piątek, 3 stycznia 2020

Ewa Siemaszko: Bezbożny nacjonalizm zrujnował więzi


Rz: Czy to przypadek, że UPA zaatakowała Ihrowicę w Wigilię?
    Ewa Siemaszko: Nie. Zarówno w Boże Narodzenie, jak i w inne katolickie święta polska społeczność była mniej czujna. A co ważniejsze, wszyscy Polacy byli wówczas w domach. Dzięki temu istniała szansa, że uda się ich wszystkich zabić.



    Czyli były inne takie przypadki?
    Nacjonaliści w święta 1944 roku dokonali wielu takich akcji w Małopolsce Wschodniej. To samo się działo rok wcześniej na Wołyniu. Na przedmieściach Łucka w Wigilię 1943 roku Ukraińcy wymordowali ponad 100 osób. Mniej więcej tyle samo Polaków zginęło w powiecie kowelskim, w czterech położonych obok siebie koloniach. Tam UPA zaatakowała z samego rana w pierwszy dzień świąt, gdy miała się rozpocząć pasterka.
    Przecież Ukraińcy też byli chrześcijanami!
    Ideologia UPA wypływała z doktryny nacjonalizmu integralnego. Ci ludzie odrzucili wartości chrześcijańskie. Niestety, były przypadki, że w mordach brali udział prawosławni czy nawet grecko- katoliccy duchowni. Oni dopuścili się zdrady Pana Boga.
    Czyli to nacjonalizm wyzwolił drzemiące w ludziach mroczne instynkty?
    Tak. To, co się stało, było gwałtem na kulturze i tradycji. Obie społeczności przez wieki szanowały swoje wyznania. Polacy i Ukraińcy chodzili zarówno do kościołów, jak i do cerkwi. Bezbożny ukraiński nacjonalizm zrujnował więzi sąsiedzkie, kulturowe, a nawet rodzinne. Bo zbrodnie miały miejsce także w licznych mieszanych rodzinach.
    W Ihrowicy został zarąbany siekierą ks. Szczepankiewicz. Czy to był odosobniony przypadek?
    Nie. Podczas ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej - które pochłonęło życie 130 tys. Polaków - zamordowano co najmniej 100 księży katolickich, zakonników i zakonnic. Nacjonaliści uważali ich za liderów polskich społeczności.

    "Rzeczpospolita", 23.12.2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz