych unickich „nie padł ani jeden głos protestu przeciwko gwałtom i okrucieństwom, ani jeden nie został podjęty krok zmierzający do położenia kresu bezmyślnemu pastwieniu się nad cywilną ludnością polską i jeńcami polskimi… Odpowiedzialność za te gwałty ponieść musi między innymi i duchowieństwo greckokatolickiego obrządku, pozostające w stałym kontakcie i porozumieniu z kierującymi czynnikami ukraińskimi”. „Duchowieństwo unickie – pisał generał T. Rozwadowski –  winno hamować, a nie jak to kilkakrotnie stwierdzono podjudzać sztuczną nienawiść Ukraińców do Polaków”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz