wtorek, 12 listopada 2019

Relacja Ks. Szczepana Chabło - Chodaczków Wielki (12.11.1944 r.)

Byłem świadkiem.
Był napad na plebanię. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem ludzi z bronią. Pojąłem, że to banda i napad. Od razu uciekliśmy z bratem na strych. Kiedy się włamali ciężko ranili postrzałem mego brata Piotra. 


Upadł ze schodów na kamień posadzki. Był na pół przytomny. Opowiadał później chłopak służący, że jeszcze żył po upadku, miał otwarte oczy. Dobili  go strzałem w głowę. Byli na strychu, szukali mnie. Uratowało mnie to, że wdrapałem się na osobny mały stryszek nad pokoikiem, znajdującym się na strychu. Nie wpadło im na myśl, że mogłem się tam ukryć. Dzięki temu dziś żyję. Moje siostry złapali w budynku. Pomagały im ładować na wóz zrabowane rzeczy, pomogły im nawet zaprząc moje konie, które zabrali z wozem. Najmłodsza siostra - Paulina uciekła, starszą Rozalię zabili trzema strzałami. Ludzie wiedzą kim byli sprawcy napadu. To Ukraińcy z Horodyszcza, sąsiedniej wsi razem z miejscowymi. Z odzieży, pozostało tylko tyle, co na mnie. W całym napadzie chodziło o zamordowanie mnie. Rabunek był przy okazji. Pogrzeb bliskich odbyłem w wielkim pośpiechu. Życzliwy mi człowiek pomógł wykonać dwie trumny z nieheblowanych desek. Odprawiłem za brata i siostrę cichą Mszę świętą i ciała ofiar zostały złożone w mogile na cmentarzu. Glos trąby anielskiej zbudzi ich na zmartwychwstanie, aby oskarżyć zbrodniarzy przed sądem sprawiedliwego Boga.

Zginęli: Piotr Chabło, Rozalia Chabło.

                                                                                                                    Ks. Szczepan Chabło


Zródło: Henryk Komański, Szczepan Siekierka 
"Ludobójstwo dokonane przez nacjonalizstów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946"

Wrocław 2004, str 831-832.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz