Werbcze (Duże i Małe), gmina Stepań – wsie ukraińskie, w których mieszkało po kilka rodzin polskich. 18 lipca 1943 r. upowcy zamordowali ok. 60 uciekinierów z rejonu Huty Stepańskiej, obleganej od kilku dni przez znaczne siły ukraińskie. Jedną z ofiar była mieszkanka Wyrki, Franciszka Dziekańska, ocalała natomiast jej 6-letnia córka Jadwiga. „W czasie ucieczki przed upowcami – wspominają świadkowie – dziewczynka była już tak zmęczona, że nie mogła iść o własnych siłach, więc mama niosła ją na rękach. Kula karabinowa trafi a Jadzię, przechodzi przez mięśnie i więźnie w piersi matki. Matka ginie na miejscu. Jadzia, leżąc przy martwej matce, bandażuje sobie sama szmatką krwawiącą ranę i czeka na ratunek. Przez dziesięć dni dziewczynka w dzień jest przy swojej mamie, a w nocy śpi na stojącym w pobliżu rozbitym wozie [...] żywi się wytartym z dojrzewających kłosów ziarnem, pijąc wodę z kałuży. Któregoś dnia Ukrainiec ze wsi Werbcze przyjeżdża kosić pozostawione przez Polaków łany dojrzewającego już zboża i znajduje Jadzię. Jedna z ukraińskich rodzin zabiera ją do wsi. Rada wsi wywierała na tę rodzinę nacisk, aby dziecko »porzucone przez Lachów« zabić, ale w obronie jej życia wystąpił nauczyciel, również Ukrainiec z Werbcza, który zabrał ją do siebie na wychowanie. Wyleczona i odżywiona Jadzia szybko wróciła do zdrowia”. W 1944 r. jej opiekun spotkał na zjeździe nauczycieli w Sarnach dawnego kierownika szkoły w Wyrce, Kazimierza Karpińskiego, i zwierzył się, że wychowuje ocalałą polską dziewczynkę z Wyrki. Dziewczynka trafi ła do rodziny Karpińskich, któ- rą dobrze znała, ci zaś zwrócili dziecko ojcu po jego powrocie z niewoli niemieckiej. „Obecnie pani Jadzia mieszka w Gdańsku i jest nauczycielką”. 51
Źródło: F. i P. Piotrowscy, To zostanie w pamięci, [w:] Świadkowie mówią..., s. 68; W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo..., t. 1, s. 303, 305.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz