środa, 15 sierpnia 2018

Zbrodnie UPA: Opowieść Tomasza Trusiuka




Niedzielny ranek 29 sierpnia 1943 r. wstał gorący i duszny. W południe mieszkańcy Równa, Opalina, Ostrówek, Woli Ostrowieckiej, Jankowców, Nowego Jagodzina i szeregu innych mniejszych wiosek przybyli gromadnie na sumę do kościoła parafialnego w Ostrówkach. Mszę św. uroczyście odprawił ksiądz proboszcz Stanisław Dobrzański. Kazanie, które wygłosił z trwogą w głosie, było przerażające i paraliżowało nasze myśli. Nie ukrywając niczego, zalecał ostrożność i sugerował, by w miarę możliwości kobiety, dzieci i starcy opuścili wsie, gdyż, jak doniósł miejscowy wywiad i przyjaźni sąsiedzi, Ukraińcy zorganizowali dużą koncentrację sił we wsiach leżących na północ i północny wschód od polskich osad. Gdy informował o tym, to jednocześnie powiedział, że  organizatorami i przywódcami koncentracji są oddziały UPA, dowodzone przez byłych policjantów ukraińskich, którzy uciekali do lasu, a pochodzili głównie z Zapola, Huszczy, Połap i Sokoła. Po Mszy św. rozbiegli się gońcy po sąsiednich wioskach niosąc ostrzeżenie i przynosząc dodatkowe wieści. Potwierdziły się doniesienia o koncentracji sił ukraińskich. Dotarły do nas zalecenia, by zachować spokój i unikać prowokowania Ukraińców, dzięki którym  zostaliśmy uwolnieni od kontyngentów, danin, podatków i wywózki młodzieży na przymusowe roboty do Rzeszy. Opinie na temat zaistniałej sytuacji były podzielone. Część ludzi była za opuszczeniem wioski, inni namawiali do pozostania na miejscu. Ostatecznie postanowiono, że zostaniemy na noc we wsi, a dla bezpieczeństwa zostaną wystawione warty.

W nocy z 29 na 30 sierpnia 1943 r. od strony Ostrówek długo strzelała w niebo łuna pożaru. Domyślaliśmy się, że gdzieś za Zapolem płoną zabudowania. Nie było słychać strzałów ani tez innych odgłosów świadczących o walce. Byliśmy przyzwyczajeni do nocnych pożarów, które od marca 1943 r. wybuchały tu i ówdzie. Nic też dziwnego, że późno po północy wszyscy ściągnięci z opłotków i pobliskich kolonii warty – poszli spać. Ze snu zostaliśmy obudzeni salwami strzałów, niosących się od strony zarośli i pobliskich lasów: Kokorawca, Byrek, Brzeziny, Obelnika. Poranna poświata, seria wystrzałów, przecinające się w powietrzu smugi pocisków i świadomość zaniedbania własnego  bezpieczeństwa paraliżowały ruchy. Wszyscy wybiegli z mieszkań, starając się szukać schronienia. W myślach kłębiły się różne pomysły, a serce zdawało  się wołać: „Pagórki przykryjcie nas”.
Pierścień okrążenia złożony z setek Ukraińców zaciskał się coraz szczelniej. Nikt nie był w stanie wydostać się poza obręb własnych opłotków, nie mówiąc już o ucieczce ze wsi.
Najeźdźcy szli pieszo, jechali konno i zapędzali wszystkich na zebranie do szkoły. Przygnano z Brzezin (oddalonych od Ostrówek ponad kilometr) rodzinę Stefana Jurczaka, właściciela kolejnej cegielni. Jadący na koniu Ukrainiec doprowadził do Ostrówek dziesięć osób, w tym ośmioro małych dzieci. Podobnie było też w Woli Ostrowieckiej. W Ostrówkach wszystkich mężczyzn spędzono do szkoły, a kobiety i dzieci do kościoła. Wśród nich były kobiety i dzieci z Woli Ostrowieckiej, które noc z 29 na 30 sierpnia 1943 r. ze względów bezpieczeństwa pędziły u rodzin w Ostrówkach. Miałem wówczas 14 lat z matką i ojcem zostałem zapędzony do szkoły w Ostrówkach. Małe pomieszczenia szkolne nie mogły pomieścić kilkuset osób, dlatego tez Ukraińcy rozkazali nam kłaść się na boisku szkolnym, którego obszar zamykał się w prostokącie o bokach 30×40 metrów. Po krótkiej chwili zmieniono rozkaz i zarządzono, by kobiety i dzieci udały się do kościoła, a mężczyźni do szkoły. Po wydaniu tego rozkazu, szosa od strony Lubomla wszedł do wsi duży oddział UPA. Gdy dotarł w pobliże szkoły, wyszedł mu na spotkanie oficer. Ukrainiec był niskiego wzrostu, krępej budowy ciała, ubrany w niebieski mundur, w czapce okrągłej oblamowanej srebrnym kordonkiem, z pistoletem u boku i w skórzanych rękawiczkach. Był to Maśluk, były policjant w służbie niemieckiej, pochodzący z Połap lub Wilczego Przewozu. Obok niego w stronę kolumny podążało kilku innych Ukraińców ubranych podobnie. Po chwili padł rozkaz: „Pulemetczyki ta bombemtczyki stanowyś!”
Wojsko stanęło posłusznie. Następnie wydano komendę do zajęcia stanowisk wokół szkoły i kościoła. Gdy to uczynili, do wejścia na plac szkolny zbliżył się najstarszy szarżą  ukraiński oficer. Stanął przed szkolnym gankiem i z imienia oraz nazwiska zaczął wywoływać Polaków. Gdy wyszli zażądał: „Lachy, widdajte zołoto!” W odpowiedzi usłyszał: „jesteśmy biednymi mieszkańcami wsi i złota nie mamy”. Padło następne żądanie: „Widdajte zroju, jaku majete w waszych chatach i sarajach!”. Odpowiedź była podobna. Zdenerwowany Ukrainiec krzyknął: „Widdajte wse i hodynnyki, a to wseh wybierno!”. Po tych słowach  z gardeł około stu pięćdziesięciu osób zgromadzonych w szkole wydobył się płacz i pieśń: „Kto się w opiekę odda Panu Swemu…”. Oprawcy rozkazali zamknąć okiennice, a następnie do wnętrza  weszli uzbrojeni Ukraińcy i zaczęli wyprowadzać po kilka osób (od czterech do ośmiu w grupie). Zabranych ze szkoły mężczyzn prowadzili przed sobą, bijąc ich, gdy w szkole zostało zaledwie kilku, oprawcy weszli do środka i strzelili w ich kierunku.
Wśród nich byli: Stefan Trusiuk, Wacław Gryc (lat 14) i Ulewicz. Jednym z pocisków został ugodzony Wacek. Stefan z płaczem w głosie zawołał do Ulewicza: „ Dajmy mu wody !” Usłyszał to stojący w pobliżu Ukrainiec, który krzyknął: „Ne treba, bude pyty swoju krow!” Wywlekli następnie tę trójkę na zewnątrz i za progiem szkoły zabili Wacka, a pozostałych popędzili w stronę zbiorowej mogiły u Ilków. Tam też ich zabili. Gdy szkołę opuściła ostatnia grupa mieszkańców Ostrówek, do wnętrza wbiegli inni oprawcy i zaczęli plądrować pomieszczenia zajmowane przez kierowniczkę szkoły Marię Blat z rodziną. Inny zaś Ukrainiec wspiął się po drabinie, stojącej przy ścianie korytarza, po której wcześniej wszedłem na strych, gdzie ukryłem się i zawołał donośnym głosem : „Je tam kto, wychod, a to szkołu spałym”. Ukraińcy zrealizowaliby swój zamiar, ale przeszkodzili im w tym Niemcy, którzy kolumną jechali od strony Huszczy do Ostrówek. Widząc ich, bandyci zarządzili odwrót. Ucieczkę przyspieszył niemiecki ostrzał. Ukraińcy nie zdążyli wymordować kobiet i dzieci zgromadzonych w kościele. Wyprowadzili zebranych ludzi i popędzili poza cmentarzem parafialnym w kierunku ukraińskiej wsi Sokół, gdzie ich zamordowali.
Po ucieczce Ukraińców z Ostrówek wyszedłem z kryjówki na zewnątrz szkoły. Okazało się, że oprócz mnie w budynku byli ukryci: Aleksander Trusiuk, Aleksander Kuwałek, Czesław Suszko i Bolesław Wasiuk, którzy schowali się w szkolnej piwnicy. Poszedłem następnie do Jagodzina, a stamtąd do Lubomla, gdzie zostałem złapany przez Niemców i wywieziony do obozu przy ulicy Krochmalnej w Lublinie.
Materiały pochodzą z „Na Rubieży” – nr 44/2000

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz