http://polskiekresy.pl/index.html?act=nowoscifulldb&id=12
Odnosimy się, do znanego twierdzenia, że „Polacy w odniesieniu do Wołynia nie są bez winy”
Posłużymy się przykładem autentycznego listu, będącego efektem spotkania i wymiany poglądów między dwoma ludźmi, którzy przeżyli II wojnę światową.
Drogi Wiesławie!
W czasie imienin Olafka i Filipka przedstawiłeś mi swój pogląd w sprawach stosunków polsko-ukraińskich. Nic Ci wówczas nie powiedziałem, gdyż nie był to czas na dłuższą rozmowę, a Twoje stanowisko zupełnie odbiegało od mojej wiedzy na ten temat, zdobywanej od ponad 20 lat.
Ponieważ z takimi jak Twoje poglądami spotykam się dość często, więc przekazuję Tobie, w wielkim skrócie moje spojrzenie, wcześniej spisane i wykorzystywane w różnych okazjach. Historia tych stosunków jest społeczeństwu polskiemu prawie zupełnie nie znana, niepublikowana z powodów politycznych tak przez komunistów jak i w wolnej Polsce.
Wyobraź sobie, że nie żyjesz dziś, lecz w II Rzeczpospolitej, jesteś rolnikiem na Wołyniu, masz kilkanaście hektarów urodzajnej ziemi i mieszkasz ze swoją dzisiejszą rodziną w dobrze zagospodarowanym obejściu wiejskim. Wieś jest czysto polska, ale w okolicy przeważają wsie ukraińskie. Czujesz się wśród nich bezpiecznie, nie masz żadnych kłopotów ze strony tego ukraińskiego sąsiedztwa. Odwiedzacie się wzajemnie w czasie waszych świąt, zapraszacie się na wesela i tp. Ukraińcy częściej się zatrudniają u Polaków do prac polowych niż odwrotnie. Ty więc czujesz się na Wołyniu pewnie mimo przewagi liczebnej Ukraińców. Masz za sobą dwie wygrane przez Polaków wojny: w 1918-1919 i 1920. Działające nielegalnie terrorystyczne KPZU i OUN do Twoich okolic nie sięgają. Wiesz o nich ale nie czujesz się zagrożony.
Oczywiście nie wiesz, że w 1929 roku we Wiedniu, w czasie pierwszego kongresu OUN, podjęto uchwały, które jeślibyś znał, zatrwożyłyby Ciebie:
Drogi Wiesławie!
W czasie imienin Olafka i Filipka przedstawiłeś mi swój pogląd w sprawach stosunków polsko-ukraińskich. Nic Ci wówczas nie powiedziałem, gdyż nie był to czas na dłuższą rozmowę, a Twoje stanowisko zupełnie odbiegało od mojej wiedzy na ten temat, zdobywanej od ponad 20 lat.
Ponieważ z takimi jak Twoje poglądami spotykam się dość często, więc przekazuję Tobie, w wielkim skrócie moje spojrzenie, wcześniej spisane i wykorzystywane w różnych okazjach. Historia tych stosunków jest społeczeństwu polskiemu prawie zupełnie nie znana, niepublikowana z powodów politycznych tak przez komunistów jak i w wolnej Polsce.
Wyobraź sobie, że nie żyjesz dziś, lecz w II Rzeczpospolitej, jesteś rolnikiem na Wołyniu, masz kilkanaście hektarów urodzajnej ziemi i mieszkasz ze swoją dzisiejszą rodziną w dobrze zagospodarowanym obejściu wiejskim. Wieś jest czysto polska, ale w okolicy przeważają wsie ukraińskie. Czujesz się wśród nich bezpiecznie, nie masz żadnych kłopotów ze strony tego ukraińskiego sąsiedztwa. Odwiedzacie się wzajemnie w czasie waszych świąt, zapraszacie się na wesela i tp. Ukraińcy częściej się zatrudniają u Polaków do prac polowych niż odwrotnie. Ty więc czujesz się na Wołyniu pewnie mimo przewagi liczebnej Ukraińców. Masz za sobą dwie wygrane przez Polaków wojny: w 1918-1919 i 1920. Działające nielegalnie terrorystyczne KPZU i OUN do Twoich okolic nie sięgają. Wiesz o nich ale nie czujesz się zagrożony.
Oczywiście nie wiesz, że w 1929 roku we Wiedniu, w czasie pierwszego kongresu OUN, podjęto uchwały, które jeślibyś znał, zatrwożyłyby Ciebie:
Przyjęto wówczas między innymi zasadę, że zbrodnia na rzecz Ukrainy nie jest zbrodnią, oraz że obcy będą musieli opuścić „ziemie ukraińskie”.
Wojna przegrana we wrześniu była pierwszym dzwonem na trwogę. Wprawdzie ze strony Twoich sąsiadów nie było wrogich aktów, ale wiadomości o tu i tam pojawiających się przeciwpolskich wystąpieniach wywołały niepokój.
Bolszewicy byli witani gorąco przez sąsiadów. Ale dość szybko oni przycichli, gdy antypolskie akty bolszewików przeniosły się także na Ukraińców. Wywózki na „Sybir” Twoich okolic nie sięgnęły.
Niemcy przynieśli zza Bugu antypolskie nastawienie, wprowadzając policję złożoną z Ukraińców i urzędników ukraińskich. Najgroźniejszym działaniem okupanta było przyznanie legalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, bez osłonek nadając tej jedynej, nie niemieckiej partii politycznej, prawo do działania przeciwpolskiego. Liczebność tej partii i jej wpływy wśród Ukraińców, zaczęły szybko wzrastać.
W 1942 roku dokonano holokaustu. Z Wołynia Żydów nie wywożono do obozów zagłady, ale zabijano ich na miejscu obok utworzonych gett w miastach i miasteczkach. Mordowanie odbywało się pod rozkazami Niemców, ale wykonawcami byli policjanci ukraińscy. Rzeź odbywała się na oczach mieszkańców.
W drugiej połowie 1942 r. OUN rozpoczęła gwałtowną agitację antypolską wśród chłopów wołyńskich. Obok zwykłej retoryki antypolskiej, wskazywano na łatwość z jaką usunięto „z Ukrainy” Żydów, bez trudu i bez strat, oraz wskazywano na możliwość pozyskania majątku Polaków, tak jak poprzednio Niemcy zdobyli majątek ruchomy Żydów. Ta agitacja była przeprowadzona przez przybyszów z Galicji. Na Wołyniu OUN była nieliczna.
Postanowienie o wymordowaniu Polaków na Wołyniu, zapadło na naradzie w lutym 1943 roku. Dowódcą operacji został „Kłym Sawur” Roman Kłaczkiwski. W marcu tego roku policja ukraińska w liczbie kilku tysięcy, z pełnym uzbrojeniem przeszła pod komendę Kłyma Sawura.
Na początku 1943 roku na Wołyń przybywa ze swoim sztabem komendant Okręgu AK, ppłk. Luboń. Początkowo realizuje rozkazy Komendy Głównej, tj, przygotowania do przeciwniemieckiej akcji „Burza”. Szybko musi przestawić się na organizację obrony ludności polskiej wsi, czego się ani on ani Komenda Główna zupełnie nie spodziewali. Pierwsze działania obok budowania struktury w terenie, polegały na rozkazach organizowania Samoobron i przekazywaniach pieniędzy na zakup broni. Potem Luboń rozdysponował większość oficerów do poszczególnych jednostek w teren. Ostatnim aktem w tym działaniu, był rozkaz o tworzeniu oddziałów partyzanckich zdolnych do działań ofensywnych, co miało miejsce pod koniec lipca, tuż po apogeum rzezi (11 lipca – 160 wsi napadniętych jednej niedzieli, w tym w sześciu kościołach – ogółem 15 tysięcy zabitych). Cała działalność Komendy Okręgu była opóźniona i mało skuteczna. Zdołano utrzymać około 10 punktów polskiej obrony na ogólną ich ilość kilkudziesięciu.
Przybyły na Wołyń także w tym samym czasie wołyński Delegat Rządu, całą działalność rozwinął w kierunku wynikającym z przekonania, że uda się namówić Ukraińców do zaprzestania mordów, co było zupełnym złudzeniem. Ostatni dwaj posłowie podziemia polskiego wysłani do jednej z komend UPA, zostali w sposób niewiarygodny, okrutnie zamordowani – rozerwani końmi.
Pierwszą akcję na polską wieś dokonano w lutym mordując 173 mieszkańców wsi Parośla. Ta zbrodnia powinna była pozbawić złudzeń Polaków, ale większość nie mogła uwierzyć, żeby ich sąsiedzi mogli chcieć ich zabić. Po Parośli było kilka następnych wsi, w tym Janowa Dolina, największy zakład przemysłowy na Wołyniu-kopalnie bazaltu – ok. 1000 robotników przed wojną. Polacy byli pewni ochrony ze strony załogi okupanta, więc do żadnej obrony nie przygotowywali się. W wielki Piątek Ukraińcy napadli na osiedle robotnicze i zabili ok. 600 osób. Niemcy nie opuścili ani na chwilą swojej ufortyfikowanej siedziby. Mimo tych wieści dalej wiele wsi ani nie szykowało się do obrony ani nie uciekało. Mieszkańcy po prostu nie dali w nie wiary.
Gdzieś w tym okresie z pewnością zginąłbyś Ty i cała Twoja Rodzina. Czy dla tego, że Ciebie i Twoich tam nie było, wolno o tych niewinnie zamordowanych zapominać i szukać jakichś usprawiedliwień czy wytłumaczeń dla morderców? Dodać trzeba, że w tym opisie powstrzymuję się od wyjaśnień, w jaki sposób były mordowane ofiary UPA. Mimo, że jest to znacznym osłabieniem oskarżeń pod adresem sprawców, nie mogę się zmusić do opisów tych okrucieństw.
W sierpniu znacznie spadła ilość zabitych Polaków, co było w dużej mierze spowodowane powstaniem kilku dobrze zorganizowanych polskich oddziałów partyzanckich, przez oficerów wysłanych z Komendy Okręgu. Dzieje tych miejsc samoobrony polskiej to wstrząsająca epopeja bohaterstwa, zwycięstw i klęsk. Do końca roku siły zbrojne AK na Wołyniu sięgnęły ok. 3000 uzbrojonych ludzi. Lecz UPA liczyła już ponad 20 tysięcy.
Ludność polska, która nie zginęła (ok. 200 tysięcy osób) schroniła się w ośrodkach samoobrony, w miastach pod ochroną Niemców, za Bugiem, we Lwowie lub dała się wywieźć do Niemiec na roboty. Jedyni, którzy mogli pozostać bezpieczni w swych miejscach zamieszkania, to byli mieszkańcy siedmiu dużych miast (nie całe 100 tysięcy).
W styczniu 1944 roku Komenda Okręgu Wołyń AK, powołała 27 Wołyńską Dywizję Piechoty w sile ok. 6500 żołnierzy. Walczyła ona tylko początkowo z UPA, potem już wyłącznie z Niemcami. Dywizja żadnej istotnej roli w ochronie polskiej ludności nie odegrała. Gdy powstała, było już właściwie po wszystkim.
W pierwszym kwartale 1944 roku UPA „załatwiwszy sprawę polską na Wołyniu”, przeszła do Galicji tam przenosząc pogromy, oraz na zachodni brzeg Bugu i Sanu (11 sotni) w tym samym celu.
Jak stwierdzili polscy historycy, mniejsze straty w Galicji (20-25 tysięcy) wynikły z „szybszej ucieczki” chłopów polskich, niż na Wołyniu. Wszędzie tak jak na Wołyniu tak i w Galicji działalność Armii Krajowej była zbyt słaba, ograniczona świadomością, że wrogiem byli nie tylko Ukraińcy, ale i Niemcy. Przykładowo Komendant Obszaru AK Lwów nie zdecydował się wyprowadzić w pole młodzieży polskiej Lwowa i innych dużych miast.
Z tej strony Bugu i Sanu siły polskie były bardziej zbliżone do sił UPA i Niemców, więc nie było tu eksterminacji bezbronnych Polaków, tylko coś w rodzaju lokalnej wojny polsko-ukraińskiej (przez kilka miesięcy nad rzeką Huczwą trwał faktyczny front długości ponad 100 kilometrów z pasmem ziemi niczyjej z opuszczonymi wsiami). W tym czasie masowi uciekinierzy ze wschodu powiadomili już polską ludność, o tym, co się stało na Wołyniu i w Galicji, wywołując szok i przerażenie, ale też i nienawiść do Ukraińców, a szczególnie do UPA.
Akcja „Wisła” była ogólnie akceptowana społecznie jako jedyny słuszny i skuteczny sposób przywrócenia spokoju na tych terenach.
Przez pięćdziesiąt lat powojennych, w Polsce panował nakazany lub dobrowolny zakaz prowadzenia badań naukowych tego konfliktu polsko-ukraińskiego”. Żadna polska instytucja naukowa, czy w okresie komunistycznym, czy już w wolnym kraju, nie podjęła takich badań. Wobec tego po zlikwidowaniu cenzury, każdy kto chciał mógł twierdzić co uważał za stosowne, tak że w społeczeństwie polskim zapanowało wielkie zamieszanie spowodowane tymi dowolnymi twierdzeniami, a także tym, że kilka pokoleń Polaków nie uczyło się w szkołach o tym okresie najnowszej historii Polski.
Pierwszego złamania zakazów cenzury dokonało w 1984 roku warszawskie środowisko żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, ustalając po raz pierwszy liczbę ofiar polskich na Wołyniu, na 50-60 tysięcy. Opublikowane prace nigdy jednak nie zostały zaakceptowane przez naukę polską, jako niewiarygodne i antyukraińskie.
W 1995 roku Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej przystąpił wspólnie ze Związkiem Ukraińców w Polsce do organizacji prac badawczych tej ostatniej wielkiej białej plamy z okresu wojny. Odbyło się dotąd 12 seminariów historyków polskich i ukraińskich, którzy opracowali i przedyskutowali około 40 tematów. Dla każdego tematu spisywano ważne problemy, co, do których panowała zgoda i problemy odmiennie widziane. Wszystko to zostało dotąd wydane w 10 tomach znanych pod nazwą „Polska-Ukraina: trudne pytania”. Moje powyższe stwierdzenia, znajdują potwierdzenie we wspomnianych tomach.
Wypowiadane przez Ciebie słowa w czasie naszego ostatniego spotkania, nie znajdują w moim liście potwierdzenia. Polska niczego nie zrobiła, co mogło usprawiedliwić czyny OUN.
Oczywiście, co się stało, to się nie odstanie, więc nie obciąża obecnych pokoleń Ukraińców i władz ukraińskich. Nie muszą, więc za nic Polski przepraszać, natomiast konieczne jest potępienie, przez nich tej zbrodni - ich rodaków. Jeżeli potępienia nie będzie jest podejrzenie akceptacji, a to już nie pozwala na prawdziwe zbliżenie.
Mam nadzieję, że to co napisałem zainteresuje Ciebie.
24.07.2007 Pozdrawiam
Autorem wspomnianego listu, jest Andrzej Żupański, akowiec z Warszawy, który, przyjechał na Wołyń w czasie wojny.
Wojna przegrana we wrześniu była pierwszym dzwonem na trwogę. Wprawdzie ze strony Twoich sąsiadów nie było wrogich aktów, ale wiadomości o tu i tam pojawiających się przeciwpolskich wystąpieniach wywołały niepokój.
Bolszewicy byli witani gorąco przez sąsiadów. Ale dość szybko oni przycichli, gdy antypolskie akty bolszewików przeniosły się także na Ukraińców. Wywózki na „Sybir” Twoich okolic nie sięgnęły.
Niemcy przynieśli zza Bugu antypolskie nastawienie, wprowadzając policję złożoną z Ukraińców i urzędników ukraińskich. Najgroźniejszym działaniem okupanta było przyznanie legalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, bez osłonek nadając tej jedynej, nie niemieckiej partii politycznej, prawo do działania przeciwpolskiego. Liczebność tej partii i jej wpływy wśród Ukraińców, zaczęły szybko wzrastać.
W 1942 roku dokonano holokaustu. Z Wołynia Żydów nie wywożono do obozów zagłady, ale zabijano ich na miejscu obok utworzonych gett w miastach i miasteczkach. Mordowanie odbywało się pod rozkazami Niemców, ale wykonawcami byli policjanci ukraińscy. Rzeź odbywała się na oczach mieszkańców.
W drugiej połowie 1942 r. OUN rozpoczęła gwałtowną agitację antypolską wśród chłopów wołyńskich. Obok zwykłej retoryki antypolskiej, wskazywano na łatwość z jaką usunięto „z Ukrainy” Żydów, bez trudu i bez strat, oraz wskazywano na możliwość pozyskania majątku Polaków, tak jak poprzednio Niemcy zdobyli majątek ruchomy Żydów. Ta agitacja była przeprowadzona przez przybyszów z Galicji. Na Wołyniu OUN była nieliczna.
Postanowienie o wymordowaniu Polaków na Wołyniu, zapadło na naradzie w lutym 1943 roku. Dowódcą operacji został „Kłym Sawur” Roman Kłaczkiwski. W marcu tego roku policja ukraińska w liczbie kilku tysięcy, z pełnym uzbrojeniem przeszła pod komendę Kłyma Sawura.
Na początku 1943 roku na Wołyń przybywa ze swoim sztabem komendant Okręgu AK, ppłk. Luboń. Początkowo realizuje rozkazy Komendy Głównej, tj, przygotowania do przeciwniemieckiej akcji „Burza”. Szybko musi przestawić się na organizację obrony ludności polskiej wsi, czego się ani on ani Komenda Główna zupełnie nie spodziewali. Pierwsze działania obok budowania struktury w terenie, polegały na rozkazach organizowania Samoobron i przekazywaniach pieniędzy na zakup broni. Potem Luboń rozdysponował większość oficerów do poszczególnych jednostek w teren. Ostatnim aktem w tym działaniu, był rozkaz o tworzeniu oddziałów partyzanckich zdolnych do działań ofensywnych, co miało miejsce pod koniec lipca, tuż po apogeum rzezi (11 lipca – 160 wsi napadniętych jednej niedzieli, w tym w sześciu kościołach – ogółem 15 tysięcy zabitych). Cała działalność Komendy Okręgu była opóźniona i mało skuteczna. Zdołano utrzymać około 10 punktów polskiej obrony na ogólną ich ilość kilkudziesięciu.
Przybyły na Wołyń także w tym samym czasie wołyński Delegat Rządu, całą działalność rozwinął w kierunku wynikającym z przekonania, że uda się namówić Ukraińców do zaprzestania mordów, co było zupełnym złudzeniem. Ostatni dwaj posłowie podziemia polskiego wysłani do jednej z komend UPA, zostali w sposób niewiarygodny, okrutnie zamordowani – rozerwani końmi.
Pierwszą akcję na polską wieś dokonano w lutym mordując 173 mieszkańców wsi Parośla. Ta zbrodnia powinna była pozbawić złudzeń Polaków, ale większość nie mogła uwierzyć, żeby ich sąsiedzi mogli chcieć ich zabić. Po Parośli było kilka następnych wsi, w tym Janowa Dolina, największy zakład przemysłowy na Wołyniu-kopalnie bazaltu – ok. 1000 robotników przed wojną. Polacy byli pewni ochrony ze strony załogi okupanta, więc do żadnej obrony nie przygotowywali się. W wielki Piątek Ukraińcy napadli na osiedle robotnicze i zabili ok. 600 osób. Niemcy nie opuścili ani na chwilą swojej ufortyfikowanej siedziby. Mimo tych wieści dalej wiele wsi ani nie szykowało się do obrony ani nie uciekało. Mieszkańcy po prostu nie dali w nie wiary.
Gdzieś w tym okresie z pewnością zginąłbyś Ty i cała Twoja Rodzina. Czy dla tego, że Ciebie i Twoich tam nie było, wolno o tych niewinnie zamordowanych zapominać i szukać jakichś usprawiedliwień czy wytłumaczeń dla morderców? Dodać trzeba, że w tym opisie powstrzymuję się od wyjaśnień, w jaki sposób były mordowane ofiary UPA. Mimo, że jest to znacznym osłabieniem oskarżeń pod adresem sprawców, nie mogę się zmusić do opisów tych okrucieństw.
W sierpniu znacznie spadła ilość zabitych Polaków, co było w dużej mierze spowodowane powstaniem kilku dobrze zorganizowanych polskich oddziałów partyzanckich, przez oficerów wysłanych z Komendy Okręgu. Dzieje tych miejsc samoobrony polskiej to wstrząsająca epopeja bohaterstwa, zwycięstw i klęsk. Do końca roku siły zbrojne AK na Wołyniu sięgnęły ok. 3000 uzbrojonych ludzi. Lecz UPA liczyła już ponad 20 tysięcy.
Ludność polska, która nie zginęła (ok. 200 tysięcy osób) schroniła się w ośrodkach samoobrony, w miastach pod ochroną Niemców, za Bugiem, we Lwowie lub dała się wywieźć do Niemiec na roboty. Jedyni, którzy mogli pozostać bezpieczni w swych miejscach zamieszkania, to byli mieszkańcy siedmiu dużych miast (nie całe 100 tysięcy).
W styczniu 1944 roku Komenda Okręgu Wołyń AK, powołała 27 Wołyńską Dywizję Piechoty w sile ok. 6500 żołnierzy. Walczyła ona tylko początkowo z UPA, potem już wyłącznie z Niemcami. Dywizja żadnej istotnej roli w ochronie polskiej ludności nie odegrała. Gdy powstała, było już właściwie po wszystkim.
W pierwszym kwartale 1944 roku UPA „załatwiwszy sprawę polską na Wołyniu”, przeszła do Galicji tam przenosząc pogromy, oraz na zachodni brzeg Bugu i Sanu (11 sotni) w tym samym celu.
Jak stwierdzili polscy historycy, mniejsze straty w Galicji (20-25 tysięcy) wynikły z „szybszej ucieczki” chłopów polskich, niż na Wołyniu. Wszędzie tak jak na Wołyniu tak i w Galicji działalność Armii Krajowej była zbyt słaba, ograniczona świadomością, że wrogiem byli nie tylko Ukraińcy, ale i Niemcy. Przykładowo Komendant Obszaru AK Lwów nie zdecydował się wyprowadzić w pole młodzieży polskiej Lwowa i innych dużych miast.
Z tej strony Bugu i Sanu siły polskie były bardziej zbliżone do sił UPA i Niemców, więc nie było tu eksterminacji bezbronnych Polaków, tylko coś w rodzaju lokalnej wojny polsko-ukraińskiej (przez kilka miesięcy nad rzeką Huczwą trwał faktyczny front długości ponad 100 kilometrów z pasmem ziemi niczyjej z opuszczonymi wsiami). W tym czasie masowi uciekinierzy ze wschodu powiadomili już polską ludność, o tym, co się stało na Wołyniu i w Galicji, wywołując szok i przerażenie, ale też i nienawiść do Ukraińców, a szczególnie do UPA.
Akcja „Wisła” była ogólnie akceptowana społecznie jako jedyny słuszny i skuteczny sposób przywrócenia spokoju na tych terenach.
Przez pięćdziesiąt lat powojennych, w Polsce panował nakazany lub dobrowolny zakaz prowadzenia badań naukowych tego konfliktu polsko-ukraińskiego”. Żadna polska instytucja naukowa, czy w okresie komunistycznym, czy już w wolnym kraju, nie podjęła takich badań. Wobec tego po zlikwidowaniu cenzury, każdy kto chciał mógł twierdzić co uważał za stosowne, tak że w społeczeństwie polskim zapanowało wielkie zamieszanie spowodowane tymi dowolnymi twierdzeniami, a także tym, że kilka pokoleń Polaków nie uczyło się w szkołach o tym okresie najnowszej historii Polski.
Pierwszego złamania zakazów cenzury dokonało w 1984 roku warszawskie środowisko żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, ustalając po raz pierwszy liczbę ofiar polskich na Wołyniu, na 50-60 tysięcy. Opublikowane prace nigdy jednak nie zostały zaakceptowane przez naukę polską, jako niewiarygodne i antyukraińskie.
W 1995 roku Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej przystąpił wspólnie ze Związkiem Ukraińców w Polsce do organizacji prac badawczych tej ostatniej wielkiej białej plamy z okresu wojny. Odbyło się dotąd 12 seminariów historyków polskich i ukraińskich, którzy opracowali i przedyskutowali około 40 tematów. Dla każdego tematu spisywano ważne problemy, co, do których panowała zgoda i problemy odmiennie widziane. Wszystko to zostało dotąd wydane w 10 tomach znanych pod nazwą „Polska-Ukraina: trudne pytania”. Moje powyższe stwierdzenia, znajdują potwierdzenie we wspomnianych tomach.
Wypowiadane przez Ciebie słowa w czasie naszego ostatniego spotkania, nie znajdują w moim liście potwierdzenia. Polska niczego nie zrobiła, co mogło usprawiedliwić czyny OUN.
Oczywiście, co się stało, to się nie odstanie, więc nie obciąża obecnych pokoleń Ukraińców i władz ukraińskich. Nie muszą, więc za nic Polski przepraszać, natomiast konieczne jest potępienie, przez nich tej zbrodni - ich rodaków. Jeżeli potępienia nie będzie jest podejrzenie akceptacji, a to już nie pozwala na prawdziwe zbliżenie.
Mam nadzieję, że to co napisałem zainteresuje Ciebie.
24.07.2007 Pozdrawiam
Autorem wspomnianego listu, jest Andrzej Żupański, akowiec z Warszawy, który, przyjechał na Wołyń w czasie wojny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz