sobota, 4 stycznia 2014

Prof. Mieczysław Ryba: Wołyń a Ukraina w UE


Spór w Sejmie polskim co do kształtu uchwały dotyczącej mordów na Wołyniu (kwestia nazwania lub nienazwania tych zbrodni mianem „ludobójstwa”) odbił się echem nie tylko w mediach polskich, ale i ukraińskich. Minister Sikorski miał nawet powiedzieć, że „jeżeli Sejm przyjmie uchwałę w radykalniejszej formie, może to utrudnić europejską perspektywę Ukrainy, która ma epokowe znaczenie”. Zachodzi tu dość dramatyczne pytanie: dlaczego nazwanie przez polski Sejm rzeczy po imieniu miałoby „utrudnić europejską perspektywę Ukrainy”?


Ukraina a „bohaterska” legenda OUN-UPA
Musimy pamiętać, że od ponad dwudziestu lat polskiej polityce towarzyszy wręcz granicząca z nerwicą nadwrażliwość co do kwestii mordów na polskiej ludności Kresów Wschodnich. Nerwica ta doprowadziła do milczenia władz polskich w wielu kwestiach, a dalej do niebywałej wręcz eskalacji tworzenia „bohaterskiej” legendy OUN-UPA w zachodniej Ukrainie. W każdym niemal mieście tego regionu znajdziemy ulicę lub pomnik Bandery, dowódcy UPA upamiętniani są w podobny sposób. Ich imionami nazywane są szkoły, place i skwery. Zostają honorowymi obywatelami miast.
Brak mocnego nazwania zbrodni UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w pewnym sensie ośmielił tych, którzy promują legendę ukraińskich nacjonalistów. Powoduje to wręcz szokowe reakcje Polaków, szczególnie środowisk kresowych. Niewyobrażalne zbrodnie, nieopisane okrucieństwa w dwudziestym pierwszym wieku nie tylko nie są przez naszego sąsiada potępione, ale po prostu przemilczane, a organizacja dokonująca zbrodni jest gloryfikowana. Do dzisiaj, nawet gdy się mówi o tragicznych wydarzeniach, o czystkach etnicznych czy mordach, przezornie nie wymienia się, kto je zorganizował.
Wydaje się, że polskie milczenie o Wołyniu przez wiele lat IIIRzeczypospolitej ośmieliło środowiska radykalne na Ukrainie do gloryfikacji UPA. Nawet wiele wspólnych, polsko-ukraińskich konferencji dotyczyło badań kwestii liczby ofiar (skądinąd bardzo ważnych). Jednakże fundamentalne pytanie jest jakościowe: czym w istocie była organizacja OUN-UPA? O charakterze tej organizacji świadczą ideologia i cele, jakie sobie stawiała. Nawet pobieżna analiza materiału źródłowego musi skłonić historyka do konstatacji, że organizacja taka kwalifikuje się do określenia jej mianem zbrodniczej. Oczywiście pojedynczy żołnierze mogli nie uczestniczyć w zbrodniach.
Niewątpliwie jednak akty ludobójcze na ludności polskiej były zaplanowane i wynikały z założeń ideologicznych, sformułowanych w dużej mierze jeszcze przed IIwojną światową. Zatem takiej organizacji, jej przywódcom w żadnej mierze nie można stawiać pomników. Późniejsza walka UPA z wojskami sowieckimi nie niweluje jej win. Doprawdy zastanawiające jest, że Polacy niejednokrotnie obawiają się, by nie zrazić ukraińskiej strony zbyt głośnym domaganiem się potępienia zbrodni ludobójstwa, a Ukraińcy nie wykazują minimalnej delikatności, stawiając pomniki Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Europa to też cywilizacja
Byłbym zatem skłonny postawić dokładnie odwrotną niż minister Sikorski tezę: nasza niejednoznaczność w ocenie zbrodni na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej może utrudnić europejską perspektywę Ukrainy. Bo perspektywa ta nie redukuje się, jak chcieliby nasi rządzący, do struktur Unii Europejskiej, ale do europejskiej cywilizacji.
Pomijając współczesne zawirowania kulturowe w zachodniej Europie, Polacy powinni być przekonani, że chodzić tu musi o cywilizację łacińską. Łacińskość z kolei implikuje prymat prawdy i moralności w życiu publicznym. To właśnie azjatyckie wpływy turańskie popychały raz za razem Ukrainę do okrucieństwa wyrażającego się humańskimi rzeziami w osiemnastym wieku czy ludobójstwem na Wołyniu w wieku dwudziestym.
Walka o „duszę” Ukrainy jest zatem walką kulturową, cywilizacyjną. To na skutek promieniowania właśnie tej łacińskiej cywilizacji doszło do włączenia w obieg polityczny I Rzeczypospolitej ogromnych rzesz ruskiej szlachty. To właśnie chrześcijańską inspiracją kierowali się ci Rusini, którzy zdecydowali się potępić zbrodnie UPA i z narażeniem życia ratowali swoich polskich sąsiadów.
Zatem bojąc się pełnej (głośnej) prawdy o Wołyniu, niejako zamykamy szansę „europeizacji Ukrainy” (w najgłębszym tego słowa znaczeniu), godząc się na dominację w niej wpływów azjatyckich. Kompletnie nie mogą zrozumieć tego ci Ukraińcy, którzy stoją dziś na pozycjach mocno krytycznych do polityki gloryfikacji UPA. Jeśli Polacy sami z „z nieśmiałością” krytykują UPA, to co oni mają robić?

Prof. Mieczysław Ryba

Prof. Mieczysław Ryba – Autor jest kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz