środa, 6 listopada 2019

Polscy nacjonaliści nie chcą pogodzić się z tym, że te ziemie były ukraińskie – powiedziała podczas wizyty na zniszczonych pomnikach UPA w Werchratej Danuta Kuroń.



Jak informowaliśmy, grupa polskich i ukraińskich działaczy odwiedziła w niedzielę Werchratę na Podkarpaciu, gdzie kilka lat temu doszło do zniszczenia dwóch obiektów ku czci UPA. W miejscu jednego ze zniszczonych pomników postawili „kozacki krzyż” z tryzubem. Ponadto polska część tej grupy wezwała do odnowienia nie tylko zniszczonych mogił, ale także pomników UPA w Polsce. Apel w tej sprawie odczytali kolejno ukraińscy i polscy, proukraińscy działacze: Jarosław Chołodecki, Danuta Kuroń, Bartosz Piechowicz, Rafał Suszek, Danuta Przywara i Izabella Chruślińska. Podpisali się pod nim także tacy działacze jak Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Janusz Onyszkiewicz, Henryk Wujec i inni. Według Chruślińskiej, uroczystość była zainicjowana przez grupę osób z „polskich środowisk aktywnych w dialog polsko-ukraiński”. Zaprosili oni do niej Ukraińców z Polski i Ukrainy.
„Polscy nacjonaliści nie chcą pogodzić się z tym, że te ziemie były ukraińskie” – powiedziała Danuta Kuroń, znana z mocno proukraińskich poglądów i ściśle współpracująca ze Związkiem Ukraińców w Polsce żona zmarłego Jacka Kuronia, przyjmując przy tym i promując narrację historyczną strony ukraińskiej. Podkreśliła, że działacze przyjechali do Werchratej „żeby nie zapomnieć, że zniszczone groby trzeba odnowić”. Dodała, że polskie społeczeństwo „musi dać pieniądze na postawienie nowej tablicy” oraz, że trzeba zrobić wszystko, żeby stało się to w ciągu najbliższego roku. Uważa, że powinna to być „normalna tablica”, której nie można by łatwo rozbić.
Należy zaznaczyć, że jak wynika m.in. z opracowania Kazimierza Krajewskiego z IPN Warszawa, które ukazało się w Biuletynie IPN, pomnik w Werchracie był nielegalnym upamiętnieniem symbolicznym. Niedługo po postawieniu nakazano jego rozbiórkę. Poza twierdzeniami strony ukraińskiej nie ma też informacji i dowodów na to, że są tam pochowani członkowie UPA.
Danuta Kuroń powiedziała, że na odnowienie tablicy musi wyrazić zgodę IPN, na co jej zdaniem nie zgodzi się rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość. – Dlatego musimy szukać alternatyw – dodała, nie precyzując jednak, co takiego ma na myśli. W krytycznym tonie skomentowała też „antybanderowską retorykę” władz Polski.
– Większość Polaków częściowo lub całkowicie pochwala agresywną, antybanderowską retorykę władzy, a nawet akty wandalizmy przeciwko upowskim mogiłom – powiedziała proukraińska działaczka. Jej zdaniem, „politycy otwarcie lub skrycie pochwalający akty wandalizmu” zdobywają na wschodzie Polski większość głosów. Broni też treści napisu na zniszczonej tablicy [niezgodnej z polsko-ukraińskim porozumieniem z lat. 90. XX wieku – red.]:
– Na tablicy napisano, że chłopcy [członkowie UPA – red.] zginęli w walkach przeciw NKWD za wolną Ukrainę. W żaden sposób nie wskazano, że to bohaterowie, ale to mało kogo martwi.
Danuta Kuroń dodała też, że „polscy nacjonaliści to nie chrześcijanie, ale agresywni katolicy”, którzy jej zdaniem są popierani przez Kościół w Polsce.
Chruślińska podkreśliła z kolei, że akcję zorganizowaną przez proukraińskich polskich działaczy nazwano „Nie zapomnijmy o zniszczeniu ukraińskich mogił w Polsce”.
– Chcemy symbolicznie być w miejscach, gdzie zniszczono ukraińskie groby, że pamiętamy o obywatelach Polski, którzy byli częścią naszego społeczeństwa, II RP – powiedziała Chruślińska, odnosząc się do upamiętniania upowców. Zaznaczyła, że aktywiści są „przeciwko niszczeniu grobów”. Jej zdaniem, takie działania zawsze były potępiane, ale nie w przypadku mogił ukraińskich.
– Polska nie potępiła publicznie wandalizmu, ani nie postawiła przed sądem winnych – powiedziała aktywistka. Dodała też, że nie chce, żeby historia się powtórzyła „i znowu były tragiczne wydarzenia między Polakami i Ukraińcami”.
Szef Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma twierdzi, że obiekt ku czci UPA na Górze Monastyrz został postawiony legalnie, ale do tej pory nie wpisano go do rejestru. Dodał też, że według ustaleń historyka Tomasza Berezy z IPN w Rzeszowie, osoby rzekomo pochowane na górze dopuściły się zbrodni na Polakach. Krytycznie odniósł się też do niedawnej wypowiedzi wiceministra kultury Jarosława Sellina, którego zdaniem sformułowanie „polegli za wolną Ukrainę” jest formą gloryfikowania poległych, z czym nie zgadza się strona ukraińska.
Tyma uważa na tej podstawie, że za rządów PiS zdewastowane obiekty nie zostaną odnowione. – Możliwe, że zmiana władzy w Warszawie da szansę, ale na to jest mała nadzieja, chociaż Kijów oświadczył, że czeka na odnowienie mogiły w Monastyrzu – powiedział szef ZuwP. Jednocześnie przyznał, że „większość zniszczonych miejsc pamięci [tj. pomników UPA – red.] jest nielegalna”.
Tyma krytycznie ocenił też stosunek Polski do UPA. Jego zdaniem, polskie władze stosują wobec upowców „odpowiedzialność zbiorową”. – Zatem wszyscy, którzy walczyli w UPA, są odpowiedzialni za zbrodnie organizacji. Konkretnych zbrodni konkretnych upowców przeciwko cywilom nie udowodniono. To odnosi się do wszystkich, których pochowany na Monastyrzu.
Przypomnijmy, że na Monastyrzu obecnie stojący pomnik (w przeciwieństwie do pierwotnego z lat 90. XX wieku), postawiony rzekomo na zbiorowym grobie kilkudziesięciu członków UPA (w tym SB OUN), oficjalnie powstał w zgodzie z polskim prawem. Nie do końca spełniał jednak określone w porozumieniu warunki, m.in. nie ma na nim inskrypcji w języku polskim, treść napisu nie odpowiada uzgodnionemu wzorowi. Nie jest też do końca pewne, że faktycznie są tam groby upowców. Należy zaznaczyć, że badania archeologiczne przeprowadzone w miejscu rozebranego, nielegalnego obiektu ku czci UPA w Hruszowicach wykazały, że wbrew twierdzeniom strony ukraińskiej nie było tam żadnych pochówków członków UPA.
Szef ZuwP oskarżył też o akty wandalizmu wobec ukraińskich upamiętnień UPA „Rosjan i polskich nacjonalistów”. Oświadczył ponadto, że polski IPN przyznał, że spalenie wsi Sahryń na Lubelszczyźnie było zbrodnią wojenną i jest gotów sfinansować akcję upamiętnienia ofiar w 2020 roku. Jego zdaniem, wpłynęła na to wizyta ówczesnego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki w Sahryniu a także sprawa wypowiedzi szefa Towarzystwa Ukraińskiego, Grzegorza Kuprianowicza. Działacz mniejszości ukraińskiej odnosząc się do akcji polskiego podziemia z 10. marca 1944 roku w Sahryniu powiedział, że była to „zbrodnia przeciw ludzkości popełniona przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami podziemnego państwa polskiego”. Rok temu prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie, choć samą wypowiedź oceniono krytycznie.
Przypomnijmy, że wcześniej IPN nie dopatrzył się w wypowiedzi szefa Towarzystwa Ukraińskiego znamion negowania zbrodni ukraińskich nacjonalistów, choć przyznał, że wypowiedzi Grzegorza Kuprianowicza podczas uroczystości w Sahryniu relatywizowały ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Akcja AK i BCh w Sahryniu była skierowana przeciwko UPA i mieszkańcom wsi wspierających ich działania. W Sahryniu znajdowała się baza ukraińskich nacjonalistów. Akcja miała charakter prewencyjny w związku ze spodziewanym atakiem UPA.
Tyma twierdzi też, że przypadek Sahrynia nie był odosobniony, ale „podobne akcje miały miejsce w różnych miejscach Zakerzonia”.
Portal PolUkr.net pisze, że na miejsce przybyli Ukraińcy z organizacji zrzeszających „potomków zakerzońców”, odnosząc się do pojęcia „Zakerzonie”. Termin „Zakerzonie” został ukuty przez emigracyjnych historyków ukraińskich i według ich wykładni oznacza obszar na zachód od linii Curzona, pozostający historycznie ukraińskim terytorium etnicznym. Obejmuje część obszaru obecnych województw: podkarpackiego, małopolskiego i lubelskiego. Faktycznie, na większości tych terenów ludność ukraińska stanowiła niewielki odsetek. Ponadto, nazwę „Zakerzoński Kraj” w strukturze organizacyjnej OUN nosiły tereny znajdujące się w pojałtańskich granicach Polski.
Podczas akcji w Werchratej aktywiści przynieśli ze sobą materiały budowlane, przy pomocy których częściowo odnowili pomnik znajdujący się na miejscowym cmentarzu. Postawili też w jego miejscu dębowy „kozacki krzyż” z godłem Ukrainy – tryzubem. Przy odnowionym pomniku odbyła się modlitwa poprowadzona przez greckokatolickiego duchownego Iwana Tarapackiego i dominikanina o. Tomasza Dostatniego. Jak informował dr hab. Andrzej Zapałowski, Tarapacki jest obecnie oficerem i kapelanem Straży Granicznej w stopniu podpułkownika. Blisko dziesięć lat temu, jako porucznik Straży Granicznej, brał udział w uroczystościach ku czci UPA i Stepana Bandery w Przemyślu. Później tłumaczył się, że był tam prywatnie. Kilka lat wcześniej w mundurze Straży Granicznej błogosławił z kolei trumny banderowców, którzy zginęli w napadzie na Birczę.
polukr.net / Kresy.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz