
Bp. Kocyłowski po nabożeństwie i przyjęciu defilady ochotników do SS Galizien w Przemyślu
http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/rus/biskup.html
Biskup Jozafat Kocyłowski
Artykuł z Naszego Dziennika
pt. "Wierny Bogu i Stolicy Apostolskiej Błogosławiony biskup Jozafat Kocyłowski (1876-1947)"
1-2 grudnia 2007, Nr 281 (2994)
1-2 grudnia 2007, Nr 281 (2994)
Dariusz Iwaneczko
Zanim Jozafat Kocyłowski został greckokatolickim biskupem przemyskim, przeszedł bogatą w doświadczenia drogę życiową. Po maturze odbył służbę wojskową, doświadczył studiów świeckich, a następnie kształtował swoją kapłańską osobowość na studiach filozoficzno-teologicznych w Rzymie. Na terenie Galicji, skąd pochodził, kształtowało się pojęcie ukraińskiej świadomości narodowej, zjawiska, które musiało też wpłynąć na osobowość Kocyłowskiego. Z drugiej strony jednak zacięcie intelektualne i możliwość poznania szerszych horyzontów myślowych w Wiecznym Mieście dawała mu podstawy do głębszego zrozumienia przemian, których doświadczała ówczesna Europa. Wreszcie należy też sądzić, że istotne znaczenie dla przyszłego biskupa miała formacja zakonna, którą przeszedł u bazylianów.Josyf Kocyłowski urodził się 3 marca 1876 r. w Pakoszówce koło Sanoka w rodzinie - jak to wówczas określano - pochodzenia ruskiego. Znamienne, że wiele rodzin ówczesnego pogranicza etnicznego polsko-ukraińskiego uzależniało często swoją narodowość od obrządku kościelnego. O tym samym nazwisku znane są osoby uważające się za Polaków. Przykładem był choćby kapłan rzymskokatolicki ks. Hieronim Kocyłowski, dyrektor przemyskiej Caritas. Niemniej jednak przodkowie Josyfa Kocyłowskiego z całą pewnością utożsamiali się z Rusinami (Ukraińcami).
Ojciec Jozafata, Petro Kocyłowski, był administratorem dóbr Tyszkowskich, a następnie nabył od nich majątek w Pakoszówce. W latach 70. XIX w. był posłem na Sejm Krajowy z powiatu leskiego. Matka zaś, Kateryna, z domu Kossar, pochodziła z tzw. rodziny kapłańskiej. Josyf miał dwie siostry i jednego brata. Po ukończeniu czteroklasowej szkoły ludowej rozpoczął naukę w gimnazjum w Sanoku, później przeniósł się do Sambora, a po pewnym czasie do Jasła, gdzie w 1895 r. zdał egzamin maturalny. Studia rozpoczął na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego. Po dwóch latach nauki przerwał je, wstępując jako "jednoroczny ochotnik" do szkoły oficerów artylerii w Wiedniu. Następnie jako podporucznik rozpoczął w marcu 1900 r. służbę czynną w garnizonie lwowskim. Po kilku miesiącach opuścił armię i w październiku 1901 r. wstąpił na studia filozoficzno-teologiczne w Kolegium Ruskim w Rzymie. Należał do aktywnych alumnów, redagował pisemko "Zapiski Kleryków Kolegium Ruskiego w Rzymie", pełnił funkcję bibliotekarza seminaryjnego, a na starszych latach prefekta, czyli opiekuna młodszych studentów. Naukę w kolegium uwieńczył w 1903 r. doktoratem z filozofii, a cztery lata później doktoratem z teologii. Święcenia kapłańskie otrzymał 6 września 1907 r., rozpoczął wtedy pracę wykładowcy dogmatyki w greckokatolickim stanisławowskim seminarium duchownym. W 1911 r. zdecydował się wstąpić do klasztoru bazylianów, gdzie przyjął imię Jozafat. Do wybuchu I wojny światowej prowadził wykłady dla kleryków bazyliańskich we Lwowie i Ławrowie. W 1915 r. kierował seminarium utworzonym dla kleryków grekokatolików, które umiejscowiono w Krome˘r˘iz˘u na Morawach. Po wyparciu Rosjan z Galicji klerycy powrócili do swych seminariów, a Kocyłowski do pracy w zakonie.
Po śmierci greckokatolickiego ordynariusza przemyskiego Konstantyna Czechowicza, Papież Benedykt XV mianował Kocyłowskiego w listopadzie 1916 r. biskupem przemyskim. Konsekracja odbyła się pod przewodnictwem metropolity Andrzeja Szeptyckiego 23 sierpnia 1917 roku. Jako ordynariusz był Jozafat Kocyłowski bardzo aktywny, zarówno pod względem pasterskim, jak i organizacyjno-kościelnym. Wspierał liczne inicjatywy społeczne i oświatowe. Na początku 1918 r. powołał do życia samopomocową organizację kapłanów "Eparchijalna Pomicz". W październiku tegoż roku poparł utworzoną we Lwowie Ukraińską Radę Narodową. Pragnąc usprawnić działalność urzędów i instytucji diecezjalnych, popadł w 1919 r. w konflikt z Kapitułą, który ciągnął się prawie do 1923 roku. W tym czasie ordynariusz wymienił większość członków Kapituły i doprowadził do usprawnienia instytucji diecezjalnych.
W 1925 r. zdecydował się na wprowadzenie powszechnego celibatu duchowieństwa, co wywołało ostrą krytykę jego osoby ze strony różnych środowisk ukraińskich.
W stosunku do państwa polskiego ks. bp Kocyłowski początkowo zajmował stanowisko nieprzychylne. W 1922 r. przed wyborami parlamentarnymi opublikował wspólnie z ordynariuszem stanisławowskim i wikariuszem generalnym archidiecezji lwowskiej list protestacyjny pt. "Odezwa do świata cywilizowanego". Jednakże wobec decyzji Rady Ambasadorów z 1923 r. przyznającej Polsce Galicję Wschodnią oraz pod wpływem Stolicy Apostolskiej zmienił swój stosunek do państwa polskiego, zapewniając o swej lojalności. W 1928 r. został powołany do Komisji ds. Akcji Katolickiej Episkopatu Polski. W tym też roku wydał list pasterski zachęcający wiernych do wzięcia udziału w wyborach do parlamentu.
W latach trzydziestych opublikował szereg listów pasterskich dotyczących moralności i utwierdzania wiary katolickiej, a także prześladowań ludności ukraińskiej w ZSRS. Przełożył również z języka francuskiego książkę Marii Luizy Klaret de la Touche o kulcie Najświętszego Serca Jezusowego.
Między totalitaryzmami
We wrześniu 1939 r. po podziale terytorialnym diecezji między dwie strefy okupacyjne: sowiecką i niemiecką, ks. bp Kocyłowski pozostał w strefie sowieckiej, delegując do zarządu częścią diecezji po stronie niemieckiej swego sufragana ks. bp. Hryhorija Łakotę. Ciężko doświadczony prześladowaniami bolszewickimi z przesadną nadzieją ocenił wybuch wojny sowiecko-niemieckiej. Dlatego też wziął udział w powitaniu wkraczających do Przemyśla wojsk niemieckich 10 lipca 1941 roku. Szybko jednak doszedł do wniosku, że nie istnieje zasadnicza różnica między totalitarnymi reżimami. W 1942 r. poparł tworzenie Komitetu Pomocy Głodującym. Jako jedyny biskup greckokatolicki jeździł do Krakowa na konferencje biskupów polskich organizowane przez metropolitę ks. bp. Adama Stefana Sapiehę. Niemcy zarzucali mu ukrywanie Żydów w pomieszczeniach Kapituły.
W listopadzie 1943 r. ks. bp Kocyłowski wraz z pozostałymi biskupami greckokatolickimi wydał list, w którym przestrzegał przed łamaniem zasad wiary i etyki chrześcijańskiej. List ten miał niewątpliwie związek z krwawymi wydarzeniami na Wołyniu.
Po przejściu frontu sowiecko-niemieckiego i wyznaczeniu nowej granicy między Polską a ZSRS w 1944 r. z 640 parafii należących do greckokatolickiej diecezji przemyskiej po stronie polskiej znalazły się 223, wraz ze stolicą diecezji, Przemyślem. Ponieważ ludność ukraińska sprzeciwiała się przesiedleniom, stosowano różne formy nacisku na duchowieństwo greckokatolickie w celu uzyskania jego poparcia dla działań władz. Stąd też działania zastępcy głównego pełnomocnika rządu USRS ds. repatriacji Ukraińców T. Kalnenki, który usiłował zdyskredytować przemyskiego ordynariusza greckokatolickiego w oczach sekretarza KC KP (b) Ukrainy D. Dorodczenki oraz ministra spraw wewnętrznych Ukrainy W. Ciasnego. 20 listopada 1944 r. Kalnenko powiadomił swoich zwierzchników, że "(...) biskup przemyski (...) według niesprawdzonych informacji jest członkiem okręgowego prowidu OUN, wydał polecenie duchowieństwa, aby wszystkimi dostępnymi środkami przeciwdziałało ewakuacji ukraińskiej ludności". Chęć postawienia ks. bp. Kocyłowskiego w negatywnym świetle wynikała z jego negatywnego stosunku wobec konieczności przesiedlania Ukraińców na wschód. W grudniu 1944 r. u ks. bp. Kocyłowskiego zjawili się: pełnomocnik rządu USRS ds. repatriacji Ukraińców z powiatu przemyskiego Tyszczenko oraz przedstawiciel sztabu I Frontu Ukraińskiego mjr Łysohub i zastępca komendanta wojskowego Przemyśla mjr Wierszynin. Wizyta miała ścisły związek z kwestią przesiedleń. Domagali się od biskupa udzielenia księżom zgody na wyjazd do USRS. Biskup odmówił, stwierdzając, iż księża są związani przysięgą i każdorazowy wyjazd wymaga zgody Stolicy Apostolskiej. Nakłaniano również biskupa, aby wydał do wiernych odezwę o repatriacji i sam podpisał pismo o dobrowolnym repatriowaniu. Biskup Kocyłowski był jednak nieugięty.
Po aresztowaniu 11 kwietnia 1945 r. metropolity lwowskiego Josyfa Slipyja oraz pozostałych biskupów greckokatolickich na Ukrainie Sowieckiej władze sowieckie przystąpiły do całkowitej likwidacji Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. Zaniepokojeni tym biskupi polscy, pamiętając postawę władyki przemyskiego w czasie wojny, starali się uchronić ks. bp. Kocyłowskiego przed represjami. Natomiast Kocyłowski, wiedząc o deportacji do USRS wielu księży greckokatolickich, napisał 19 marca 1945 r. list do rzymskokatolickiego ordynariusza przemyskiego ks. bp. Franciszka Bardy: "Zechce duchowieństwo w wypadku niebezpieczeństwa chronić cerkwie i Najświętszy Sakrament przed profanacją. Gdyby któryś z proboszczów greckokatolickich prosił o opiekę nad cerkwią i oddał klucze, niech duchowieństwo nie odmawia tej przysługi".
"Inaczej nie zrobi´"
20 września 1945 r. funkcjonariusze UB aresztowali ks. bp. Kocyłowskiego i umieścili go w rzeszowskim więzieniu na Zamku. Wobec takich działań bezpieki biskupi polscy postanowili na wspólnej Konferencji w Częstochowie w dniach 3-4 października 1945 r. wziąć w opiekę kapłanów unickich, którzy w wyniku wojny znaleźli się na terenie Polski poza własnymi diecezjami. W rzeszowskim więzieniu wraz z ks. bp. Kocyłowskim został osadzony członek kapituły ks. Wasyl Hrynyk. Władze usiłowały oskarżyć biskupa o współpracę z Niemcami oraz dostarczanie chleba więźniom ukraińskim przetrzymywanym w Przemyślu. Nie znajdując jednak dostatecznych dowodów do wytoczenia biskupowi procesu, 18 stycznia 1946 r. polskie organy bezpieczeństwa przekazały go wraz z ks. Hrynykiem NKWD w Szegini, znajdującej się po stronie sowieckiej. Jak się okazało, funkcjonariusze sowieccy nic nie wiedzieli o przyjeździe biskupa przemyskiego. Obaj więźniowie zostali ulokowani w Mościskach, gdzie mieli względną swobodę; mogli odprawiać Msze Święte. Biskupowi przedstawiono alternatywę: albo przejdzie na prawosławie, albo zostanie wywieziony na Syberię. Biskup Kocyłowski odpowiedział: "Trudno, skoro tak musi być, wywieźcie choćby i dzisiaj. Ja inaczej nie zrobię". 24 stycznia przewieziono więźniów z powrotem do Przemyśla. Ksiądz Hrynyk twierdził, że stało się to z powodu zbliżających się wyborów do Rady Najwyższej ZSRS i obawy, że "(...) nieodpowiednie postąpienie mogłoby doprowadzić do ostrej konfrontacji z banderowcami, a tego bolszewicy chcieli wtedy uniknąć". W Przemyślu funkcjonariusze NKWD i UB często nachodzili pałac biskupi; sprawdzali, czy biskup jest na miejscu. Podczas jednej z wizyt przeprowadzili gruntowną rewizję. Tymczasem w dniach 8-10 marca 1946 r. we Lwowie na pseudosynodzie Cerkwi greckokatolickiej uchwalono zerwanie więzów z Rzymem i oddanie się grekokatolików pod jurysdykcję patriarchatu w Moskwie. Cerkiew greckokatolicka na Ukrainie oficjalnie została zlikwidowana. W takim stanie rzeczy niebawem ostrze komunistów walczących z wszelkimi przejawami niezależności zwrócono przeciw biskupowi przemyskiemu. Interwencja Episkopatu Polski okazała się mało skuteczna, gdyż 11 kwietnia 1946 r. na naradzie komunistycznych decydentów w Przemyślu zapadła decyzja o deportacji ks. bp. Kocyłowskiego do ZSRS. Biskup Jozafat na dzień przed swoim aresztowaniem dowiedział się, że zostanie przewieziony, ale mimo to nie zdecydował się na ucieczkę, powołując się na wierność Stolicy Apostolskiej. W dniu aresztowania, 26 czerwca 1946 r., biskup nie opuścił dobrowolnie pałacu biskupiego; został zniesiony na swoim fotelu i wsadzony w nim na ciężarówkę, po czym przewieziony do pociągu, w którym znajdowali się ukraińscy repatrianci. Po krótkim pobycie we lwowskim więzieniu został przewieziony do podkijowskiego łagru we wsi Czapajewka, gdzie zmarł 14 listopada 1947 roku. W ostatnich latach swojego życia ks. bp Kocyłowski wykazał się niezwykłą odwagą, niezłomnością i wiernością wyznawanym przez siebie wartościom. Silna wola biskupa i dążenie do realizacji powziętych zamiarów były wyznacznikami całego jego życia. Właśnie te cechy Jozafata Kocyłowskiego zdecydowały o skuteczności wszystkich istotnych zmian w diecezji, dzięki którym nastąpił jej rozwój pod względem duszpasterskim.
Na podstawie opinii ludzi, którzy bezpośrednio zetknęli się z biskupem Kocyłowskim, należy sądzić, że jego działanie charakteryzowało się determinacją i sumiennością. Przy tym miał podejście nieco autorytarne, co powodowało, że będąc przekonany o swojej słuszności, nie znosił sprzeciwu. Te cechy, jakkolwiek okazały się bardzo ważne ze względu na dokonywane w diecezji reformy, przysporzyły biskupowi wielu oponentów zarówno wśród duchownych, jak i świeckich.
Należy stwierdzić, że jego dzieło zaowocowało w następnych dziesięcioleciach, kiedy pomimo reżimu totalitarnego Kościół greckokatolicki w Polsce przetrwał. Ordynariusz przemyski obrządku greckokatolickiego ks. bp Jozafat Kocyłowski stanowić może wzór kapłana wiernego Kościołowi, zatroskanego o powierzonych jego opiece wiernych oraz dążącego do normalizacji stosunków między Polakami a Ukraińcami w duchu zasad Ewangelii. 27 czerwca 2001 r. Ojciec Święty Jan Paweł II zaliczył Jozafata Kocyłowskiego w poczet błogosławionych.
koniec artykułu opublikowanego w ND
koniec artykułu opublikowanego w ND
************************************************************************
Uzupełnienie
Piotr Jaroszczak
Uzupełnienie
Piotr Jaroszczak
************************************************************************
Zdziwienie budzi fakt, że przeciwko wyniesieniu na ołtarze biskupa grekokatolickiego Jozafata Kocyłowskiego nie prostestował nikt z hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. A był on przecież wrogiem Polski i niemieckim kolaborantem. Między innymi
4 lipca 1943 r w Przemyślu odprawiał w asyście ks. Hrynyka i ks. Kaczmara [1] uroczyste nabożeństwo dla ochotników do 14 Dywizji Grenadierów SS Galizien , która okryła się licznymi zbrodniami (pacyfikacje, akty ludobójstwa), także wobec ludności polskiej. Podczas tego nabożeństwa udzielał im błogosławieństwa, a w czasie wygłoszonego tam kazania zagrzewał ich do walki. Wbrew cytowanemu wyżej tytułowi artykułu z Naszego Dziennika, biskup Kocyłowski nie był we wszystkim wierny Bogu i Stolicy Apostolskiej. Angażując się w różne antypolskie działania nie usłuchał napomnień Ojca Świętego. W 1923 r Pius XI nakazwał bowiem biskupowi Kocyłowskiemu jak i metropolicie Szeptyckiemu "by polityką się nie zajmowali, by ich zachowywanie się lojalne wobec państwa polskiego i rządu było bez zarzutu i by w tym duchu wpływali na kler" [2]. Ponadto biskup Kocyłowski złamał, podobnie jak metropolita Andrzej Szeptycki i wielu innych ukraińskich wyższych duchownych, przysięgę złożoną w okresie międzywojennym na ręce Prezydenta RP, a także Konkordat, który rotę przysięgi zatwierdził.
Przysięga brzmiała:
„Przed Bogiem i na świętą Ewangelię przysięgam i obiecuję, jak przystoi Biskupowi, wierność Rzeczypospolitej Polskiej. Przysięgam i obiecuję, iż z zupełną lojalnością szanować będę Rząd, ustanowiony Konstytucją i że sprawię aby go szanowało moje duchowieństwo. Przysięgam i obiecuję poza tym, że nie będę uczestniczył w żadnych porozumieniach, ani nie będę obecny przy żadnych naradach, które by mogły przynieść szkodę Państwu Polskiemu lub porządkowi publicznemu. Nie pozwolę memu duchowieństwu uczestniczyć w takich poczynaniach. Dbając o dobro i interes Państwa będę się starał o uchylenie od niego wszelkich niebezpieczeństw, o których wiedziałbym, że mu grożą”. [3]
*************************************************************************Poniżej kilka fragmentów z różnych publikacji przedstawiających szerzej postać biskupa grekokatolickiego Jozafata Kocyłowskiego.
Leszek Włodek “Koniec Królewskiego Wolnego Miasta" - Przemyśl 1991 r.
"Po zajęciu prawobrzeżnej części Przemyśla przez wojska niemieckie 28 czerwca 1941 roku, ukraińscy nacjonaliści postanowili zwołać, za zgodą wojskowych władz niemieckich, uroczysty wiec ludności mający być podziękowaniem za uwolnienie ich spod okupacji sowieckiej. 7 lipca na Rynku przemyskim odbyła się duża manifestacja przy udziale ludności ukraińskiej Przemyśla i okolicznych wsi. W uroczystości tej na trybunie honorowej obok znanych nacjonalistów ukraińskich z zachodniej części miasta - Zasania znaleźli się również duchowni greckokatoliccy z biskupem J. Kocyłowskim. Zebrani na udekorowanej flagami niemieckimi i ukraińskimi trybunie wygłosili szereg przemówień. Wiec otworzył przewodniczący Ukraińskiego Komitetu w Przemyślu inż. Kotyk, a po nim wystąpili: sekretarz Ukraińskiego Komitetu Mykyta, przedstawiciel OUN Borys Witoszynśkyj, przedstawicielka kobiet profesor Dubljanycewa. Uroczystość tę i wystąpienia mówców, wyrażających się entuzjastycznie o uwolnieniu ich przez wojska III Rzeszy spod jarzma sowieckiego i polskiego, opisuje jednodniówka wydana z tej okazji „Swiato Radosti" z datą 10 lipca 1941 roku. Zamieszcza ona tekst depeszy Ukraińskiego Komitetu w Przemyślu, wysłanej do „Fuhrera niemieckiego narodu i wielkich Niemiec". Tekst jej zawiera m.in. następujące zdania: „Ukraińscy mieszkańcy książęcego grodu Przemyśla przekazują wyrazy najgłębszego uznania (...) armii i wdzięczność za wyzwolenie z polskiego i moskiewsko -żydowskiego jarzma. (...) Przysięgamy wieczną przyjaźń przypieczętowaną krwią niemieckiego żołnierza i ukraińskich powstańców i mężczyzn. Wierni tej przysiędze poświęcimy wszystkie swoje siły i spełnimy wszystkie wymagania, aby przez odbudowę naszej ojczyzny stać się godnymi współbudowniczymi wielkich Niemiec i stworzenia nowego porządku we wschodniej Europie zgodnie z planami i ideami fuhrera niemieckiego narodu". Podobne uroczystości odbywały się w innych miastach. Bezpośrednie angażowanie się biskupa J. Kocyłowskiego w uroczystość powitania wojsk niemieckich w Przemyślu 7 lipca 1941 roku, wskazuje na jego stosunek do państwa polskiego i Polaków. Jak można ocenić udział J. Kocyłowskiego w tej uroczystości w świetle konkordatu? Konkordat obowiązywał i zawierał tekst przysięgi na wierność państwu polskiemu. W toczącej się wojnie, w której naród polski walczył z hitlerowskimi Niemcami, stanowisko biskupa J. Kocyłowskiego było skrajnie nielojalne." [11]
Przemyśl, maj 1943 rok. Plakat w języku niemieckim i ukraińskim, wzywający ludność ukraińską do ochotniczego
wstępowania do dywizji SS-Galizien.
1. w 1918 r. Konstytuanta, w skład której wchodził Bp. J. Kocyłowski , powołała Ukraińską Radę Narodową we Lwowie, która ogłosiła zachodni zasięg terytorialny państwa ukraińskiego z Nadsaniem, Przemyślem, Jarosławiem, Sanokiem, Krosnem po Krynicę,
Biskup grekokatolicki Jozafat Kocyłowski wygłasza kazanie do ochotników do dywizji SS Galizien podczas uroczystego
nabożeństwa polowego na stadionie sportowym /przy obecnej ul. Sanockiej/ w Przemyślu - 4 lipca 1943 r.
Prowadzony ochotniczy werbunek do SS Galizien -Hałyczyna był organizowany przez działaczy UCK, OUN oraz duchowieństwo, wykorzystujące dla tego celu cerkwie greckokatolickie. Napływ ochotników do ochotniczej dywizji strzeleckiej SS Galizien w 1943 roku był stosunkowo duży. Z omawianego terenu do poboru zgłosiło się 18 999 ochotników, z których przyjęto 4 939. Pozostali, z uwagi na stan zdrowia i inne przeszkody zostali odrzuceni. Z okupacyjnego powiatu przemyskiego przyjęto 1 429 osób, z sanockiego 2 008, jarosławskiego 1 502. Wielu ochotników rekrutowało się z absolwentów przedwojennego ukraińskiego gimnazjum i liceum w Przemyślu oraz z okupacyjnego gimnazjum ukraińskiego w Jarosławiu i jego filii w Przemyślu. Z ukraińskiego gimnazjum w Jarosławiu zgłosili się ochotniczo uczniowie klasy maturalnej oraz dwóch młodszych klas. Uroczystości związane z przyjęciem ochotników do organizowanej dywizji SS miały miejsce w Jarosławiu, Przemyślu, Sanoku. W Jarosławiu, po zakończonych uroczystościach, doszło do wystąpień Ukraińców przeciwko Polakom na ulicach miasta.tekst przysięgi SS „Galizien" brzmiał następująco:
„Ślubuję na Boga tą świętą przysięgę, że w walce z bolszewizmem okażę bezwarunkowe posłuszeństwo
Najwyższemu Dowódcy Niemieckiego Wehrmachtu Adolfowi Hitlerowi i że jako odważny żołnierz będę
zawsze gotów oddać życie zgodnie z tą przysięgą". [14]

Po nabożeństwie, na trybunie honorowej wraz z wyższymi oficerami niemieckimi podczas odbierania defilady
ochotników do SS Galizien w Przemyślu . Od lewej ks. Jan Kaczmar, biskup Jozafat Kocyłowski i ks. Bazyli Hrynyk.
Na twarzach wymienionych trzech duchownych raczej trudno jest dostrzec jakiś smutek czy strapienie.

Treść powitalnego telegramu:
Do Fuhrera Niemieckiego Narodu i Wielkich Niemiec
Zródła tekstów, map, zdjęć:[1] Igor Hałagida “Szpieg Watykanu”, Warszawa 2008, s. 499.
[2] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 42.
[3] Edward Prus "Patriarcha galicyjski" ,Wrocław 1999, s. 202. Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 48.
[4] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 39-46, 167-175, 226-227, 230.
[5] Andrzej Szeliga "Pomnik Orląt Przemyskich" - wydanie internetowe - Przemyśl 2004
[6] Zdzisław Konieczny “Walki polsko-ukraińskie w Przemyślu i okolicy, listopad-grudzień 1918 r”, Przemyśl 1993, s. 40.[7] Lucyna Kulińska “Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizcji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939", Kraków 2009, s 526-527.
[8] Leszek Marian Włodek "Koniec Królewskiego Wolnego Miasta, "Życie Przemyskie" 11 IX 1991 r Przemyśl 1991, s. 4.
[9] Jerzy Emil Wielgosz "Kaszyce 7 marca 1943 r - okupacja i pacyfikacja" - Kaszyce 2002, s 134.[10] Edward Prus "Banderomachia" ,Wrocław 2007, s. 79.[11] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 171-172.
[12] Edward Prus "SS Galizien - patrioci czy zbrodniarze?" ,Wrocław 2001, s. 104.
[13] Stanowisko Oddziału Przemyskiego Polskiego Towarzystwa Historycznego.[14] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 154.
[15] "Swiato Radosti" - jednodniówka , Przemyśl 10 lipca 1941.[16] "Krakiwski Wisti" - Kraków 13 lipca 1941.
[17] "Lwiwśki Wisti" - Lwów 10 lipca 1943.
[18] Instytut Kresów Wschodnich w Przemyślu.
4 lipca 1943 r w Przemyślu odprawiał w asyście ks. Hrynyka i ks. Kaczmara [1] uroczyste nabożeństwo dla ochotników do 14 Dywizji Grenadierów SS Galizien , która okryła się licznymi zbrodniami (pacyfikacje, akty ludobójstwa), także wobec ludności polskiej. Podczas tego nabożeństwa udzielał im błogosławieństwa, a w czasie wygłoszonego tam kazania zagrzewał ich do walki. Wbrew cytowanemu wyżej tytułowi artykułu z Naszego Dziennika, biskup Kocyłowski nie był we wszystkim wierny Bogu i Stolicy Apostolskiej. Angażując się w różne antypolskie działania nie usłuchał napomnień Ojca Świętego. W 1923 r Pius XI nakazwał bowiem biskupowi Kocyłowskiemu jak i metropolicie Szeptyckiemu "by polityką się nie zajmowali, by ich zachowywanie się lojalne wobec państwa polskiego i rządu było bez zarzutu i by w tym duchu wpływali na kler" [2]. Ponadto biskup Kocyłowski złamał, podobnie jak metropolita Andrzej Szeptycki i wielu innych ukraińskich wyższych duchownych, przysięgę złożoną w okresie międzywojennym na ręce Prezydenta RP, a także Konkordat, który rotę przysięgi zatwierdził.
Przysięga brzmiała:
„Przed Bogiem i na świętą Ewangelię przysięgam i obiecuję, jak przystoi Biskupowi, wierność Rzeczypospolitej Polskiej. Przysięgam i obiecuję, iż z zupełną lojalnością szanować będę Rząd, ustanowiony Konstytucją i że sprawię aby go szanowało moje duchowieństwo. Przysięgam i obiecuję poza tym, że nie będę uczestniczył w żadnych porozumieniach, ani nie będę obecny przy żadnych naradach, które by mogły przynieść szkodę Państwu Polskiemu lub porządkowi publicznemu. Nie pozwolę memu duchowieństwu uczestniczyć w takich poczynaniach. Dbając o dobro i interes Państwa będę się starał o uchylenie od niego wszelkich niebezpieczeństw, o których wiedziałbym, że mu grożą”. [3]
*************************************************************************Poniżej kilka fragmentów z różnych publikacji przedstawiających szerzej postać biskupa grekokatolickiego Jozafata Kocyłowskiego.
Zdzisław Konieczny - „Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski 1918-1947” – Przemyśl 2010.
" (...) W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej i w czasie jej trwania przekształcił się Kościół greckokatolicki w ukraiński Kościół narodowy, który dążył do utworzenia państwa ukraińskiego. Traktat w Brześciu Litewskim zawarty 9 lutego 1918 roku między Ukraińską Republiką Ludową a Niemcami i Austro - Węgrami przyznawał Ukrainie Chełmszczyznę i Podlasie. W klauzurze tajnej Austro - Węgry deklarowały wydzielenie z Galicji - Galicji Wschodniej i utworzenie z niej wraz z Bukowiną i Rusią Zakarpacką - ukraińskiego kraju koronnego. Traktat brzeski znalazł poparcie hierarchii Kościoła greckokatolickiego, a metropolita Szeptycki wypowiedział się, że jest sprawiedliwy, gdyż ziemie te są starą ukraińską krainą, która geograficznie i historycznie powiązana jest z Ukrainą. Podjął też starania o reaktywowanie unickiej diecezji chełmskiej, na co nie uzyskał zgody papieża. Wcześniej, bo w listopadzie 1917 roku unicki biskup przemyski J. Kocyłowski, po ogłoszeniu przez Ukraińską Centralną Radę w Kijowie niepodległości i proklamowania Ukraińskiej Republiki Ludowej w liście do wiernych, pisał o „zmartwychwstaniu Ukrainy". 21 lutego 1918 roku w liście pasterskim episkopatu greckokatolickiego zażądał on od całego duchowieństwa pracy w jednym duchu, pisząc: „Duchowni, którzy by mieli inne przekonania narodowe - aniżeli nasz naród, w sumieniu swym zobowiązani są przystosować się w całej zewnętrznej robocie do całego ogółu". Traktat brzeski został przyjęty entuzjastycznie przez Ukraińców, którzy wyrażali radość z jego postanowień uważając go za zwycięstwo narodowe. Manifestacje polskie i ukraińskie i zupełnie inna ocena traktatu spowodowały pogorszenie się stosunków polsko - ukraińskich.
Po zerwaniu umowy polsko - ukraińskiej i zajęciu z 3 na 4 listopada prawobrzeżnej części miasta Przemyśla przez Ukraińców, biskup J. Kocyłowski W czasie uroczystego nabożeństwa (4 XI 1918) poparł budowę państwa ukraińskiego z Chełmszczyzną oraz zezwolił na umieszczenie wtedy na katedrze greckokatolickiej transparentu z napisem „Boże Wielki, Jedyny, Ruś - Ukrainę chroń". Było to interpretowane przez duchowieństwo greckokatolickie jako wezwanie hierarchii greckokatolickiej do walki o budowę państwa ukraińskiego w granicach nakreślonych przez polityków ukraińskich. Formą poparcia dla walki ZURL o niepodległe państwo była odmowa biskupów ukraińskich podpisania listu pasterskiego wydanego przez biskupów polskich, po 11 listopada, z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości. W jego podtekście było poparcie dla walki, jaką toczyły wojska ukraińskie - ZURL z Polską w Galicji Wschodniej. Podobną wymowę miała odmowa przyjęcia propozycji gen. J. Bijaka, który w rozmowie z przemyskim biskupem greckokatolickim proponował mu podjęcie działań mających na celu zapewnienie spokoju na terenach objętych walkami.
Już po przegranej przez Ukraińców wojnie z Polską, biskupi greckokatoliccy wydali w Przemyślu list do wiernych, w którym czytamy: „Polskie wojska zajęły cały kraj. (...) Tysiące niewinnych ofiar, spokojnych mieszkańców jest więzionych w obozach, ginie albo głoduje i znosi niewyobrażalne fizyczne i moralne cierpienia. Wydaje się, że cały naród skazany jest na zagładę". List ten czytany w cerkwiach, był jakby wezwaniem do walki i stanowił zachętę do wstępowania w szeregi tych, którzy pragnęli ją kontynuować. Unickie biskupstwo przemyskie obejmowało swym zasięgiem Łemkowszczyznę. Na ziemiach jej istniały podziały na moskalofiłi, starorusinów i Ukraińców. Walka między tymi trzema kierunkami łączyła się ze wzrostem tendencji przechodzenia grekokatolików na prawosławie. Tendencja ta nabrała większych rozmiarów po 1918 roku.
Stosunek biskupa przemyskiego obrządku greckokatolickiego do państwa polskiego był negatywny. Traktował on państwo polskie jako okupacyjne i starał się to podkreślać przez wydawane zarządzenia do podległego mu kleru. W roku 1919.wydał zarządzenie o prowadzeniu ksiąg metrykalnych i korespondencji z władzami polskimi w języku ukraińskim. Stosunku tego nie zmieniła decyzja Rady Najwyższej, przyznającej Polsce prawa mandatariusza w Galicji Wschodniej na 25 lat (1919). J. Kocyłowski traktował ją jako przejściową i liczył prawdopodobnie na powstanie państwa ukraińskiego w niedalekiej przyszłości. Podkreślając swą niezależność od państwa polskiego, podjął decyzję obsady archidiakona kapituły greckokatolickiej swej diecezji bez uzgodnienia z władzami we Lwowie w roku 1919. Uzgodnienie takie wymagane było w okresie monarchii austro - węgierskiej. Dopiero naciski władz państwowych spowodowały, że wystąpił on o zgodę wojewody lwowskiego i uzyskał ją 21 listopada 1921 roku. Podobnie mianował nowych proboszczy parafii greckokatolickich w 1920 roku, co spowodowało dalsze zaostrzenie stosunków między biskupstwem a państwem. Wzywał też do bojkotu spisu powszechnego w 1921 roku. Podobnie jak niepodległościowe ugrupowania ukraińskie, wzywał do bojkotu wyborów do Sejmu w 1922 roku. W roku tym większość duchowieństwa greckokatolickiego odmówiła odprawienia nabożeństwa żałobnego za ś.p. Prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza, nabożeństw w związku z uznaniem granic wschodnich oraz święta 3 Maja, o co posądzano J. Kocyłowskiego, który jakoby wydał swemu duchowieństwu w tej sprawie tajne instrukcje. Działalność J. Kocyłowskiego budziła zastrzeżenia rządu, który nosił się nawet z zamiarem zwrócenia się do Stolicy Apostolskiej o jego odwołanie.
(...) Wojewoda krakowski pismem z dnia 21 III 1923 r informował MWRiOP, że grekokatolicki biskup przemyski J.Kocyłowski zlecił prowadzenie ksiąg metrykalnych w języku ukraińskim. Zwraca się do niego wbrew ustawie pismami w języku ukraińskim , a na pisma władz dotyczących ich zainteresowań w języku polskim nie odpowiada.
Państwo polskie w latach 1919-1920 przyznawało dotację w wysokości 8 718 357 koron rocznie diecezjom Małopolski Wschodniej. Diecezje greckokatolickie z sumy tej otrzymywały: lwowska 25,6%, przemyska 25%, stanisławowska 15,9%, natomiast diecezje rzymskokatolickie: lwowska 10%, przemyska 11%. Antypaństwowe stanowisko biskupa J. Kocyłowskiego spowodowało wstrzymanie rocznych dotacji państwa dla biskupstwa greckokatolickiego w Przemyślu od 1 stycznia 1923 roku do 30 listopada 1924 roku. Po przyznaniu przez Radę Ambasadorów w marcu 1923 roku praw Polski do Galicji Wschodniej - Małopolski Wschodniej, stanowisko biskupa Kocyłowskiego do państwa polskiego uległo zmianie. Wpłynęła na nią wizyta biskupa Kocyłowskiego w Watykanie, o której pisze Skrzyński, polski ambasador przy Watykanie w piśmie ściśle tajnym do Ministerstwa Spraw Zagranicznych 16 czerwca 1924 roku następująco:
„Biskup Kocyłowski dopiero na skutek presji Watykanu był u mnie. (...) Biskup powiedział mi, że przeszłego roku tak on, jak Metropolita Szeptycki otrzymali od Papieża stanowcze dyrektywy, by polityką się nie zajmowali, by ich zachowywanie się lojalne wobec państwa polskiego i rządu było bez zarzutu i by w tym duchu wpływali na kler. (...) Biskup Kocyłowski ściśle poufnie opowiadał mi, że Papież pytał go bardzo dokładnie o wszystko i że wydał mu się pełen troski, by wreszcie lepsze stosunki mogły zapanować między Rusinami a państwem polskim. Gdy pytany przez niego o sprawę pensji, opowiedział, jaką odpowiedź otrzymał co do tego nuncjusz, Papież po długim namyśle powiedział tylko: Tak widzę, że trudno dogodzić, ale że odpowiadają, iż nie jesteście przyjaciółmi Polski niech nie wpływa na to byście nie byli przyjaciółmi".
Skarżył się też Kocyłowski na trudności, na jakie napotykał się ze strony władz. Wyliczał, że nie otrzymuje poborów od państwa, że ma opłacany tylko jeden etat w seminarium, a potrzeba mu pięciu, że kapelan prawosławny Wojska Polskiego otrzymał do użytku kaplicę na dawnym cmentarzu niemieckim, a nie w koszarach, co grozi rozszerzaniem się prawosławia wśród ludności cywilnej. Opowiadał, że w wyniku rozmowy z Papieżem złożył wizytę wojewodzie lwowskiemu. Opowiadał również ambasadorowi, że ma trudności wobec zajmowanego przez rząd do niego stanowiska. Żalił się, że na jego interwencję Nuncjusz odpisał mu: „że rząd płaci tylko biskupom, którzy są przyjaciółmi Polski". J. Kocyłowski mówił do ambasadora, że wygląda jakby się on nie miał za obywatela polskiego, lecz jakby rząd go za takiego uważał.
Pod wpływem tej rozmowy, ambasador zaproponował w Warszawie wypłatę wynagrodzenia Kocyłowskiemu, zapewnienia środków finansowych na płace 5 profesorów seminarium duchownego oraz rozważenie przeniesienia kaplicy prawosławnej do jakiegoś obiektu w koszarach. Sądził, że te ustępstwa winny wpłynąć na zmianę stosunku Kocyłowskiego do państwa i Polaków. Mylił się jednak srodze. Pismo ambasadora Polski przy Watykanie odniosło pozytywny skutek. Rząd postanowił wypłacać pobory J. Kocyłowskiemu, a także profesorom jego greckokatolickiego seminarium. Przeniósł też kaplicę prawosławną z dotychczas użytkowanej na cmentarzu w obręb koszar wojskowych.
Wizyty biskupa J. Kocyłowskiego u ambasadora i wojewody lwowskiego oraz oficjalne wyciszenie wrogich państwu wypowiedzi dały mu korzyści. Wstrzymanie płac dla J. Kocyłowskiego przez rząd było bowiem bardzo boleśnie przez niego odczute. Zmuszało też do opłacania profesorów seminarium z dochodów, jakie przynosiły mu posiadane nieruchomości tak w mieście (kamienice), jak też majątki ziemskie. A dochody te były znaczne, mimo użalania się biskupa na ich brak, i przewyższały dochody biskupstwa rzymskokatolickiego w Przemyślu. Biskup Kocyłowski zaprzestał wrogich wypowiedzi przeciw państwu polskiemu, ale tolerował antypolskie wystąpienia swych księży, nawet po podpisaniu konkordatu zobowiązującego go do lojalności wobec państwa polskiego i jego rządu, i zobowiązania, że będzie tego wymagał od swego duchowieństwa. Wtedy też we wszystkich cerkwiach 3 maja odbyły się wyjątkowo nabożeństwa za pomyślność Polski, o czym informował m.in. starosta jasielski. Biskup J. Kocyłowski zachęcał podległych mu księży do włączenia się w pracę ukraińskich organizacji kulturalno - oświatowych i spółdzielczych. Ich aktywny udział w pracach tych organizacji był przez niego traktowany jako wkład duchowieństwa greckokatolickiego w umacnianie poczucia odrębności narodu ukraińskiego od polskiego. Udział księży greckokatolickich w organizacjach społecznych i politycznych był odnotowywany w sprawozdaniach sytuacyjnych starostw.
Biskup J. Kocyłowski tolerował antypolskie wystąpienia księży greckokatolickich. Zdarzały się też gorszące wiernych ekscesy duchownych. Przykładem może być m.in. nabożeństwo odprawiane w cerkwi w Wysowej z okazji Święta Niepodlegości 1931 roku, w czasie którego wierni starorusini odśpiewali na cześć Polski „mnohoje lita", a Polacy „Boże coś Polskę", na co oburzony duchowny zareagował zamknięciem carskich wrót i ostentacyjnym wyjściem z cerkwi. W tym samym roku księża greckokatoliccy zbojkotowali - wbrew konkordatowi - święto państwowe m.in. w miejscowościach: Czarna, Wołowce, Bednarka, Rozdziel, Mącina Wielka. Dużą rolę w umacnianiu nastrojów antypolskich i szerzeniu nacjonalizmu odgrywali, podobnie jak w czasie wojny polsko - ukraińskiej, księża greckokatoliccy. Na terenie omawianych powiatów województwa lwowskiego (według danych wojewody lwowskiego) w 1924 roku było ogółem 279 duchownych greckokatolickich, z których przyjaźnie ustosunkowanych do narodu polskiego i państwa było 55, obojętnych na sprawy konfliktu 108, nieprzyjaźnie ustosunkowanych 72, a czynnych wrogo 44.
(...)
Na terenie wchodzącym w skład greckokatolickiej diecezji przemyskiej zlokalizowane były liczne garnizony Wojska Polskiego. Największy był w Przemyślu, w którym mieściła się również siedziba DOK X. W garnizonach tych służyli żołnierze wyznania katolickiego (obrządku rzymskokatolickiego i greckokatolickiego) oraz prawosławia. W czasach zaboru austro - węgierskiego był zwyczaj uczestniczenia wojska w święcie Jordanu. W czasie tej uroczystości i święcenia wody, duchowni greckokatoliccy odmawiali modły za cesarza Franciszka Józefa, a po jego śmierci - cesarza Karola. Ponieważ inicjatywa zaproszenia żołnierzy obrządku greckokatolickiego nie wychodziła od proboszczy organizujących procesje, dowódcy garnizonów zwrócili się w 1927 roku do miejscowych duchownych greckokatolickich z propozycją udziału żołnierzy WP obrządku greckokatolickiego w święcie Jordanu. Nie otrzymali jednak zaproszeń, tak że wojsko nie brało udziału w procesjach organizowanych w Przemyślu, Radymnie, Jarosławiu, Gródku Jagiellońskim i Sanoku. Również w latach następnych żołnierze nie brali udziału w święcie Jordanu.
W 1932 roku dowódca garnizonu przemyskiego WP zwrócił się do miejscowej parafii greckokatolickiej, organizującej święto Jordanu, z propozycją udziału wojska z orkiestrą. Propozycja ta została odrzucona przez parocha, który uzasadnił odmowę tym, że udział wojska oraz polskich urzędników może doprowadzić „do obraźliwych okrzyków, czy nawet ekscesów". Na drugi rok powtórzono propozycję z podobnym skutkiem. Odmowę poparł również biskup J. Kocyłowski, co wywołało oburzenie polskiej społeczności miasta, o czym pisała „Ziemia Przemyska" w 1933 roku. Dopiero w roku 1935 odbyły się w mieście trzy procesje i święcenie wody nad Sanem, jedna z udziałem żołnierzy obrządku greckokatolickiego, orkiestrą wojskową, przedstawicielami władz miasta, starostwa i nielicznych mieszkańców obrządku greckokatolickiego i rzymskokatolickiego, druga procesja ludności greckokatolickiej prowadzonej przez miejscowego parocha oraz trzecia - żołnierzy prawosławnych, również z orkiestrą, przedstawicielami władz, petlurowców oraz nielicznych rzymskokatolików. Procesje wojskowe prowadzili kapelani wojskowi greckokatoliccy i prawosławni.
Odmowa możliwości udziału WP w procesjach organizowanych w święta Jordanu przez parocha greckokatolickiego, posiadającego poparcie biskupa Kocyłowskiego, spowodowana była tym, że w czasie procesji i święcenia wody należało odmówić modlitwę za Prezydenta Rzeczypospolitej i Wojsko Polskie. Odmawiali ją kapelani wojskowi tak greckokatoliccy jak też prawosławni, ale nie chcieli tego uczynić kapłani greckokatoliccy podlegli biskupowi Kocyłowskiemu. Konflikt związany z obchodami święta Jordanu świadczył o stosunku kleru greckokatolickiego do państwa polskiego i Polaków. Był jednym z elementów prowadzonej przez kler greckokatolicki antypolskiej akcji. Od 1935 roku procesje połączone ze święceniem wody na święto Jordanu odbywały się na terenie wszystkich garnizonów WP przemyskiej diecezji greckokatolickiej, ale były organizowane przez wojskowych kapelanów greckokatolickich. Jedynie w Sanoku do roku 1936 odbywało się święto Jordanu przy udziale wojska, orkiestry wojskowej, władz miejskich i ludności greckokatolickiej i rzymskokatolickiej. W czasie tego święta nabożeństwo odprawiał ks. Bazyli Maściuch, kierujący Apostolską Administracją Łemkowszczyzny. W czasie święta Jordanu prawosławnego w Przemyślu kapelan przemawiał po polsku, a na zakończenie śpiewano hymn państwowy. Był on również śpiewany w czasie święta Jordanu zorganizowanego dla żołnierzy greckokatolickich. Na 3 Maja 1939 roku, jak donosiła „Pobudka", budynek Narodnego Domu, bursy ukraińskiej, seminarium greckokatolickiego, pałac biskupa Kocyłowskiego oraz kapituła unicka nie zostały udekorowane flagami państwowymi. Był to swoisty dowód na stosunek do państwa polskiego.
(...)
W związku z powtarzającymi się zabójstwami ludności polskiej na Wołyniu, we Wschodniej Małopolsce oraz w diecezji przemyskiej, [przemyski biskup rzymskokatolicki Franciszek Barda - P.J.] prowadził korespondencję z arcybiskupem lwowskim B. Twardowskim. W roku 1943 wystosował do niego list z prośbą o interwencję u arcybiskupa A. Szeptyckiego w tej sprawie. Wiedział o fiasku rozmów i korespondencji, jaką prowadził z arcybiskupem Szeptyckim arcybiskup lwowski Twardowski. W rozmowach z przedstawicielami RGO w Przemyślu, którzy w porozumieniu z okupacyjnymi władzami Generalnego Gubernatorstwa, namawiali go o wydanie listu pasterskiego wzywającego do zaprzestania walk polsko - ukraińskich, odmówił, obawiając się obciążenia za nie Polaków i widząc również brak zainteresowania i reakcji ze strony Cerkwi greckokatolickiej. Stosunki biskupa Bardy z biskupem obrządku greckokatolickiego były oziębłe, gdyż J. Kocyłowski, utrzymujący od lat przyjazne relacje z A. Szeptyckim, aprobował jego politykę wobec państwa polskiego przed wojną i w czasie jej trwania. Takie ich kontakty wynikały też z cichej zgody J. Kocyłowskiego na angażowanie się duchowieństwa greckokatolickiego we współpracę z okupantem niemieckim oraz udziału Kocyłowskiego w uroczystościach, związanych z przyjmowaniem ochotników do SS Galizien w Przemyślu i jego proniemieckie wystąpienie w czasie tej uroczystości.
(...)
Przygotowania III Rzeszy do najazdu na ZSRR były wiadome działaczom OUN oraz urzędującemu w Krakowie przewodniczącemu UCK W. Kubijowyczowi, a za ich pośrednictwem niektórym duchownym greckokatolickim. Należy sądzić, że również biskup J.Kocyłowski mógł wiedzieć o zbliżającym się najeździe wojsk niemieckich na ZSRR. Prawdopodobnie w czasie pierwszych walk niemiecko - sowieckich o Przemyśl wyjechał J. Kocyłowski do klasztoru o.o. Bazylianów w Dobromilu, gdzie po zajęciu go przez wojska niemieckie wziął udział w organizowanym przez ihumena tegoż klasztoru przyjęciu dla oficerów niemieckich.
Wybuch wojny i postępy wojsk niemieckich, zajęcie przez nie Lwowa i dalsze posuwanie się na wschód, zmieniało sytuację polityczną. Mimo nieuznania przez Niemców utworzonego przez OUN-B 30 czerwca rządu we Lwowie i aresztowania jego organizatorów, metropolita A. Szeptycki wezwał 10 lipca podległe mu duchowieństwo do popierania rządów niemieckich, a we wrześniu 1941 roku po zajęciu przez Niemcy Kijowa, przesłał do Hitlera gratulacje w związku z zajęciem tego miasta. W telegramie zapewniał o swych modlitwach o błogosławieństwo dla wodza wielkiej Rzeszy. Stanowisko A. Szeptyckiego, uznawanego przez wiernych i duchownych greckokatolickich za duchowego przywódcę narodu ukraińskiego, miało duże znaczenie dla duchownych, traktujących je jako wskazówkę dla swej dalszej działalności i stosunku do niemieckiego okupanta.
Po zajęciu prawobrzeżnej części Przemyśla przez wojska niemieckie 28 czerwca 1941 roku, ukraińscy nacjonaliści postanowili zwołać, za zgodą wojskowych władz niemieckich, uroczysty wiec ludności mający być podziękowaniem za uwolnienie ich spod okupacji sowieckiej. 7 lipca na Rynku przemyskim odbyła się duża manifestacja przy udziale ludności ukraińskiej Przemyśla i okolicznych wsi. W uroczystości tej na trybunie honorowej obok znanych nacjonalistów ukraińskich z zachodniej części miasta - Zasania znaleźli się również duchowni greckokatoliccy z biskupem J. Kocyłowskim. Zebrani na udekorowanej flagami niemieckimi i ukraińskimi trybunie wygłosili szereg przemówień. Wiec otworzył przewodniczący Ukraińskiego Komitetu w Przemyślu inż. Kotyk, a po nim wystąpili: sekretarz Ukraińskiego Komitetu Mykyta, przedstawiciel OUN Borys Witoszynśkyj, przedstawicielka kobiet profesor Dubljancewa. Uroczystość tę i wystąpienia mówców, wyrażających się entuzjastycznie o uwolnieniu ich przez wojska III Rzeszy spod jarzma sowieckiego i polskiego, opisuje jednodniówka wydana z tej okazji „Swiato Radosti" z datą 10 lipca 1941 roku. Zamieszcza ona tekst depeszy Ukraińskiego Komitetu w Przemyślu, wysłanej do „Fuhrera niemieckiego narodu i wielkich Niemiec". Tekst jej zawiera m.in. następujące zdania:
„Ukraińscy mieszkańcy książęcego grodu Przemyśla przekazują wyrazy najgłębszego uznania (...) armii i wdzięczność za wyzwolenie z polskiego i moskiewsko-żydowskiego jarzma. (...) Przysięgamy wieczną przyjaźń przypieczętowaną krwią niemieckiego żołnierza i ukraińskich powstańców i mężczyzn. Wierni tej przysiędze poświęcimy wszystkie swoje siły i spełnimy wszystkie wymagania, aby przez odbudowę naszej ojczyzny stać się godnymi współbudowniczymi wielkich Niemiec i stworzenia nowego porządku we wschodniej Europie zgodnie z planami i ideami fuhrera niemieckiego narodu".
Podobne uroczystości odbywały się w innych miastach. Bezpośrednie angażowanie się biskupa J. Kocyłowskiego w uroczystość powitania wojsk niemieckich w Przemyślu 7 lipca 1941 roku, wskazuje na jego stosunek do państwa polskiego i Polaków. Jak można ocenić udział J. Kocyłowskiego w tej uroczystości w świetle konkordatu? Konkordat obowiązywał i zawierał tekst przysięgi na wierność państwu polskiemu. W toczącej się wojnie, w której naród polski walczył z hitlerowskimi Niemcami, stanowisko biskupa J. Kocyłowskiego było skrajnie nielojalne.
Po zajęciu Birczy przez wojska niemieckie w czerwcu 1941 roku, dotarły do niej grupy młodzieży OUN, które zorganizowały zebranie, na którym powołano miejscowe ukraińskie władze. Prawdopodobnie powołano UDK, w skład którego weszli: ks. greckokatolicki Iwan Łebedowicz jako przewodniczący, dr Unicki odpowiedzialny za sprawy kultury, dr Kozij odpowiedzialny za sprawy finansowe, Łew Pryszłiak - za sprawy organizacyjne. Na burmistrza miasteczka Birczy powołano Iwana Łomińskiego, a na wójta gminy zbiorowej Konstantego Melnyka. Komendantem policji został Iwan Harabacz, a jego zastępcą Iwan Choma. Na całym terenie birczańskim władzę przejęli Ukraińcy, zajmując stanowiska sołtysów i kierowników szkół. W Kuźminie kierownictwo szkoły objął Stepan Stebelski. Podobnie było w spółdzielniach i innych organizacjach gospodarczych.
J. Kocyłowski i duchowni z jego diecezji utrzymywali kontakty z UCK w Krakowie oraz z lokalnymi jego strukturami. Przykład ich biskupa był dla nich wskazówką do podejmowania działań. Duchowieństwo ukraińskie było wykorzystywane przez niemieckiego okupanta do zachęcania wiernych w wywiązywaniu się ich z nakładanych przez okupanta kontyngentów, zachęcania do dobrowolnych wyjazdów na roboty do III Rzeszy, wykonywania zaleceń władz okupacyjnych itp. Przyjęło też, aczkolwiek niechętnie, przekazywanie dzwonów dla potrzeb armii niemieckiej. Na Łemkowszczyźnie cerkwie musiały przekazać wszystkie dzwony dla potrzeb armii. Starania administratora AAŁ u władz niemieckich, aby pozostawić w każdej cerkwi przynajmniej jeden dzwon, pozostały bezskuteczne. Nie zawsze duchowni greckokatoliccy ustosunkowywali się entuzjastycznie do zarządzeń niemieckich obciążających ludność wiejską, a jeżeli to czynili to w imię uzyskania poparcia w budowie jakiejś przynajmniej namiastki państwa ukraińskiego, co wymagało ich zdaniem poświęceń.
Ks. W. Piętowski pisze, że po zajęciu omawianego terenu przez wojska niemieckie, większość księży greckokatolickich odnosiła się przychylnie do okupanta niemieckiego, a wrogo do ludności polskiej. Podaje też, że w powiatach dystryktu krakowskiego, znajdujących się w obecnych granicach państwa polskiego, działało 35 duchownych greckokatolickich wrogo ustosunkowanych do państwa polskiego i Polaków i aktywnie popierających OUN. Nawet księża greckokatoliccy, poprawnie odnoszący się do Polaków przed wybuchem wojny niemiecko - polskiej, zmienili swój stosunek na wrogi.
W 1943 roku Niemcy w wyniku starań UCK, a osobiście W. Kubijowycza, przystąpili do organizowania ochotniczej dywizji SS Galizien. Do wstępowania do niej zachęcali duchowni greckokatoliccy. Akcję werbunkową prowadzono bardzo aktywnie, wykorzystując również cerkiew. Przykładem może być wieś Młyny, w której po nabożeństwie w cerkwi, miejscowa stygmatyczka Anastazja Wołoszyn, zwróciła się do zgromadzonych z apelem: „By teraz, gdy wojsko niemieckie tak bohatersko walczy i ginie na Wschodzie wśród śniegów i mrozów za wolność także Ukraińców, nie siedzieć bezczynnie. Powstaje (...) dywizja „Hałyczyna" (SS Galizien), niech wszyscy sprawę dywizji poprą, a chłopcy niech osobiście zgłaszają się w jej szeregi, by wywalczyć niepodległą Ukrainę".
Negatywny wpływ na ludność polską miały uroczystości przyjmowania ochotników do SS Galizien w Sanoku, Jarosławiu, Przemyślu. Udział w uroczystości przemyskiej wziął biskup Kocyłowski, a w Sanoku Administrator Apostolski Łemkowszczyzny ks. O. Malinowśkyj. Padało wiele słów poparcia dla III Rzeszy i Hitlera oraz deklaracja wierności wobec niemieckiego sojusznika.
Od 1942 roku nastąpiły morderstwa ludności polskiej na Wołyniu. Rozszerzały się one stopniowo na tereny Małopolski Wschodniej, obejmując wschodnie tereny rzymskokatolickiej diecezji przemyskiej, a także diecezji lubelskiej. Zdarzały się też zabójstwa księży. Pierwszy taki przypadek na księdzu rzymskokatolickim odnotowano w Tuligłowach 9 marca 1943 roku, gdzie został zastrzelony przez syna popa Jarki z Boratyna proboszcz ks. Władysław Selwa. Listy arcybiskupa B. Twardowskiego oraz naciski niemieckie
na arcybiskupa A. Szeptyckiego, spowodowane destabilizacją sytuacji na zapleczu frontu, doprowadziły do wydania listu pasterskiego przez arcybiskupa A. Szeptyckiego wraz z biskupami J. Kocyłowskim i G. Chomyszynem. W liście tym, napisanym w listopadzie 1943 roku przez biskupów greckokatolickich pod tytułem „Wspólne posłanie wszystkich ukraińskich ordynariuszy, koadiutora metropolii, wszystkich biskupów pomocniczych, Apostolskich Administratorów i Wizytatorów. Wszystkiemu duchowieństwu i wszystkim wiernym" , pisali między innymi:
„Jak zawsze, tak i teraz przestrzegamy was przed wszelką nienawiścią, bo nie tylko w prywatnym, ale i w społecznym i politycznym życiu chrześcijanin nie może nienawidzić i największego wroga. (...) Dostrzegane są takie jaskrawe, straszne zbrodnie, wyraźnie krzyczące o pomstę do nieba, co człowiek, który uważa się za chrześcijanina, musi z obrzydzeniem odwracać się od zabójcy i tych ludzi, co mają ręce splamione niewinną ludzką krwią".
List ten w okresie, gdy na Kresach miały miejsce napady OUN-UPA na ludność polską, mieszkającą na wsiach, połączone z bestialskim mordowaniem niewinnych kobiet, dzieci i starców, nie odegrały żadnego znaczenia. Biskupi greckokatoliccy nie określili w nim nazwy zbrodniczych organizacji i ofiar ich mordów - Polaków. Szeptycki w czasie swej wieloletniej kadencji nigdy nie potępiał zbrodni, dokonywanej na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich. Piętnował natomiast wszelkie zabójstwa dokonywane na Ukraińcach.
(...)
Według ks. W. Piętowskiego antypolskie wystąpienia księży greckokatolickich miały miejsce m.in. w Manasterzu koło Wiązownicy, Krzeczowicach, Miękiszu Nowym, Tuligłowach, Rozborzu, Mirocinie. Rzutowało to na stosunki polsko - ukraińskie na omawianym terenie. Należy sądzić, że wpływ na te wystąpienia miał biskup Kocyłowski oraz arcybiskup Szeptycki. Tego ostatniego określano jako wybitnie antypolskiego i ponoszącego odpowiedzialność za morderstwa ludności polskiej, ale są historycy, którzy wyrażają odmienne opinie. O podzielaniu poglądów OUN-UPA przez duchownych greckokatolickich świadczy odmawianie odprawiania mszy za tych grekokatolików, którzy zginęli z rąk UPA, a zakonnice bazylianki odmawiały przyjęcia do zakonu córek, których ojcowie ponieśli śmierć z rąk UPA. Nie wszyscy duchowni greckokatoliccy podzielali antypolskie poglądy działaczy OUN. Byli też tacy, którzy potępiali stosowane metody walki o niepodległe państwo ukraińskie. Wśród nich byli ustosunkowani pozytywnie do Polaków i tacy, którzy stronili od polityki, zajmując się tylko działalnością duszpasterską. Przychylnie do Polaków byli ustosunkowani duchowni uniccy m.in. w Krównikach, Polańczyku, Zapałowie, Tarnawie Dolnej, Rajskiem, Wysocku. Niektórzy z księży greckokatolickich wstawiali się za Polakami, którym groziło aresztowanie przez Niemców, m.in. w Majdanie Sieniawskim. Jedynym księdzem, według ks. Piętowskiego, który w okresie okupacji niemieckiej rozmawiał po polsku z duchownymi obrządku rzymskokatolickiego, był ksiądz unicki w Rajskiem.
Niektórzy księża greckokatoliccy w głoszonych kazaniach do wiernych, podburzali ich przeciwko ludności polskiej, a nawet wzywali do wystąpień przeciwko nim. Współpraca duchownych greckokatolickich z okupantem niemieckim skierowana była na szkodę ludności polskiej. Oburzenie ludności polskiej wywoływały uroczystości religijne, związane z sypaniem symbolicznych mogił Polski, połączone z zakopywaniem kajdan, w jakich miała żyć ludność ukraińska w czasach „okupacji polskiej". Mogiły takie powstały między innymi w miejscowościach: Węglówka, Sanoczek, Słonne, Krzeczowice, Żmijowiska, Łętownią, Cetula, Radawa, Zagórz. Budowa i uroczystości kościelne przy poświęcaniu „mogił Polski", wywoływała oburzenie ludności polskiej i podsycała wzajemne uprzedzenia (...) .
[Tenże ks. Władysław Piętowski charakteryzując postawę arcybiskupa A. Szeptyckiego pisze, że Szeptycki był zmienny w swych poglądach, „gotów jak bluszcz owinąć się wokół kogokolwiek: Austrii, Rosji carskiej, Niemiec hitlerowskich, Rosji sowieckiej, ale nigdy Polski" - przypis Autora - P.J.]
(...)
Na stosunek [powojennych] władz [w Polsce] do biskupa J. Kocyłowskiego rzutował jego udział w uroczystościach związanych z przyjęciem ochotników do SS Galizien - Hałyczyna w Przemyślu i wygłoszone kazanie, o którym wspomniano uprzednio, a także przychylny stosunek większości księży greckokatolickich do OUN w czasie okupacji niemieckiej i po jej zakończeniu. Do księży nastawionych wrogo do państwa polskiego i Polaków należeli m.in. proboszczowie greckokatoliccy w Uluczu, Leszczawie Górnej (ks. Ignacy Federkiewicz), Rybotyczach (ks. A. Hajdukiewicz), Krzywczy (ks. J. Tomaszewski), Łukawicy (ks. A. Steranko), Krywem (ks. Radijo), Miękiszu Nowym (ks. J. Liszczyński), Żmijowiskach (ks. I. Tarasowicz), Cetuli (ks. J. Bury), Dobrej, Hłomczy, Tyrawie Solnej.
(...)
W czasie repatriacji ludności ukraińskiej do USRR wyjechało w latach 1944-1946 z wiernymi około 300 księży greckokatolickich. Władze sowieckie w Polsce starały się bezskutecznie nakłonić biskupa greckokatolickiego Jozefata Kocyłowskiego do skierowania do wiernych listu pasterskiego, popierającego repatriację do USRR. W zaistniałej sytuacji biskup Kocyłowski zwracał się do biskupa diecezji rzymskokatolickiej w Przemyślu Franciszka Bardy o ochronę pozostawionych bez opieki cerkwi i znajdujących się w nich sakramentów. Z drugiej strony, gdy biskup Barda zwrócił się do biskupa Kocyłowskiego o udostępnienie opuszczonej plebanii i cerkwi w Rozborzu Okrągłym zamieszkanym przez Polaków i Ukraińców, „biskup Kocyłowski odpowiedział po rusku i powtórzył trzykrotnie: Wychodząc ze stanowiska ukraińskiego - nie pozwalam".
(...)
Stosunek biskupa Kocyłowskiego do Polski i Polaków był wrogi, o czym świadczy milcząca aprobata antypolskich działań OUN-UPA. W liście arcybiskupa Bolesława Twardowskiego do arcybiskupa Szeptyckiego i biskupa Kocyłowskiego z 30 lipca 1943 roku Twardowski pisał o nastrojach ukraińskich i o głoszeniu haseł wyniszczenia polskiego żywiołu zamieszkującego w Małopolsce Wschodniej. List ten pozostał bez odpowiedzi merytorycznej. Na list biskupa Franciszka Bardy do biskupa J. Kocyłowskiego, skierowany 15 grudnia 1944 roku w sprawie panujących w diecezji przemyskiej stosunków, otrzymał odpowiedź, w której biskup Kocyłowski użalał się tylko, że księża greckokatoliccy są prześladowani przez ludność polską. Biskup Kocyłowski był nacjonalistą ukraińskim, popierającym księży greckokatolickich w ich pracy w organizacjach kulturalno - oświatowych i spółdzielczych. Tolerował też działalność księży w OUN i ich antypolskie wystąpienia. A. Nałęcz pisze, że nierzadko cerkiew służyła za punkt wyjścia antypolskim akcjom, podejmowano w niej często naukę pieśni, jak np. „Ne pora Lachom i Moskalom służyły". O poczynaniach swych kapłanów wiedział Kocyłowski, lecz nie starał się im zapobiegać, a nawet bronił swych kapłanów występujących przeciwko państwu polskiemu i Polakom. [4]
Po zerwaniu umowy polsko - ukraińskiej i zajęciu z 3 na 4 listopada prawobrzeżnej części miasta Przemyśla przez Ukraińców, biskup J. Kocyłowski W czasie uroczystego nabożeństwa (4 XI 1918) poparł budowę państwa ukraińskiego z Chełmszczyzną oraz zezwolił na umieszczenie wtedy na katedrze greckokatolickiej transparentu z napisem „Boże Wielki, Jedyny, Ruś - Ukrainę chroń". Było to interpretowane przez duchowieństwo greckokatolickie jako wezwanie hierarchii greckokatolickiej do walki o budowę państwa ukraińskiego w granicach nakreślonych przez polityków ukraińskich. Formą poparcia dla walki ZURL o niepodległe państwo była odmowa biskupów ukraińskich podpisania listu pasterskiego wydanego przez biskupów polskich, po 11 listopada, z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości. W jego podtekście było poparcie dla walki, jaką toczyły wojska ukraińskie - ZURL z Polską w Galicji Wschodniej. Podobną wymowę miała odmowa przyjęcia propozycji gen. J. Bijaka, który w rozmowie z przemyskim biskupem greckokatolickim proponował mu podjęcie działań mających na celu zapewnienie spokoju na terenach objętych walkami.
Już po przegranej przez Ukraińców wojnie z Polską, biskupi greckokatoliccy wydali w Przemyślu list do wiernych, w którym czytamy: „Polskie wojska zajęły cały kraj. (...) Tysiące niewinnych ofiar, spokojnych mieszkańców jest więzionych w obozach, ginie albo głoduje i znosi niewyobrażalne fizyczne i moralne cierpienia. Wydaje się, że cały naród skazany jest na zagładę". List ten czytany w cerkwiach, był jakby wezwaniem do walki i stanowił zachętę do wstępowania w szeregi tych, którzy pragnęli ją kontynuować. Unickie biskupstwo przemyskie obejmowało swym zasięgiem Łemkowszczyznę. Na ziemiach jej istniały podziały na moskalofiłi, starorusinów i Ukraińców. Walka między tymi trzema kierunkami łączyła się ze wzrostem tendencji przechodzenia grekokatolików na prawosławie. Tendencja ta nabrała większych rozmiarów po 1918 roku.
Stosunek biskupa przemyskiego obrządku greckokatolickiego do państwa polskiego był negatywny. Traktował on państwo polskie jako okupacyjne i starał się to podkreślać przez wydawane zarządzenia do podległego mu kleru. W roku 1919.wydał zarządzenie o prowadzeniu ksiąg metrykalnych i korespondencji z władzami polskimi w języku ukraińskim. Stosunku tego nie zmieniła decyzja Rady Najwyższej, przyznającej Polsce prawa mandatariusza w Galicji Wschodniej na 25 lat (1919). J. Kocyłowski traktował ją jako przejściową i liczył prawdopodobnie na powstanie państwa ukraińskiego w niedalekiej przyszłości. Podkreślając swą niezależność od państwa polskiego, podjął decyzję obsady archidiakona kapituły greckokatolickiej swej diecezji bez uzgodnienia z władzami we Lwowie w roku 1919. Uzgodnienie takie wymagane było w okresie monarchii austro - węgierskiej. Dopiero naciski władz państwowych spowodowały, że wystąpił on o zgodę wojewody lwowskiego i uzyskał ją 21 listopada 1921 roku. Podobnie mianował nowych proboszczy parafii greckokatolickich w 1920 roku, co spowodowało dalsze zaostrzenie stosunków między biskupstwem a państwem. Wzywał też do bojkotu spisu powszechnego w 1921 roku. Podobnie jak niepodległościowe ugrupowania ukraińskie, wzywał do bojkotu wyborów do Sejmu w 1922 roku. W roku tym większość duchowieństwa greckokatolickiego odmówiła odprawienia nabożeństwa żałobnego za ś.p. Prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza, nabożeństw w związku z uznaniem granic wschodnich oraz święta 3 Maja, o co posądzano J. Kocyłowskiego, który jakoby wydał swemu duchowieństwu w tej sprawie tajne instrukcje. Działalność J. Kocyłowskiego budziła zastrzeżenia rządu, który nosił się nawet z zamiarem zwrócenia się do Stolicy Apostolskiej o jego odwołanie.
(...) Wojewoda krakowski pismem z dnia 21 III 1923 r informował MWRiOP, że grekokatolicki biskup przemyski J.Kocyłowski zlecił prowadzenie ksiąg metrykalnych w języku ukraińskim. Zwraca się do niego wbrew ustawie pismami w języku ukraińskim , a na pisma władz dotyczących ich zainteresowań w języku polskim nie odpowiada.
Państwo polskie w latach 1919-1920 przyznawało dotację w wysokości 8 718 357 koron rocznie diecezjom Małopolski Wschodniej. Diecezje greckokatolickie z sumy tej otrzymywały: lwowska 25,6%, przemyska 25%, stanisławowska 15,9%, natomiast diecezje rzymskokatolickie: lwowska 10%, przemyska 11%. Antypaństwowe stanowisko biskupa J. Kocyłowskiego spowodowało wstrzymanie rocznych dotacji państwa dla biskupstwa greckokatolickiego w Przemyślu od 1 stycznia 1923 roku do 30 listopada 1924 roku. Po przyznaniu przez Radę Ambasadorów w marcu 1923 roku praw Polski do Galicji Wschodniej - Małopolski Wschodniej, stanowisko biskupa Kocyłowskiego do państwa polskiego uległo zmianie. Wpłynęła na nią wizyta biskupa Kocyłowskiego w Watykanie, o której pisze Skrzyński, polski ambasador przy Watykanie w piśmie ściśle tajnym do Ministerstwa Spraw Zagranicznych 16 czerwca 1924 roku następująco:
„Biskup Kocyłowski dopiero na skutek presji Watykanu był u mnie. (...) Biskup powiedział mi, że przeszłego roku tak on, jak Metropolita Szeptycki otrzymali od Papieża stanowcze dyrektywy, by polityką się nie zajmowali, by ich zachowywanie się lojalne wobec państwa polskiego i rządu było bez zarzutu i by w tym duchu wpływali na kler. (...) Biskup Kocyłowski ściśle poufnie opowiadał mi, że Papież pytał go bardzo dokładnie o wszystko i że wydał mu się pełen troski, by wreszcie lepsze stosunki mogły zapanować między Rusinami a państwem polskim. Gdy pytany przez niego o sprawę pensji, opowiedział, jaką odpowiedź otrzymał co do tego nuncjusz, Papież po długim namyśle powiedział tylko: Tak widzę, że trudno dogodzić, ale że odpowiadają, iż nie jesteście przyjaciółmi Polski niech nie wpływa na to byście nie byli przyjaciółmi".
Skarżył się też Kocyłowski na trudności, na jakie napotykał się ze strony władz. Wyliczał, że nie otrzymuje poborów od państwa, że ma opłacany tylko jeden etat w seminarium, a potrzeba mu pięciu, że kapelan prawosławny Wojska Polskiego otrzymał do użytku kaplicę na dawnym cmentarzu niemieckim, a nie w koszarach, co grozi rozszerzaniem się prawosławia wśród ludności cywilnej. Opowiadał, że w wyniku rozmowy z Papieżem złożył wizytę wojewodzie lwowskiemu. Opowiadał również ambasadorowi, że ma trudności wobec zajmowanego przez rząd do niego stanowiska. Żalił się, że na jego interwencję Nuncjusz odpisał mu: „że rząd płaci tylko biskupom, którzy są przyjaciółmi Polski". J. Kocyłowski mówił do ambasadora, że wygląda jakby się on nie miał za obywatela polskiego, lecz jakby rząd go za takiego uważał.
Pod wpływem tej rozmowy, ambasador zaproponował w Warszawie wypłatę wynagrodzenia Kocyłowskiemu, zapewnienia środków finansowych na płace 5 profesorów seminarium duchownego oraz rozważenie przeniesienia kaplicy prawosławnej do jakiegoś obiektu w koszarach. Sądził, że te ustępstwa winny wpłynąć na zmianę stosunku Kocyłowskiego do państwa i Polaków. Mylił się jednak srodze. Pismo ambasadora Polski przy Watykanie odniosło pozytywny skutek. Rząd postanowił wypłacać pobory J. Kocyłowskiemu, a także profesorom jego greckokatolickiego seminarium. Przeniósł też kaplicę prawosławną z dotychczas użytkowanej na cmentarzu w obręb koszar wojskowych.
Wizyty biskupa J. Kocyłowskiego u ambasadora i wojewody lwowskiego oraz oficjalne wyciszenie wrogich państwu wypowiedzi dały mu korzyści. Wstrzymanie płac dla J. Kocyłowskiego przez rząd było bowiem bardzo boleśnie przez niego odczute. Zmuszało też do opłacania profesorów seminarium z dochodów, jakie przynosiły mu posiadane nieruchomości tak w mieście (kamienice), jak też majątki ziemskie. A dochody te były znaczne, mimo użalania się biskupa na ich brak, i przewyższały dochody biskupstwa rzymskokatolickiego w Przemyślu. Biskup Kocyłowski zaprzestał wrogich wypowiedzi przeciw państwu polskiemu, ale tolerował antypolskie wystąpienia swych księży, nawet po podpisaniu konkordatu zobowiązującego go do lojalności wobec państwa polskiego i jego rządu, i zobowiązania, że będzie tego wymagał od swego duchowieństwa. Wtedy też we wszystkich cerkwiach 3 maja odbyły się wyjątkowo nabożeństwa za pomyślność Polski, o czym informował m.in. starosta jasielski. Biskup J. Kocyłowski zachęcał podległych mu księży do włączenia się w pracę ukraińskich organizacji kulturalno - oświatowych i spółdzielczych. Ich aktywny udział w pracach tych organizacji był przez niego traktowany jako wkład duchowieństwa greckokatolickiego w umacnianie poczucia odrębności narodu ukraińskiego od polskiego. Udział księży greckokatolickich w organizacjach społecznych i politycznych był odnotowywany w sprawozdaniach sytuacyjnych starostw.
Biskup J. Kocyłowski tolerował antypolskie wystąpienia księży greckokatolickich. Zdarzały się też gorszące wiernych ekscesy duchownych. Przykładem może być m.in. nabożeństwo odprawiane w cerkwi w Wysowej z okazji Święta Niepodlegości 1931 roku, w czasie którego wierni starorusini odśpiewali na cześć Polski „mnohoje lita", a Polacy „Boże coś Polskę", na co oburzony duchowny zareagował zamknięciem carskich wrót i ostentacyjnym wyjściem z cerkwi. W tym samym roku księża greckokatoliccy zbojkotowali - wbrew konkordatowi - święto państwowe m.in. w miejscowościach: Czarna, Wołowce, Bednarka, Rozdziel, Mącina Wielka. Dużą rolę w umacnianiu nastrojów antypolskich i szerzeniu nacjonalizmu odgrywali, podobnie jak w czasie wojny polsko - ukraińskiej, księża greckokatoliccy. Na terenie omawianych powiatów województwa lwowskiego (według danych wojewody lwowskiego) w 1924 roku było ogółem 279 duchownych greckokatolickich, z których przyjaźnie ustosunkowanych do narodu polskiego i państwa było 55, obojętnych na sprawy konfliktu 108, nieprzyjaźnie ustosunkowanych 72, a czynnych wrogo 44.
(...)
Na terenie wchodzącym w skład greckokatolickiej diecezji przemyskiej zlokalizowane były liczne garnizony Wojska Polskiego. Największy był w Przemyślu, w którym mieściła się również siedziba DOK X. W garnizonach tych służyli żołnierze wyznania katolickiego (obrządku rzymskokatolickiego i greckokatolickiego) oraz prawosławia. W czasach zaboru austro - węgierskiego był zwyczaj uczestniczenia wojska w święcie Jordanu. W czasie tej uroczystości i święcenia wody, duchowni greckokatoliccy odmawiali modły za cesarza Franciszka Józefa, a po jego śmierci - cesarza Karola. Ponieważ inicjatywa zaproszenia żołnierzy obrządku greckokatolickiego nie wychodziła od proboszczy organizujących procesje, dowódcy garnizonów zwrócili się w 1927 roku do miejscowych duchownych greckokatolickich z propozycją udziału żołnierzy WP obrządku greckokatolickiego w święcie Jordanu. Nie otrzymali jednak zaproszeń, tak że wojsko nie brało udziału w procesjach organizowanych w Przemyślu, Radymnie, Jarosławiu, Gródku Jagiellońskim i Sanoku. Również w latach następnych żołnierze nie brali udziału w święcie Jordanu.
W 1932 roku dowódca garnizonu przemyskiego WP zwrócił się do miejscowej parafii greckokatolickiej, organizującej święto Jordanu, z propozycją udziału wojska z orkiestrą. Propozycja ta została odrzucona przez parocha, który uzasadnił odmowę tym, że udział wojska oraz polskich urzędników może doprowadzić „do obraźliwych okrzyków, czy nawet ekscesów". Na drugi rok powtórzono propozycję z podobnym skutkiem. Odmowę poparł również biskup J. Kocyłowski, co wywołało oburzenie polskiej społeczności miasta, o czym pisała „Ziemia Przemyska" w 1933 roku. Dopiero w roku 1935 odbyły się w mieście trzy procesje i święcenie wody nad Sanem, jedna z udziałem żołnierzy obrządku greckokatolickiego, orkiestrą wojskową, przedstawicielami władz miasta, starostwa i nielicznych mieszkańców obrządku greckokatolickiego i rzymskokatolickiego, druga procesja ludności greckokatolickiej prowadzonej przez miejscowego parocha oraz trzecia - żołnierzy prawosławnych, również z orkiestrą, przedstawicielami władz, petlurowców oraz nielicznych rzymskokatolików. Procesje wojskowe prowadzili kapelani wojskowi greckokatoliccy i prawosławni.
Odmowa możliwości udziału WP w procesjach organizowanych w święta Jordanu przez parocha greckokatolickiego, posiadającego poparcie biskupa Kocyłowskiego, spowodowana była tym, że w czasie procesji i święcenia wody należało odmówić modlitwę za Prezydenta Rzeczypospolitej i Wojsko Polskie. Odmawiali ją kapelani wojskowi tak greckokatoliccy jak też prawosławni, ale nie chcieli tego uczynić kapłani greckokatoliccy podlegli biskupowi Kocyłowskiemu. Konflikt związany z obchodami święta Jordanu świadczył o stosunku kleru greckokatolickiego do państwa polskiego i Polaków. Był jednym z elementów prowadzonej przez kler greckokatolicki antypolskiej akcji. Od 1935 roku procesje połączone ze święceniem wody na święto Jordanu odbywały się na terenie wszystkich garnizonów WP przemyskiej diecezji greckokatolickiej, ale były organizowane przez wojskowych kapelanów greckokatolickich. Jedynie w Sanoku do roku 1936 odbywało się święto Jordanu przy udziale wojska, orkiestry wojskowej, władz miejskich i ludności greckokatolickiej i rzymskokatolickiej. W czasie tego święta nabożeństwo odprawiał ks. Bazyli Maściuch, kierujący Apostolską Administracją Łemkowszczyzny. W czasie święta Jordanu prawosławnego w Przemyślu kapelan przemawiał po polsku, a na zakończenie śpiewano hymn państwowy. Był on również śpiewany w czasie święta Jordanu zorganizowanego dla żołnierzy greckokatolickich. Na 3 Maja 1939 roku, jak donosiła „Pobudka", budynek Narodnego Domu, bursy ukraińskiej, seminarium greckokatolickiego, pałac biskupa Kocyłowskiego oraz kapituła unicka nie zostały udekorowane flagami państwowymi. Był to swoisty dowód na stosunek do państwa polskiego.
(...)
W związku z powtarzającymi się zabójstwami ludności polskiej na Wołyniu, we Wschodniej Małopolsce oraz w diecezji przemyskiej, [przemyski biskup rzymskokatolicki Franciszek Barda - P.J.] prowadził korespondencję z arcybiskupem lwowskim B. Twardowskim. W roku 1943 wystosował do niego list z prośbą o interwencję u arcybiskupa A. Szeptyckiego w tej sprawie. Wiedział o fiasku rozmów i korespondencji, jaką prowadził z arcybiskupem Szeptyckim arcybiskup lwowski Twardowski. W rozmowach z przedstawicielami RGO w Przemyślu, którzy w porozumieniu z okupacyjnymi władzami Generalnego Gubernatorstwa, namawiali go o wydanie listu pasterskiego wzywającego do zaprzestania walk polsko - ukraińskich, odmówił, obawiając się obciążenia za nie Polaków i widząc również brak zainteresowania i reakcji ze strony Cerkwi greckokatolickiej. Stosunki biskupa Bardy z biskupem obrządku greckokatolickiego były oziębłe, gdyż J. Kocyłowski, utrzymujący od lat przyjazne relacje z A. Szeptyckim, aprobował jego politykę wobec państwa polskiego przed wojną i w czasie jej trwania. Takie ich kontakty wynikały też z cichej zgody J. Kocyłowskiego na angażowanie się duchowieństwa greckokatolickiego we współpracę z okupantem niemieckim oraz udziału Kocyłowskiego w uroczystościach, związanych z przyjmowaniem ochotników do SS Galizien w Przemyślu i jego proniemieckie wystąpienie w czasie tej uroczystości.
(...)
Przygotowania III Rzeszy do najazdu na ZSRR były wiadome działaczom OUN oraz urzędującemu w Krakowie przewodniczącemu UCK W. Kubijowyczowi, a za ich pośrednictwem niektórym duchownym greckokatolickim. Należy sądzić, że również biskup J.Kocyłowski mógł wiedzieć o zbliżającym się najeździe wojsk niemieckich na ZSRR. Prawdopodobnie w czasie pierwszych walk niemiecko - sowieckich o Przemyśl wyjechał J. Kocyłowski do klasztoru o.o. Bazylianów w Dobromilu, gdzie po zajęciu go przez wojska niemieckie wziął udział w organizowanym przez ihumena tegoż klasztoru przyjęciu dla oficerów niemieckich.
Wybuch wojny i postępy wojsk niemieckich, zajęcie przez nie Lwowa i dalsze posuwanie się na wschód, zmieniało sytuację polityczną. Mimo nieuznania przez Niemców utworzonego przez OUN-B 30 czerwca rządu we Lwowie i aresztowania jego organizatorów, metropolita A. Szeptycki wezwał 10 lipca podległe mu duchowieństwo do popierania rządów niemieckich, a we wrześniu 1941 roku po zajęciu przez Niemcy Kijowa, przesłał do Hitlera gratulacje w związku z zajęciem tego miasta. W telegramie zapewniał o swych modlitwach o błogosławieństwo dla wodza wielkiej Rzeszy. Stanowisko A. Szeptyckiego, uznawanego przez wiernych i duchownych greckokatolickich za duchowego przywódcę narodu ukraińskiego, miało duże znaczenie dla duchownych, traktujących je jako wskazówkę dla swej dalszej działalności i stosunku do niemieckiego okupanta.
Po zajęciu prawobrzeżnej części Przemyśla przez wojska niemieckie 28 czerwca 1941 roku, ukraińscy nacjonaliści postanowili zwołać, za zgodą wojskowych władz niemieckich, uroczysty wiec ludności mający być podziękowaniem za uwolnienie ich spod okupacji sowieckiej. 7 lipca na Rynku przemyskim odbyła się duża manifestacja przy udziale ludności ukraińskiej Przemyśla i okolicznych wsi. W uroczystości tej na trybunie honorowej obok znanych nacjonalistów ukraińskich z zachodniej części miasta - Zasania znaleźli się również duchowni greckokatoliccy z biskupem J. Kocyłowskim. Zebrani na udekorowanej flagami niemieckimi i ukraińskimi trybunie wygłosili szereg przemówień. Wiec otworzył przewodniczący Ukraińskiego Komitetu w Przemyślu inż. Kotyk, a po nim wystąpili: sekretarz Ukraińskiego Komitetu Mykyta, przedstawiciel OUN Borys Witoszynśkyj, przedstawicielka kobiet profesor Dubljancewa. Uroczystość tę i wystąpienia mówców, wyrażających się entuzjastycznie o uwolnieniu ich przez wojska III Rzeszy spod jarzma sowieckiego i polskiego, opisuje jednodniówka wydana z tej okazji „Swiato Radosti" z datą 10 lipca 1941 roku. Zamieszcza ona tekst depeszy Ukraińskiego Komitetu w Przemyślu, wysłanej do „Fuhrera niemieckiego narodu i wielkich Niemiec". Tekst jej zawiera m.in. następujące zdania:
„Ukraińscy mieszkańcy książęcego grodu Przemyśla przekazują wyrazy najgłębszego uznania (...) armii i wdzięczność za wyzwolenie z polskiego i moskiewsko-żydowskiego jarzma. (...) Przysięgamy wieczną przyjaźń przypieczętowaną krwią niemieckiego żołnierza i ukraińskich powstańców i mężczyzn. Wierni tej przysiędze poświęcimy wszystkie swoje siły i spełnimy wszystkie wymagania, aby przez odbudowę naszej ojczyzny stać się godnymi współbudowniczymi wielkich Niemiec i stworzenia nowego porządku we wschodniej Europie zgodnie z planami i ideami fuhrera niemieckiego narodu".
Podobne uroczystości odbywały się w innych miastach. Bezpośrednie angażowanie się biskupa J. Kocyłowskiego w uroczystość powitania wojsk niemieckich w Przemyślu 7 lipca 1941 roku, wskazuje na jego stosunek do państwa polskiego i Polaków. Jak można ocenić udział J. Kocyłowskiego w tej uroczystości w świetle konkordatu? Konkordat obowiązywał i zawierał tekst przysięgi na wierność państwu polskiemu. W toczącej się wojnie, w której naród polski walczył z hitlerowskimi Niemcami, stanowisko biskupa J. Kocyłowskiego było skrajnie nielojalne.
Po zajęciu Birczy przez wojska niemieckie w czerwcu 1941 roku, dotarły do niej grupy młodzieży OUN, które zorganizowały zebranie, na którym powołano miejscowe ukraińskie władze. Prawdopodobnie powołano UDK, w skład którego weszli: ks. greckokatolicki Iwan Łebedowicz jako przewodniczący, dr Unicki odpowiedzialny za sprawy kultury, dr Kozij odpowiedzialny za sprawy finansowe, Łew Pryszłiak - za sprawy organizacyjne. Na burmistrza miasteczka Birczy powołano Iwana Łomińskiego, a na wójta gminy zbiorowej Konstantego Melnyka. Komendantem policji został Iwan Harabacz, a jego zastępcą Iwan Choma. Na całym terenie birczańskim władzę przejęli Ukraińcy, zajmując stanowiska sołtysów i kierowników szkół. W Kuźminie kierownictwo szkoły objął Stepan Stebelski. Podobnie było w spółdzielniach i innych organizacjach gospodarczych.
J. Kocyłowski i duchowni z jego diecezji utrzymywali kontakty z UCK w Krakowie oraz z lokalnymi jego strukturami. Przykład ich biskupa był dla nich wskazówką do podejmowania działań. Duchowieństwo ukraińskie było wykorzystywane przez niemieckiego okupanta do zachęcania wiernych w wywiązywaniu się ich z nakładanych przez okupanta kontyngentów, zachęcania do dobrowolnych wyjazdów na roboty do III Rzeszy, wykonywania zaleceń władz okupacyjnych itp. Przyjęło też, aczkolwiek niechętnie, przekazywanie dzwonów dla potrzeb armii niemieckiej. Na Łemkowszczyźnie cerkwie musiały przekazać wszystkie dzwony dla potrzeb armii. Starania administratora AAŁ u władz niemieckich, aby pozostawić w każdej cerkwi przynajmniej jeden dzwon, pozostały bezskuteczne. Nie zawsze duchowni greckokatoliccy ustosunkowywali się entuzjastycznie do zarządzeń niemieckich obciążających ludność wiejską, a jeżeli to czynili to w imię uzyskania poparcia w budowie jakiejś przynajmniej namiastki państwa ukraińskiego, co wymagało ich zdaniem poświęceń.
Ks. W. Piętowski pisze, że po zajęciu omawianego terenu przez wojska niemieckie, większość księży greckokatolickich odnosiła się przychylnie do okupanta niemieckiego, a wrogo do ludności polskiej. Podaje też, że w powiatach dystryktu krakowskiego, znajdujących się w obecnych granicach państwa polskiego, działało 35 duchownych greckokatolickich wrogo ustosunkowanych do państwa polskiego i Polaków i aktywnie popierających OUN. Nawet księża greckokatoliccy, poprawnie odnoszący się do Polaków przed wybuchem wojny niemiecko - polskiej, zmienili swój stosunek na wrogi.
W 1943 roku Niemcy w wyniku starań UCK, a osobiście W. Kubijowycza, przystąpili do organizowania ochotniczej dywizji SS Galizien. Do wstępowania do niej zachęcali duchowni greckokatoliccy. Akcję werbunkową prowadzono bardzo aktywnie, wykorzystując również cerkiew. Przykładem może być wieś Młyny, w której po nabożeństwie w cerkwi, miejscowa stygmatyczka Anastazja Wołoszyn, zwróciła się do zgromadzonych z apelem: „By teraz, gdy wojsko niemieckie tak bohatersko walczy i ginie na Wschodzie wśród śniegów i mrozów za wolność także Ukraińców, nie siedzieć bezczynnie. Powstaje (...) dywizja „Hałyczyna" (SS Galizien), niech wszyscy sprawę dywizji poprą, a chłopcy niech osobiście zgłaszają się w jej szeregi, by wywalczyć niepodległą Ukrainę".
Negatywny wpływ na ludność polską miały uroczystości przyjmowania ochotników do SS Galizien w Sanoku, Jarosławiu, Przemyślu. Udział w uroczystości przemyskiej wziął biskup Kocyłowski, a w Sanoku Administrator Apostolski Łemkowszczyzny ks. O. Malinowśkyj. Padało wiele słów poparcia dla III Rzeszy i Hitlera oraz deklaracja wierności wobec niemieckiego sojusznika.
Od 1942 roku nastąpiły morderstwa ludności polskiej na Wołyniu. Rozszerzały się one stopniowo na tereny Małopolski Wschodniej, obejmując wschodnie tereny rzymskokatolickiej diecezji przemyskiej, a także diecezji lubelskiej. Zdarzały się też zabójstwa księży. Pierwszy taki przypadek na księdzu rzymskokatolickim odnotowano w Tuligłowach 9 marca 1943 roku, gdzie został zastrzelony przez syna popa Jarki z Boratyna proboszcz ks. Władysław Selwa. Listy arcybiskupa B. Twardowskiego oraz naciski niemieckie
na arcybiskupa A. Szeptyckiego, spowodowane destabilizacją sytuacji na zapleczu frontu, doprowadziły do wydania listu pasterskiego przez arcybiskupa A. Szeptyckiego wraz z biskupami J. Kocyłowskim i G. Chomyszynem. W liście tym, napisanym w listopadzie 1943 roku przez biskupów greckokatolickich pod tytułem „Wspólne posłanie wszystkich ukraińskich ordynariuszy, koadiutora metropolii, wszystkich biskupów pomocniczych, Apostolskich Administratorów i Wizytatorów. Wszystkiemu duchowieństwu i wszystkim wiernym" , pisali między innymi:
„Jak zawsze, tak i teraz przestrzegamy was przed wszelką nienawiścią, bo nie tylko w prywatnym, ale i w społecznym i politycznym życiu chrześcijanin nie może nienawidzić i największego wroga. (...) Dostrzegane są takie jaskrawe, straszne zbrodnie, wyraźnie krzyczące o pomstę do nieba, co człowiek, który uważa się za chrześcijanina, musi z obrzydzeniem odwracać się od zabójcy i tych ludzi, co mają ręce splamione niewinną ludzką krwią".
List ten w okresie, gdy na Kresach miały miejsce napady OUN-UPA na ludność polską, mieszkającą na wsiach, połączone z bestialskim mordowaniem niewinnych kobiet, dzieci i starców, nie odegrały żadnego znaczenia. Biskupi greckokatoliccy nie określili w nim nazwy zbrodniczych organizacji i ofiar ich mordów - Polaków. Szeptycki w czasie swej wieloletniej kadencji nigdy nie potępiał zbrodni, dokonywanej na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich. Piętnował natomiast wszelkie zabójstwa dokonywane na Ukraińcach.
(...)
Według ks. W. Piętowskiego antypolskie wystąpienia księży greckokatolickich miały miejsce m.in. w Manasterzu koło Wiązownicy, Krzeczowicach, Miękiszu Nowym, Tuligłowach, Rozborzu, Mirocinie. Rzutowało to na stosunki polsko - ukraińskie na omawianym terenie. Należy sądzić, że wpływ na te wystąpienia miał biskup Kocyłowski oraz arcybiskup Szeptycki. Tego ostatniego określano jako wybitnie antypolskiego i ponoszącego odpowiedzialność za morderstwa ludności polskiej, ale są historycy, którzy wyrażają odmienne opinie. O podzielaniu poglądów OUN-UPA przez duchownych greckokatolickich świadczy odmawianie odprawiania mszy za tych grekokatolików, którzy zginęli z rąk UPA, a zakonnice bazylianki odmawiały przyjęcia do zakonu córek, których ojcowie ponieśli śmierć z rąk UPA. Nie wszyscy duchowni greckokatoliccy podzielali antypolskie poglądy działaczy OUN. Byli też tacy, którzy potępiali stosowane metody walki o niepodległe państwo ukraińskie. Wśród nich byli ustosunkowani pozytywnie do Polaków i tacy, którzy stronili od polityki, zajmując się tylko działalnością duszpasterską. Przychylnie do Polaków byli ustosunkowani duchowni uniccy m.in. w Krównikach, Polańczyku, Zapałowie, Tarnawie Dolnej, Rajskiem, Wysocku. Niektórzy z księży greckokatolickich wstawiali się za Polakami, którym groziło aresztowanie przez Niemców, m.in. w Majdanie Sieniawskim. Jedynym księdzem, według ks. Piętowskiego, który w okresie okupacji niemieckiej rozmawiał po polsku z duchownymi obrządku rzymskokatolickiego, był ksiądz unicki w Rajskiem.
Niektórzy księża greckokatoliccy w głoszonych kazaniach do wiernych, podburzali ich przeciwko ludności polskiej, a nawet wzywali do wystąpień przeciwko nim. Współpraca duchownych greckokatolickich z okupantem niemieckim skierowana była na szkodę ludności polskiej. Oburzenie ludności polskiej wywoływały uroczystości religijne, związane z sypaniem symbolicznych mogił Polski, połączone z zakopywaniem kajdan, w jakich miała żyć ludność ukraińska w czasach „okupacji polskiej". Mogiły takie powstały między innymi w miejscowościach: Węglówka, Sanoczek, Słonne, Krzeczowice, Żmijowiska, Łętownią, Cetula, Radawa, Zagórz. Budowa i uroczystości kościelne przy poświęcaniu „mogił Polski", wywoływała oburzenie ludności polskiej i podsycała wzajemne uprzedzenia (...) .
[Tenże ks. Władysław Piętowski charakteryzując postawę arcybiskupa A. Szeptyckiego pisze, że Szeptycki był zmienny w swych poglądach, „gotów jak bluszcz owinąć się wokół kogokolwiek: Austrii, Rosji carskiej, Niemiec hitlerowskich, Rosji sowieckiej, ale nigdy Polski" - przypis Autora - P.J.]
(...)
Na stosunek [powojennych] władz [w Polsce] do biskupa J. Kocyłowskiego rzutował jego udział w uroczystościach związanych z przyjęciem ochotników do SS Galizien - Hałyczyna w Przemyślu i wygłoszone kazanie, o którym wspomniano uprzednio, a także przychylny stosunek większości księży greckokatolickich do OUN w czasie okupacji niemieckiej i po jej zakończeniu. Do księży nastawionych wrogo do państwa polskiego i Polaków należeli m.in. proboszczowie greckokatoliccy w Uluczu, Leszczawie Górnej (ks. Ignacy Federkiewicz), Rybotyczach (ks. A. Hajdukiewicz), Krzywczy (ks. J. Tomaszewski), Łukawicy (ks. A. Steranko), Krywem (ks. Radijo), Miękiszu Nowym (ks. J. Liszczyński), Żmijowiskach (ks. I. Tarasowicz), Cetuli (ks. J. Bury), Dobrej, Hłomczy, Tyrawie Solnej.
(...)
W czasie repatriacji ludności ukraińskiej do USRR wyjechało w latach 1944-1946 z wiernymi około 300 księży greckokatolickich. Władze sowieckie w Polsce starały się bezskutecznie nakłonić biskupa greckokatolickiego Jozefata Kocyłowskiego do skierowania do wiernych listu pasterskiego, popierającego repatriację do USRR. W zaistniałej sytuacji biskup Kocyłowski zwracał się do biskupa diecezji rzymskokatolickiej w Przemyślu Franciszka Bardy o ochronę pozostawionych bez opieki cerkwi i znajdujących się w nich sakramentów. Z drugiej strony, gdy biskup Barda zwrócił się do biskupa Kocyłowskiego o udostępnienie opuszczonej plebanii i cerkwi w Rozborzu Okrągłym zamieszkanym przez Polaków i Ukraińców, „biskup Kocyłowski odpowiedział po rusku i powtórzył trzykrotnie: Wychodząc ze stanowiska ukraińskiego - nie pozwalam".
(...)
Stosunek biskupa Kocyłowskiego do Polski i Polaków był wrogi, o czym świadczy milcząca aprobata antypolskich działań OUN-UPA. W liście arcybiskupa Bolesława Twardowskiego do arcybiskupa Szeptyckiego i biskupa Kocyłowskiego z 30 lipca 1943 roku Twardowski pisał o nastrojach ukraińskich i o głoszeniu haseł wyniszczenia polskiego żywiołu zamieszkującego w Małopolsce Wschodniej. List ten pozostał bez odpowiedzi merytorycznej. Na list biskupa Franciszka Bardy do biskupa J. Kocyłowskiego, skierowany 15 grudnia 1944 roku w sprawie panujących w diecezji przemyskiej stosunków, otrzymał odpowiedź, w której biskup Kocyłowski użalał się tylko, że księża greckokatoliccy są prześladowani przez ludność polską. Biskup Kocyłowski był nacjonalistą ukraińskim, popierającym księży greckokatolickich w ich pracy w organizacjach kulturalno - oświatowych i spółdzielczych. Tolerował też działalność księży w OUN i ich antypolskie wystąpienia. A. Nałęcz pisze, że nierzadko cerkiew służyła za punkt wyjścia antypolskim akcjom, podejmowano w niej często naukę pieśni, jak np. „Ne pora Lachom i Moskalom służyły". O poczynaniach swych kapłanów wiedział Kocyłowski, lecz nie starał się im zapobiegać, a nawet bronił swych kapłanów występujących przeciwko państwu polskiemu i Polakom. [4]
Andrzej Szeliga - "Pomnik Orląt Przemyskich" - Przemyśl 2004.
"W listopadzie 1917 r., biskup przemyski obrządku grecko-katolickiego Józefat Kocyłowski, napisał list pasterski do wiernych w swojej diecezji. Wyraził w nim nadzieję, że w wyniku decyzji rządu austryjackiego, powstanie Ukraina podporządkowana Austrii, ale ze znaczną autonomią. W liście tym była mowa o zmartwychwstaniu Ukrainy i obowiązkach duchowieństwa oraz obywateli wobec ich ukraińskiej ojczyzny. ( Wisnik Peremyśkoj Eparchi nr 17/1917 r. ) (...) Z bardzo złym przyjęciem u Polaków spotkało się kazanie greckokatolickiego biskupa J. Kocyłowskiego, które wygłosił w czasie uroczystego nabożeństwa po zdobyciu miasta 4 XI. Wypowiedział się on za włączeniem do państwa ukraińskiego ziemi na zachód od Sanu. Było to równoznaczne z poparciem nakreślonego przez URN we Lwowie zasięgu terytorialnego przyszłego państwa ukraińskiego obejmujących m.in. Chełmszczyznę, Podlasie, Łemkowszczyznę i tzw. Nadsanie czyli Przemyśl, Jarosław, Sanok, Krosno i Krynicę. Wypowiedź ta wywołała ogromne oburzenie wśród ludności polskiej zamieszkującej w ogromnej większości te tereny i miała poważny wpływ na zaangażowanie się części duchowieństwa greckokatolickiego w działanie przeciw Polsce. Między 4-6 XI Ukraińcy kilkakrotnie chcieli przebyć San i zaatakować Zasanie, ale polskie placówki ostrzeliwały ich z karabinów maszynowych, więc musieli zrezygnować z przeprawy. Rezultatem walk w tych trzech dniach było nasilenie się wzajemnych niechęci i antagonizmów podsycanych przez prasę ukraińską.(...)Ziemia Przemyska” nr 26 z 5 XII 1918r. w artykule “Czy zasługują na miano ludzi?” pisze: “ (...) Głównym naczelnym przywódcą napadu Ukraińców na nasze miasteczko jest tutejszy greckokatolicki ksiądz administrator Opasińskij. Kazania jego tchnęły jadem nienawiści do Polaków”. Nie były to przypadki odosobnione. “Ziemia Przemyska” nr 9 z 15 XI 1918r. pisze w artykule “Miłość bliźniego w pojęciu księży ukraińskich”: “Donoszą świadkowie, że w Grochowcach nawoływał ksiądz ukraiński do rzezi Polaków. Ksiądz z Cisowej, brat przemyskiego komendanta żandarmerii ukraińskiej, zachęcał chłopów do walki, rozdzielał między nich broń i nawoływał do rzezi Polaków. W czasie walki dnia 11 b.m. (listopad 1918 r. przyp. autora) po południu wyszedł na ulicę z żołnierzami uzbrojony w karabin ksiądz ukraiński z domu przy ulicy Grodzkiej 21 i strzelał do Polaków na Zasaniu”. Nawoływania biskupa Kocyłowskiego i niektórych księży greckokatolickich do rozprawienia się z Polakami nie zawsze trafiały na podatny grunt. Sianie niezgody między sąsiadami nie podobało się np. Łemkom. Biskup Kocyłowski obsadził parafie Łemkowszczyzny księżmi o orientacji ukraińskiej. Nie podobało się to mieszkańcom i kierowali do władz kościelnych protesty, które pozostawały bez echa. Rozpoczęli wówczas walkę z samymi proboszczami, a nawet przechodzili na prawosławie." [5]
Zdzisław Konieczny “Walki polsko-ukraińskie w Przemyślu i okolicy, listopad-grudzień 1918 r” - Przemyśl 1993.
“Na opinię polskich mieszkańców Przemyśla [w 1918 r - P.J.] miały wpływ nie tylko ukraińskie ogłoszenia, proklamujące przyłączenie Przemyśla do Ukrainy, czy wprowadzenie sądów doraźnych, ale również stanowisko księży i biskupa greckokatolickiego wobec złamania przez Ukraińców umowy zawartej 1 listopada 1918 r. Biskup J.Kocyłowski przyjął z radością zajęcie prawobrzeżnej części miasta przez Ukraińców i odprawił tego samego dnia – 4 listopada uroczyste nabożeństwo w kościele katedralnym (zabrany przez zaborcę austriackiego i przekazany grekokatolikom polski kościół OO Karmelitów). Wygłosił w czasie tej uroczystej mszy św. kazanie do licznie zebranych ukraińskich mieszkańców i okolicznych wsi oraz czołowych polityków ukraińskich Przemyśla. Biskup J.Kocyłowski wypowiedział się wyraźnie za utworzeniem państwa ukraińskiego z ziemiami leżącymi na zachód od Sanu. Poparł więc nakreślony przez URN we Lwowie zasięg terytorialny przyszłego państwa ukraińskiego obejmującego między innymi Chełmszczyznę, Podlasie, tzw. ”Nadsanie” , Łemkowszczyznę. Przesądził w ten sposób m.in. przynależność Przemyśla, Jarosławia, Sanoka, Krosna czy też Krynicy do Ukrainy. Wypowiedź ta rozeszła się szerokim echem w społeczeństwie zamieszkującym te tereny, spotykając się z oburzeniem ich polskich mieszkańców. Również duchowieństwo rzymskokatolickie przyjęło wypowiedź biskupa obrządku greckokatolickiego J.Kocyłowskiego negatywnie. Wypowiedzi biskupa J.Kocyłowskiego miały poważny wpływ na zaangażowanie się części duchowieństwa greckokatolickiego w bezpośrednie działania przeciwko Polakom i zachęcanie wiernych do walki z nimi. Przykłady tego zaangażowania miały miejsce na terenie diecezji przemyskiej.” [6]
Lucyna Kulińska “Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizcji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939" - Kraków 2009,
"W roku 1933 biskup greckokatolicki Kocyłowski wizytujący powiat sokalski miał wedle ustalonego planu przybyć do gminy Ostrów. Ludność ukraińska i polska wspólnie zbudowała na jego cześć piękną bramę triumfalną, ozdabiając ją chorągwiami o barwach polskich, ukraińskich, oczekując z chlebem i solą jego przybycia. Przygotowano też banderię złożoną z Rusinów i Polaków. Biskup Kocyłowski przybywszy do Ostrowa, ominął bramę triumfalna i oczekującą nań ludność, ponieważ dowiedział się, że udział w przywitaniu biorą także polscy mieszkańcy. Fakt ten wywołał wielkie rozgoryczenie miejscowej ludności zarówno polskiej, jak i ukraińskiej. W połowie 1933 r. nacjonalistyczna prasa ukraińska zajęła się tzw. łacinnikami, twierdząc, że są oni rdzennymi Ukraińcami, i domagano się dla nich kazań w języku ukraińskim, by nie ulegli oni polonizacji. Równocześnie nawoływano duchowieństwo greckokatolickie do rozpoczęcia energicznej akcji przeciw proboszczom łacińskim." [7]
Leszek Włodek “Koniec Królewskiego Wolnego Miasta" - Przemyśl 1991 r.
“Władzę nad miastem [Przemyślem - P.J.] i okolicą sprawowała [niemiecka - P.J.] Komenda Polowa i Komenda Miasta na czele z gen. por. Strecciusem. Do Komendy w pierwszym dniu okupacji zwróciła się ukraińska delegacja w składzie: dr Włodzimierz Zahajkiewicz, M. Demczuk, prof. I. Gontarski, kupiec Jarosiewicz i mgr St. Nawrocki z propozycją objęcia władzy w mieście. Odpowiedzią na tę propozycję było zaproszenie ks. biskupa grekokatolickiego, J. Kocyłowskiego i dr. W. Zahajkiewicza na spotkanie 15 września 1939 r. z Adolfem Hitlerem w okolicy Jarosławia, który przyleciał samolotem w celu rozważenia powołania rządu ukraińskiego na obszarach położonych na wschód od Sanu. Spowodowało to masową manifestację w dniu 16 września na przemyskim rynku ludności ukraińskiej, deklarującej przyjaźń między Niemcami a Ukrainą. Równocześnie, 15 września, Niemcy zaprosili Wincentego Witosa na rozmowę w sprawie utworzenia rządu polskiego. Po jego odmowie internowano go 16 września 1939 r. w Sądzie Grodzkim w Jarosławiu.” [8]
***
Informacje dodatkowe
Piotr Jaroszczak
Autor powyższego artykułu [Leszek Włodek] uzyskał informację o spotkaniu biskupa Kocyłowskiego z A.Hitlerem w dniu 15 września 1939 r w okolicach Jarosławia z poznanych osobiście akt sprawy karnej Ukraińca Włodzimierza Janusza , która toczyła się po wojnie przed Sądem Specjalnym z tzw. Dekretu Wrześniowego o współpracy z okupantem:
"Kim był Włodzimierz Janusz, komendant posterunku ukraińskiej policji w Radymnie? Włodzimierz Janusz był Ukraińcem, o którym Leszek, Marian Włodek napisał: „(...) Włodzimierza Janusza poznałem z akt jego sprawy karnej przed Sądem Specjalnym z tzw. Dekretu Wrześniowego o współpracy z okupantem. Był on agentem niemieckiego wywiadu -Abwehry, przeszkolonym w Gdańsku. Był dowódcą oddziału dywersyjnego, działającego między Rzeszowem a Przemyślem. Został skazany wojnie, ale prawdopodobnie przeszedł na współpracę z wywiadem radzieckim i został zwolniony. W dniu 16 września 1939 r. był szefem ochrony Rządu Ukraińskiego, który w tym dniu miał prawdopodobnie spotkać się z Adolfem Hitlerem w okolicy Jarosławia. Zachował się dziennik czynności Włodzimierza Janusza, który ukryty był na posterunku policji ukraińskiej w Radymnie (...)" Włodzimierz Janusz, będąc komendantem posterunku ukraińskiej policji w Radymnie, pełnił też przejściowo funkcję komendanta obozu pracy przymusowej Żydów w Radymnie, który działał od grudnia 1942 r. do lutego 1943 r. Likwidacja obozu była związana z wymordowaniem pozostałych przy życiu Żydów, strzałem w głowę przez gestapowców z Jarosławia i policjantów ukraińskich z posterunku w Radymnie. Włodzimierz Janusz przyjeżdżał często do Kaszyc na kontrole, był bardzo zawzięty na Polaków i przy każdej okazji bił ich bez litości." [9]
Prawdopodobnie łudzenie miejscowych Ukraińców "Rządem Ukraińskim" przez Niemców nastawione była jedynie na sprowokowanie ówczesnego niemieckiego sojusznika - Związku Sowieckiego - do wystąpienia przeciw Polsce zgodnie z wczesniejszymi zobowiązaniami. W istocie Niemcy nie planowali powoływania jakiegokolwiek "Rządu", wykorzystali jedynie wybujałe ambicje nacjonalistycznych środowisk ukraińskich dla swoich własnych celów. Dalsze losy dziennika czynności Włodzimierza Janusza nie są mi znane. Mógł on być poźniej przekazany do Archiwum Miejskiego w Przemyślu, ale nie jest wykluczone, że po latach mógł też "zniknąć" lub zostać zniszczony, dzięki staraniom miejscowych środowisk dla których ten fakt był bardzo niewygodny:
***
Mapa niemiecka przedstawiająca frontowe podróże (lotnicze i kolejowe) A.Hitlera - podróż lotnicza nr 6 - w okolice
Przemyśla i Jarosławia - miała miejsce 15 września 1939 r.
Przemyśla i Jarosławia - miała miejsce 15 września 1939 r.
Edward Prus “Banderomachia” - Wrocław 2007.
"I tak ordynariusz diecezji przemyskiej bp Josafat Kocyłowśkyj 7 lipca 1941 w swoim liście pasterskim pisał: ... Sława wielkiemu fuhrerowi Adolfowi Hitlerowi, wyzwolicielowi i najlepszemu przyjacielowi ukraińskiego narodu. - Wszystkie siły ukraińskiego społeczeństwa na pomoc Wielkim Niemcom i ich zwycięskiej armii – wtórował ordynariuszowi jego sufragan biskup Hrihorij Łakota. On też był jednym z organizatorów manifestacji , o której pisał ukraiński dziennik “Hołos” (20.07.1941) wychodzący w Berlinie. Gazeta zachłystywała się z radości z powodu demonstracji i miłości ku fuhrerowi. 7 lipca – czytamy tam – w wyswobodzonym od bolszewickiego nieszczęścia Przemyślu , miała miejsce olbrzymia ukraińska manifestacja na cześć fuhrera i niezwyciężonej niemieckiej armii. Po uroczystym nabożeństwie , odprawionym przez władykę Josafata, ukraińskie społeczeństwo zgromadziło się wokół trybuny , udekorowanej niemieckimi i ukraińskimi flagami, gdzie znajdowali się przedstawiciele niemieckich władz i ukraińskiego społeczeństwa. Po przemówieniu z wyrazami wdzięczności dla fuhrera i niemieckiej armii, obecni przyjęli tekst telegramu do fuhrera ze słowami wdzięczności za oswobodzenie. Nieco wcześniej Kyr Josafat wydał bankiet na cześć oficerów niemieckich w którym oczywiście wzięła udział “nacjonalistyczna śmietanka” z Przemyśla i okolic. Na tym bankiecie władyka życzył Niemcom milionowych zwycięstw w walce z bolszewikami . Ukraiński naród – podkreślał – dzięki Niemcom powinien dalej maszerować razem z Wielkimi Niemcami, żeby uzyskać zwycięstwo w wojnie z sowietami.” [10]

Wiec ukraiński na przemyskim Rynku w 1941 r.
Zdzisław Konieczny - „Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski 1918-1947” – Przemyśl 2010.
Edward Prus “SS-Galizien” - Wrocław 2001.
“Dzień 4 lipca 1943 r, miasto Przemyśl. Książecy Przemyśl przeżył niecodzienne święto. Już od rana samego, nie zważając na drobny deszcz przybyło tu wiele osób z powiatów: przemyskiego, dobromilskiego i jarosławskiego, żeby na obszernym sportowym stadionie miejskim [przy obecnej ulicy Sanockiej - P.J.] razem z ochotnikami [do dywizji SS Galizien - E.P.] wziąść udział w polowej , archirejskiej Służbie Bożej, którą odprawił w asyście całego duchowieństwa Jego Ekscelencja Kyr Josafat (biskup Kocyłowśkyj). W uroczystym nabożeństwie wzięli liczny udział przedstawiciele [niemieckich - P.J.] Sił Zbrojnych , garnizonu przemyskiego, przedstawiciele władzy, policji, Ukraińskiego Komitetu [...] Na stadionie prężą się ochotnicy, kończy się nabożeństwo. Kyr Josafat błogosławi ochotników, a w swej homilii zagrzewa ich do walki za św. Cerkiew, za sprawiedliwość Bożą i za ład na ziemi. W żarliwych słowach Kyr Josafat zwraca uwagę na trudy wojenne, ale też przypomina powojenne szczęśliwe życie i kończy słowami : Idżcie do boju i wracajcie jako zwycięzcy. ("Lwiwśki Wisti" 10 VII 1943 r.). Należy zwrocić uwagę, że śpośród trzech ordynariuszy unickich, tylko jeden J.Kocyłowśkyj odprawił Slużbę Bożą w intencji SS-Galizien. Zarówno we Lwowie jak i Stanisławowie, dziękowali Panu Bogu za esesmańską formację sufragani. Po nabożeństwie odbyła się uroczystość cywilno-wojskowa, jak zawsze i jak wszędzie i tu głównymi postaciami byli Niemcy. W Przemyślu centralne miejsce na trybunie przed którą defilowali ochotnicy, zajął starosta, hauptsturmfuhrer Paul. Członek miejskiej Uprawy M.Chronowiat stał za jego plecami. Obaj oni w swoich przemówieniach byli zgodni co do tego, że ukraińscy żołnierze powinni wiernie służyć Wielkiemu Fuhrerowi .” [12]

Przemyśl, maj 1943 rok. Plakat w języku niemieckim i ukraińskim, wzywający ludność ukraińską do ochotniczego
wstępowania do dywizji SS-Galizien.
Stanowisko Oddziału Przemyskiego Polskiego Towarzystwa Historycznego
/3 lipca 2013 -fragmenty/
" (...) W rzeczonej sprawie, decyzja naszym zdaniem została podjęta pochopnie, bez uwzględnienia wielu faktów historycznych, negatywnie rzutujących na ocenę bpa Jozafata Kocyłowskiego jako obywatela Rzeczypospolitej Polskiej, a także na jego postawę wobec nazizmu. Oto niektóre z nich:
2. Bp. J. Kocyłowski poparł zamachowców ukraińskich, którzy 3/4 listopada 1918 roku zajęli prawobrzeżny Przemyśl i odprawił uroczyste nabożeństwo dla uczczenia przyłączenia Przemyśla do państwa ukraińskiego,
3. Bp J. Kocyłowski odmówił podpisania listu pasterskiego, wydanego przez biskupów polskich z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 r. List pasterski podpisali biskupi rzymskokatoliccy i ormiański,
4. Bp J. Kocyłowski wydał w 1919 r., sprzeczne z prawem, zarządzenie o prowadzeniu ksiąg metrykalnych i korespondencji z władzami polskimi tylko w języku ukraińskim,
5. Bp J. Kocyłowski wezwał, podobnie jak nacjonaliści ukraińscy, do bojkotu wyborów do Sejmu RP w 1922 r.,
6. Zajmowane przez bp. J. Kocyłowskiego nielegalne wobec rządu stanowisko, spowodowało wstrzymanie przez państwo dotacji państwa dla biskupstwa greckokatolickiego w Przemyślu z dniem 1 stycznia 1923 r.,
7. Bp J. Kocyłowski nie przestrzegał podpisanego w 1925 r. konkordatu ze Stolicą Apostolską i tolerował antypolskie wystąpienia swych duchownych, sympatyzując z nielegalną Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów i legalnymi partiami ukraińskimi, dążącymi do utworzenia na oderwanych od Polski ziemiach południowo – wschodnich państwa ukraińskiego (Podlasie, Chełmszczyzna, Nadsanie z Przemyślem, Jarosławiem po Rzeszów, Łemkowszczyzna z Sanokiem, Krosnem po Krynicę. Świadczą o tym tolerowane przez niego wystąpienia podległych mu księży: m.in.: antypolskie wystąpienia księży greckokatolickich należących do OUN w Iskani, Laszkach; udział w antypolskiej manifestacji ukraińskiej w Przemyślu o.o. Bazylianów. Wznoszono okrzyki „precz z Lachami” i inne,
8. Wypowiedzi bpa j. Kocyłowskiego podczas wizytacji podległych mu parafii: w czasie wizyty w Baligrodzie w 1938 roku widząc wielu Polaków z chorągwiami i świętymi obrazami witających go, powiedział wskazując na nich ręką „Tutaj jest wiele kąkolu wśród pszenicy, który trzeba wyplenić”; pod koniec sierpnia 1939 roku w Woli Zaleskiej w czasie kazania mówił: „Bądźcie cierpliwi, już nadchodzi koniec naszej niewoli i nadchodzi wolność”,
9. w pamiętniku katechety gimnazjum i liceum ukraińskiego w Przemyślu- bywalca w pałacu bpa J. Kocyłowskiego, jest następujący zapis z 16 września 1939 r. "Władyka sam zadowolony, że wreszcie padła Polska”,
10. 7 lipca 1941 roku brał udział w wiecu zorganizowanym przez nacjonalistów ukraińskich, który wyraził wdzięczność armii niemieckiej za "uwolnienie z jarzma sowieckiego i polskiego”,
11. w 1942 r. rozpoczęły się mordy ludności polskiej na Wołyniu i wschodniej rzymskokatolickiej diecezji przemyskiej. Listy przesyłane w roku 1943 przez abp. T. Twardowskiego do abp. A. Szeptyckiego, a także list do bpa J. Kocyłowskiego spowodowały wydanie przez tych biskupów listów do wiernych w sprawie potępienia zbrodni. Miały one charakter ogólny i nigdy nie wymieniały dokonujących ich – Ukraińców, ani ofiar – Polaków,
12. Udział bpa J. Kocyłowskiego w uroczystym przyjmowaniu ochotników do SS „Galizien” w Przemyślu. Odprawienie uroczystego nabożeństwa i wygłoszenie okolicznościowego kazania zachwalającego współpracę SS „Galizien” z Niemcami." [13]


Biskup grekokatolicki Jozafat Kocyłowski wygłasza kazanie do ochotników do dywizji SS Galizien podczas uroczystego
nabożeństwa polowego na stadionie sportowym /przy obecnej ul. Sanockiej/ w Przemyślu - 4 lipca 1943 r.
Prowadzony ochotniczy werbunek do SS Galizien -Hałyczyna był organizowany przez działaczy UCK, OUN oraz duchowieństwo, wykorzystujące dla tego celu cerkwie greckokatolickie. Napływ ochotników do ochotniczej dywizji strzeleckiej SS Galizien w 1943 roku był stosunkowo duży. Z omawianego terenu do poboru zgłosiło się 18 999 ochotników, z których przyjęto 4 939. Pozostali, z uwagi na stan zdrowia i inne przeszkody zostali odrzuceni. Z okupacyjnego powiatu przemyskiego przyjęto 1 429 osób, z sanockiego 2 008, jarosławskiego 1 502. Wielu ochotników rekrutowało się z absolwentów przedwojennego ukraińskiego gimnazjum i liceum w Przemyślu oraz z okupacyjnego gimnazjum ukraińskiego w Jarosławiu i jego filii w Przemyślu. Z ukraińskiego gimnazjum w Jarosławiu zgłosili się ochotniczo uczniowie klasy maturalnej oraz dwóch młodszych klas. Uroczystości związane z przyjęciem ochotników do organizowanej dywizji SS miały miejsce w Jarosławiu, Przemyślu, Sanoku. W Jarosławiu, po zakończonych uroczystościach, doszło do wystąpień Ukraińców przeciwko Polakom na ulicach miasta.tekst przysięgi SS „Galizien" brzmiał następująco:
„Ślubuję na Boga tą świętą przysięgę, że w walce z bolszewizmem okażę bezwarunkowe posłuszeństwo
Najwyższemu Dowódcy Niemieckiego Wehrmachtu Adolfowi Hitlerowi i że jako odważny żołnierz będę
zawsze gotów oddać życie zgodnie z tą przysięgą". [14]

Po nabożeństwie, na trybunie honorowej wraz z wyższymi oficerami niemieckimi podczas odbierania defilady
ochotników do SS Galizien w Przemyślu . Od lewej ks. Jan Kaczmar, biskup Jozafat Kocyłowski i ks. Bazyli Hrynyk.
Na twarzach wymienionych trzech duchownych raczej trudno jest dostrzec jakiś smutek czy strapienie.

Bp. Kocyłowski po nabożeństwie i przyjęciu defilady ochotników do SS Galizien w Przemyślu.
"Swiato Radosti" - jednodniówka - Przemyśl 10 lipca 1941 r.




Ogólnonarodowy uroczysty wiec w Przemyślu
7 lipca 1941 roku speszył się stary książęcy gród Przemyśl. Także swiątynia katedralna książęcego grodu dawno już nie widziała tylu ludzi. Dawno na ich twarzach nie było tyle uśmiechu i radości jak tego dnia. Wszędzie niebiesko-żólte chorągiewki a wolne ukraińskie słowo zapełniło wszystkie zaułki książęcego grodu. O godzinie 12 w południe ożywieni radością wszyscy ludzie zebrali się spokojnie na rynku koło udekorowanej trybuny , gdzie dumnie zawieszone były flagi narodów: Zwycięskiego Niemieckiego i Wolnego Ukraińskiego.
Na udekorowanej kwiatami i flagami trybunie pojawił się Ukraiński Komitet , duchowieństwo z biskupem J.Kocyłowskim i przedstawicielami Zwycięskiej Niemieckiej Armii z kapitanem Wurmbem (?) na czele. Okrzykom „Chwała” i niezliczonym oklaskom nie było końca. Ze łzami radości ludzie witali swoich przedstawicieli i wyzwolicieli.
Swięto otworzył przewodniczący Ukraińskiego Komitetu inż. Kotyk . W swoim przemówieniu podkreślił związek krwi Ukraińskiego Narodu z narodem Wielkich Niemiec. Niemcy byli fizycznym i moralnym oparciem Ukraińskiego Narodu. Z chwilą gdy Niemcy zostały podstępnie oszukane traktatem w Wersalu przez „kulturalny zachód” – Ukraina traci podstawy swojej orientacji. Jednak swoimi najpiękniejszymi siłami kontynuuje walkę przeciw najeźdźcom aż do 1923 r. Z krwawych i światłych dni pozostała pieśń , pełna wiary i nadziei „Powróćcie jeszcze ci Strzelcy Siczowi…” . W tym czasie w gnębionych traktatem wersalskim Niemczech, Opatrzność zsyła męża jaki łamie nieprawiedliwy ład w Europie w imię prawdy i samookreślenia narodów. Katowana dusza Ukrainy znowu zapłonęła nadzieją na wyzwolenie. Zwycięska Niemiecka Armia pod dowództwem Wielkiego Wodza Adolfa Hitlera , idzie od zwycięstwa do zwycięstwa . Łamie opór frontów na Zachodzie i nanosi niszczące uderzenie zdradliwej żydo-moskiewskiej bolszewii. Chwała Wodzowi Niemieckiego Narodu! Chwała wam żelaźni rycerze Niemieckiej Zwycięskiej Armii!
Sekretarz Ukraińskiego Komitetu p. Mykyta wskazał na obłudne i oszukańcze przemowy agentów czerwonej Moskwy. Dzisiaj radość rozpiera pierś i wolne ukraińskie słowo niesie się w przestworzach. Zawezwał ukraińskie społeczeństwo do pracy organicznej i ofiarności za sprawy narodowe.
Od Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów przemawiał p. Borys Witoszyńskyj. W swoim wystąpieniu podkreślił krwawy szlak zmagań Organizacji w dążeniu do celu jaki stoi przed nami: Niepodległe Państwo Ukraińskie.
W imieniu kobiet ukraińskich Ziemi Przemyskiej przemawiała prof. Dubljancewa. Wojnę Niemiec przeciw czerwonej Moskwie nazwała ona krucjatą za moralność , za kulturę, za prawdę , za dobro jakie tak głęboko odczuwa ukraiński naród. Hekatomba ofiar jakie ponosi ukraiński naród nie idzie na marne, to trwały fundament dla budowania nowego życia. Ukraińskie kobiety włączają się w walkę za kulturę, spokój, sprawiedliwość i moralność. Umieją one zachować wdzięczność Wielkiemu Wodzowi Niemieckiego Narodu i Bohaterskiej Niemieckiej Armii. Długotrwałymi oklaskami i okrzykami „Chwała” witała ludność Ziemi Przemyskiej przemowę kapitana Wurmba (?) w języku niemieckim. Pokreślił on, że Niemiecka Armia jest silna i zdoła zabezpieczyć Ukraińskiemu Narodowi spokojny i kulturalny byt. Naród Niemiecki zna te wszystkie cierpienia Narodu Ukraińskiego pod moskiewsko-bolszewickim jarzmem. Zawezwał do współpracy z Niemieckim Narodem, co będzie najpiękniejszym objawem wdzięczności za wyzwolenie. Po zakończeniu przemówień wysłano powitalny telegram na adres Wielkiego Wodza Niemieckiego Narodu Adolfa Hitlera, który odczytano w języku niemieckim i ukraińskim. Swięto zakończyło się odśpiewaniem hymnu narodowego „Jeszcze Ukraina nie umarła” i pieśni „Za Ukrainę” [15].

Treść powitalnego telegramu:
Do Fuhrera Niemieckiego Narodu i Wielkich Niemiec
Adolfa Hitlera
w Berlinie
Ukraińscy mieszkańcy książęcego grodu Przemyśla przekazują wyrazy najgłębszego uznania Fuhrerowi niemieckiego narodu i zwycięskiej Armii największą wdzięczność za wyzwolenie z polskiego i moskiewsko-żydowskiego jarzma. Ukraiński naród zaciąga tym samym wieczne zobowiązania i wdzięczność dla narodowo-socjalistycznych Niemiec. Przed cieniami zakatowanych setek tysięcy najpiękniejszych synów narodu, przez Polaków i moskiewsko-bolszewickie hordy, podczas ostatnich dwóch wypraw niemieckiej siły zbrojnej na Wschodzie, przysięgamy wieczny zbrojny sojusz przypieczętowany krwią niemieckiego żołnierza i ukraińskich powstańców i mężczyzn. Wierni tej przysiędze poświęcimy wszystkie nasze siły i poniesiemy wszystkie wymagane ofiary, aby przez odbudowę naszej ojczyzny stać się godnymi współbudowniczymi Wielkich Niemiec i stworzenia nowego porządku we Wschodniej Europie zgodnie z planami i ideami Fuhrera Niemieckiego Narodu.
Ukraiński Komitet Miasta Przemyśla
"Krakiwski Wisti" - Kraków 13 lipca 1941 r.

Przemyśl manifestuje
W dzień święta św. Jana Czciciela to znaczy w poniedziałek 7 tego miesiąca [7 lipca 1941] odbyla się spontaniczna manifestacja ku czci Fuhrera i niezwyciężonej Niemieckiej Armii w oswobodzonym od czerwonych katów książęcym grodzie Przemyślu. Po uroczystej Służbie Bożej jaką odprawił władyka Jozafat w asyście kanoników i duchowieństwa , wierni przeszli z katedry na rynek, gdzie na trybunie udekorowanej ukraińskimi i niemieckimi flagami zasiedli przedstawiciele władz niemieckich z komendantem miasta kapitanem Schultze i przedstawiciele ukraińskiego społeczeństwa z Władyką Jasafatem. W menifestacji wzięły udział niezmierzone masy ukraińskiego społeczeństwa w ukraińskich strojach narodowych i z ukraińskimi flagami a także ukraińska milicja po przewodnictwem prof. Romanca. (…) Wszyscy przemawiający składali serdeczne podziękowania Fuhrerowi Wielkich Niemiec i niezwyciężonej Niemieckiej Armii za wyzwolenie narodu ukraińskiego z moskiewsko-żydowskich kajdan (...) Nastepnie na wniosek inż. Kotyka uczestniczy przyjęli rzęsistymi oklaskami (...) tekst telegramu do Fuhrera z podziękowaniami za wyzwolenia ze strasznego bolszewickiego jarzma [16].

"Lwiwśki Wisti" - Lwów 10 lipca 1943 r.

SS Strzelecka Dywizja Hałyczyna
Przemyśl - pożegnanie ochotników
(...) W niedzielę 4 lipca przeżywał książęcy Przemyśl niecodzienne święto (...) realizacja trzeciego stadium formowania strzeleckiej dywizji SS Hałyczyna nabiera konkretnych form. Niedługo pierwsze transporty ochotników (...) pojadą na przeszkolenie na zachód. Żeby tam nabrać hartu ducha na trudy wojenne i posiąść nową wiedzę wojskową.
Udekorowane niemieckimi i ukraińskimi flagami miasto nadawało powagi świętu pożegnania ochotników. Już od ranka nie zważając na drobny deszcz , który rozpadał się nad Nadsaniem , setki ludzi z powiatów przemyskiego, dobromilskiego i jarosławskiego przyjechały do grodu Rościsławowiczów aby tutaj na obszernym sportowym stadionie uczestniczyć razem z ochotnikami w polowej archirejskiej Służbie Bożej, jaką odprawił w asyście duchowieństwa jego Ekscelencja Kyr Jozafat. W uroczystym nabożeństwie wzięli liczny udział przedstawiciele sił zbrojnych przemyskiego garnizonu , przedstawiciele władzy, policji, Ukraińskiego Komitetu i ponad 10 tys ludzi. Powaga historycznej chwili przenosiła wszystkich myślami w przyszłość. Na stadionie setkami ustawiają się ochotnicy, kończy się nabożeństwo.
Kyr Josafat błogosławi ochotników, a w swej homilii zagrzewa ich do walki za św. Cerkiew, za sprawiedliwość Bożą i za ład na ziemi. W żarliwych słowach Kyr Josafat zwraca uwagę na trudy wojenne, ale też przypomina powojenne szczęśliwe życie i kończy słowami: "Idżcie do boju i wracajcie jako zwycięzcy".
Następnie przemawia pełnomocnik W.U. przemyskiego okręgu, starosta okręgowy Paul oraz członek W.U. ze Lwowa inż. Chronowiat. Który zawezwał ochotników by szli w bój wywalczyć wolność swemu krajowi. „Wykażcie na polu chwały - mówi on - że nasze wojskowe tradycje nie są wam obce i że u boku niemieckiego wojska jesteście godnymi przedstawicielami nowego ładu w Europie" . Przemawiający skończył. Chór radośnie spiewa „Zajaśniało słońce złote”, serca wszystkich napełniają się wiarą w piekniejszą przyszłość.
Przy dzwiękach marszów odbywa się defilada ochotników. Idą prężąc się rzędami z radośnie podniesioną w górę prawicą i ze świadomością w sercu czego chcą. Konni jeźdźcy w cudownych ukraińskich strojach kończą defiladę oddziałów. Pododdział za poddodziałem wychodzi w miasto na miejsce przeznaczenia, a uczestnicy powoli rozchodzą się do domów z myślą w sercu, aby za wszelką cenę osiągnąć zwycięstwo. [17].
![]() | ![]() |
Zródła tekstów, map, zdjęć:[1] Igor Hałagida “Szpieg Watykanu”, Warszawa 2008, s. 499.
[2] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 42.
[3] Edward Prus "Patriarcha galicyjski" ,Wrocław 1999, s. 202. Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 48.
[4] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 39-46, 167-175, 226-227, 230.
[5] Andrzej Szeliga "Pomnik Orląt Przemyskich" - wydanie internetowe - Przemyśl 2004
[6] Zdzisław Konieczny “Walki polsko-ukraińskie w Przemyślu i okolicy, listopad-grudzień 1918 r”, Przemyśl 1993, s. 40.[7] Lucyna Kulińska “Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizcji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939", Kraków 2009, s 526-527.
[8] Leszek Marian Włodek "Koniec Królewskiego Wolnego Miasta, "Życie Przemyskie" 11 IX 1991 r Przemyśl 1991, s. 4.
[9] Jerzy Emil Wielgosz "Kaszyce 7 marca 1943 r - okupacja i pacyfikacja" - Kaszyce 2002, s 134.[10] Edward Prus "Banderomachia" ,Wrocław 2007, s. 79.[11] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 171-172.
[12] Edward Prus "SS Galizien - patrioci czy zbrodniarze?" ,Wrocław 2001, s. 104.
[13] Stanowisko Oddziału Przemyskiego Polskiego Towarzystwa Historycznego.[14] Zdzisław Konieczny “Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1918-1947”, Przemyśl 2010, s. 154.
[15] "Swiato Radosti" - jednodniówka , Przemyśl 10 lipca 1941.[16] "Krakiwski Wisti" - Kraków 13 lipca 1941.
[17] "Lwiwśki Wisti" - Lwów 10 lipca 1943.
[18] Instytut Kresów Wschodnich w Przemyślu.
Opracowanie strony: © Piotr Jaroszczak - Przemyśl 2013.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz