piątek, 10 lipca 2020

Żdżary Duże, gmina Grzybowica – 11 lipca 1943 r. upowcy i miejscowi Ukraińcy zamordowali nieustaloną liczbę Polaków


Włodzimierz Wołyński, lipiec 1943 r. Dwaj chłopcy-sieroty z gminy Grzybowica, ocaleli podczas rzezi ludności polskiej 11-12 lipca 1943 r. Zaopiekował się nimi ppor. Jan Kubalski "Grot" z komendy obwodu AK "Włodzimierz". Ze zbiorów W. i E. Siemaszków.


Żdżary Duże, gmina Grzybowica – wieś ukraińska, w której żyło 12 rodzin polskich. 11 lipca 1943 r. upowcy i miejscowi Ukraińcy zamordowali nieustaloną liczbę Polaków. Uratowała się rodzina nauczyciela i członka konspiracji ZWZ-AK Jana Cichockiego, którą w ostatniej chwili przed napadem ostrzegł Ukrainiec Jan Bałut. 105 Okoliczności zdarzenia Cichocki opisał w tekście zamieszczonym anonimowo w konspiracyjnym piśmie „Walka”: „Przez 26 lat cieszyłem się wśród miejscowej ludności najlepszym zaufaniem, byłem dla tych ludzi ojcem, nauczycielem, doktorem, sędzią, wójtem, na każdym kroku pomagałem dobrą radą, toteż miałem prawie w każdej wsi znajomych, przyjaciół, kumów, dobrych sąsiadów, którzy wierzyli mi i zawsze zwracali się do mnie o poradę, i o wszystkich wypadkach mi donosili [...]. Ludność ta zawsze mówiła, że nic złego bez ich wiedzy stać mi się nie może. Wszyscy jednogłośnie potępiali rabunek, morderstwa i palenie zagród. Jednak mimo wszystko w tragicznym dniu 11 lipca br. wszyscy wiedzieli o tym, co się działo wokoło mnie, jednak nikt z najbliższych przyjaciół-są- siadów nie chciał mnie ostrzec. Od 4-ech miesięcy w domu nie nocowałem, tylko po polach, w krzakach i tragicznej nocy też nie spałem w domu. Kiedy 11 lipca o godz. 2.30 usłyszałem na pobliskich koloniach strzały, sam udałem się do domów i pytałem się, co się dzieje. Odpowiedź brzmiała jednogłośnie: »nic nie wiemy«. Ale na pół godziny przed napadem na mój dom, człowiek, który był złodziejem, był szereg razy karany za różne przestępstwa, w ostatniej chwili przybiegł do mnie do mego domu, płacząc jak małe dziecko, i o wszystkim mi opowiedział, co było w nocy postanowione na zebraniu i co się dookoła dzieje; prosił mnie, że o ile mi się uda z rodziną ujść żywym, bym kiedyś w życiu i o nim wspomniał, powiedział też, że był pewny, iż najbliżsi sąsiedzi i przyjaciele mnie powiadomili, jednak nic mi do ostatniej chwili nie mówią, a widząc zbliżającą się śmierć moją wraz z rodziną, spieszył, by ostrzec. I tylko zawdzięczając jemu, uszedłem z rodziną żywym”. 

Źródło: BOss, 16630/I, t. 5, To tylko fragment... (opowiadanie świadka rzezi wołyńskiej), „Walka” nr 45 (25 XI 1945), k. 61. Rozszerzona wersja, stanowiąca raport dla Komendy AK Lwów, została zamieszczona w: W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo..., t. 2, s. 1268–1275.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz