wtorek, 28 kwietnia 2020

Nastroje polskiego społ. przed operacją "Wisła" (z gazety "Dziennik Polski" z 25.07.1946r)



"Nie mają racji ci, którzy, wobec licznych protestów przeciwko sprawcom wypadków kieleckich mówią: "protestujecie głośniej, gdy odbywa się pogrom żydowski, niż, gdy bandy ukraińskich nacjonalistów mordują Polaków".



Dowiadując się o zbrodniach banderowców na naszym wschodnim pograniczu stwierdzamy z całą stanowczością, że działające w granicach państwa polskiego organizacje terrorystyczne, z jakiegokolwiek lasu by one nie były, są elementem zbrodniczym, z którym walka jest jest obowiązkiem wszystkich sił stojących na straży porządku w naszym kraju.
Że walka z siłami obcymi terroryzującymi obywateli Rzeczypospolitej, jest walką otwartą, której problemem, gdy chodzi o bandytyzm, jest problem siły. Z wytępieniem zaś tego bandytyzmu łączy się polityczny problem sąsiedzkich stosunków z Radziecką Republiką Ukraińską, której oficjalne potępiają zbrodniczą działalność band nacjonalistycznych. Szybkie oczyszczenie terenu z tych band jest dla polskiej ludności pogranicznych terenów kwestią życia i śmierci. Jest to jednak również żywotnym interesem moralnym Radzieckiej Republiki Ukraińskiej.
Apelujemy, by, tak samo jak my, wszelkimi siłami i sposobami dążący do oczyszczenia Polski z atmosfery terroru, walk i rozbestwionej przemocy, również społeczeństwo i władze Radzieckiej Republiki Ukraińskiej protestem i wpływem moralnym zadokumentowało potępienie działalności band ukraińskich w Polsce. Dosyć już posiewu nienawiści w naszej dawnej i niedawnej historii.

Każdy uczciwy Polak musiałby protestować, gdyby jakimś polskim bandom przyszło do głowy siać mord i grabież poza granicami kraju. To, co się dzieje nad Sanem, nie jest dla nas, ale jest dla Ukraińców problemem moralnym. Dla nas pozostaje zadaniem porządkowo-militarnym, ochrony własnych obywateli przed obcym, zbrodniczym elementem.

Naszym zaś problemem, sięgającym poza strefę materialnej siły jest, gdy sami Polacy, w granicach własnego kraju, pod jakimkolwiek pozorem czy hasłem, terroryzują obywateli Rzeczypospolitej w imię takiej samej jak zbrodnicze bandy ukraińskie ideologii.

W wypadkach nad Sanem apelujemy do własnych sił, ale spodziewamy się, że ukraińska opinia potępi działalność banderowców równie głośno, jak my potępiamy rozjuszonych napastników kieleckich. Nie ma ideologii ani haseł, które mogłyby rzucić choćby źdźbło usprawiedliwienia na krwawy bandytyzm, który można podciągnąć jedynie pod miano zbrodni.

Jeżeli ktoś patrzy u nas w stronę lasu, z którego płynie zamęt i powiada, że tylko Żydów bronimy, to odpowiadamy mu, że zamordowani na wschodzie Polacy nie są mniej ciężką na szali ofiarą niż życie kieleckich Żydów. Ale w Sanoku i Lesku trzeba oczyścić teren z bandytów mordujących ludność sąsiedzkiego kraju, podczas gdy w Kielcach walczyć nie tylko ze zbójem, ale i własnych wychowywać obywateli, których elementarne pojęcia o zasadach współżycia ludzi na ziemi są chore.

Wypadki kieleckie nie są obca naroślą, ale wrzodem wewnętrznym. Pasożyty wystarczy wyciąć, natomiast chory organizm trzeba leczyć, by nowe nie powstawały wrzody. To jest główna różnica pomiędzy pogromem żydowskim a grozą wiszącą nad mieszkańcami, którzy z dorzecza Sanu o pomoc wołają.

Do głosów żydowskich dołączyły się spontanicznie, tysiące głosów polskich. Czekamy, żeby do głosów polskich dołączyły się głosy reprezentujące społeczeństwo ukraińskie.

ZYGMUNT MYCIELSKI

 Opracował Czesław Buczkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz