
Objaśniam młodym czytelnikom, którzy nie wiedzą o jakim ptaku tu mowa: w grudniu 1981 roku władzę w kraju przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego pogardliwie przezywana WRONą
13 grudnia 1981 roku było mroźnie... Śnieg skrzypiał pod butami... Jak ktoś rano nie włączył radia to mógł nie zauważyć, że cokolwiek niezwykłego się wydarzyło. Dziwne były tylko słowa księdza na koniec mszy "Módlmy się za ten stan, co go wprowadził pan Jaruzelski".
Ale nie o stanie wojennym chcę pisać. Zachęcam do ciekawej lektury z opolskimi wątkami. Trzymam w ręku książkę, warszawskie wydawnictwo ale wydrukowaną i oprawioną na Pasiece, w opolskich zakładach OPOLGRAF.
Jest to zbiór reportaży, pióra Macieja Siembiedy. Autor ukończył w Opolu studia polonistyczne. Przez długie lata pracował również w Nowej Trybunie Opolskiej. Na początku był reporterem, a potem, kolejno awansując redaktorem naczelnym.
Tytułowy "Podwieczorek oprawców" mówi o dorocznych spotkaniach trójki "kolegów z wojska". Łączy ich nie tylko braterstwo broni, ale i pewna mroczna tajemnica. Choć wiele przeszli i dzielnie walczyli, nikomu, nawet własnym żonom nie zwierzają się ze swych "frontowych" przeżyć.... Walczyli nie po tej stronie co trzeba.
Byli funkcjonariuszami ZOMO (Zmotoryzowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej) okrytych złą sławą z powodu przeprowadzania brutalnych pacyfikacji...
Byli funkcjonariuszami ZOMO (Zmotoryzowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej) okrytych złą sławą z powodu przeprowadzania brutalnych pacyfikacji...
Ale książka nie opowiada o stanie wojennym, nie rozstrzyga, kto miał rację, a kto jej nie miał. Nie rozsądza, komu należy się sława, a kto okrył się hańbą. Jest tu szersze spojrzenie na człowieka schwytanego w tryby historii i przez te tryby miażdżonego.
Tyle zachęty do lektury tego zbioru 20 doskonałych reportaży. Problem wrzucenia człowieka w tryby historii znamy na Opolszczyźnie aż nazbyt dobrze. Leżymy jakby na podwójnym pograniczu. Mieszkamy tu obok siebie wymieszani : Kresowiacy, Ślązacy i ludzie z centralnej Polski.
Część opolan mogła usłyszeć opowieści dziadków walczących w czasie II wojny światowej w AK. I nie chodzi tu o Armię Krajowa, ale o Afrika Korps. Część mogła walczyć na Monte Cassino, i to bynajmniej nie w armii Andersa.
No cóż, wielu z opolan, przemiłych dziś staruszków walczyło w szeregach Wehrmachtu. No, bo tak między nami - cóż dziwnego, że obywatele Niemiec walczyli w niemieckim wojsku? Gdyby służyli w chińskim, była by to rzecz niezwykła!
Inni opolanie mogli usłyszeć opowieści ze wschodu.
Opowiada Pan Władysław:
"Pamiętam jak dziś.... Rzecz działa się w czasie wojny, w mojej rodzinnej wsi za Bugiem. Widok ten mnie zadziwił - mój wujek, chłop potężny, siedział na schodach, płakał jak dziecko. Przez łzy mówił do mojego ojca
Kazimierz! Ja już nie mogu! Przychodzą ku mnie nocą, w okno stukają i mówią "Stepan, zarezaj Laszku" (Stefan, zarżnij Polkę). Ja już nie mogu!
Opowiada Pan Władysław:
"Pamiętam jak dziś.... Rzecz działa się w czasie wojny, w mojej rodzinnej wsi za Bugiem. Widok ten mnie zadziwił - mój wujek, chłop potężny, siedział na schodach, płakał jak dziecko. Przez łzy mówił do mojego ojca
Kazimierz! Ja już nie mogu! Przychodzą ku mnie nocą, w okno stukają i mówią "Stepan, zarezaj Laszku" (Stefan, zarżnij Polkę). Ja już nie mogu!
Siostra ojca jeszcze przed wojną wyszła za mąż za Ukraińca. Mieszane małżeństwa nie były rzadkie. I nie było potem rzadkie, że człowiek zaszczuty przez "swoich", w nocy brał siekierę, zabijał żonę, dzieci i sam się z rozpaczy wieszał".
Warto wspomnieć, że UPA mordowało nie tylko obcych: Polaków, Słowaków czy Żydów. Jej ofiarami byli też Ukraińcy, którzy nie chcieli podnieść ręki na swych sąsiadów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz