środa, 1 stycznia 2020

Zabójstwo Bandery. Sąsiedzi po dziś dzień nienawidzą swoich współrodaków




W Barszczowicach pod Lwowem cały czas broni się współrodaka-zabójcę, Bohdana Staszyńskiego, mimo iż Stepana Banderę po dziś dzień też wielu kocha i ceni.
Nazywanie Stepana Bandery jednym z trzech „Wielkich Ludzi Ukrainy” podburzyło podzielony naród: jedni masowo głosowali na lidera „nacjonalistów Ukrainy Zachodniej”, inni mówią, że powinien był zdecydowanie zająć pierwsze miejsce, jeszcze inni – ci z Ukrainy Wschodniej – nie posiadają się z radości, iż pierwsze miejsce zajął staroruski kniaź, a nie ukraiński nacjonalista. Dzisiaj słów kilka o Bohdanie Staszyńskim. Człowieku, który odegrał w życiu Bandery ogromną "rolę", i który stał się zabójcą „Wielkiego Człowieka Ukrainy”.


Bohdan Staszyński – zawodowy zabójca, Ukrainiec, zwerbowany przez KGB. Wykonał swoje zadanie w Monachium, 15 października 1959 roku. Po 3 latach uciekł na Zachód, do swojej żony, Niemki, i dołączył do Centralnej Agencji Wywiadowczej. Za zabójstwo Bandery odsiedział 4 lata.
Mieszkańcy Barszczowic wstydzą się owych faktów. Co więcej, czują się jak wyrzutki na rodzimych terenach Bandery. „No i co w związku z tym? Ja mam na przykład ciotkę, żyje na wsi, w obwodzie sumskim, na ziemi Czikatiło, i co - z tego powodu ma się ją nazywać maniaczką?! - tłumaczy się jedna z abiturientek Wydziału Lekarskiego, Irina. - No cóż poradzić, mężczyzna stracił psychiczną równowagę, takie były czasy. Jednoznacznie nie wolno go osądzać.” Ludzie z okolicznych wiosek nie odnoszą się do „zdrajcy” aż tak pogardliwie, natomiast do samych mieszkańców Barszczowic – bardzo chłodno. Niektórzy omijają ich szerokim łukiem. Tak jakby byli trędowatymi.
„Obrzucali nas wyzwiskami, typu: „ze zdradzieckiej wioski”, darli się: „bombę na was wszystkich trzeba spuścić”, nie kupowali u nas ziemniaków na targu. Były przecież uprawiane na ziemi zdrajcy – żali się nauczycielka wiejskiej szkoły, 60-letnia Jarosława Wojcun. Nie brali pod uwagę, że przecież w naszej wsi było wielu patriotów, którzy walczyli w szeregach Ukraińskiej Powstańczej Armii. Mimo że obecnie nie ma już tak widocznej agresji, najbardziej „dostało się” nam zaraz po odzyskaniu niepodległości (wcześniej temat ten był zakazany).
Młodzież, zupełnie inaczej niż starsze pokolenie, nie jest przejęta kwestią związaną z Banderą. Spośród zapytanych osób, tylko dwie nadmieniły, że zabójca Bandery urodził się w ich wiosce. Pewna Ola, uczennica siódmej klasy, nie mogła nawet odpowiedzieć na pytanie, kim był Bandera. „Wydaje mi się, że to pisarz” - właśnie tak zadziwiała „wiedzą” dziewczynka.
Dom, w którym mieszkał Staszyński po śmierci jego rodziców i sióstr sprzedano pewnemu małżeństwu około 10 lat temu. Nowi gospodarze ze spokojem odnoszą się do wszystkich komentarzy o tym domu.
62-letnia Irina Polibruh wspomina, jak w 1962 roku ludzie zaczęli nazywać Bohdana bandytą i tajnym współpracownikiem. Rodzice Staszyńskiego zaczęli stronić od ludzi, jednak zawsze w niedziele chodzili do cerkwi, a ich córka śpiewała nawet w chórze. Chyba już czuli, że stosunek do nich jest inny. Nikt nimi nie gardził, bo przecież rodzina miała wielkie zasługi w samej UPA. Mieli w domu czytelnię, prowadzili chór wiejski. Siostry, Maria i Irina, zajmowały się robótkami ręcznymi. Można się było od nich wiele nauczyć.
Po tym, jak prawda o Bohdanie wyszła na jaw, autorytet rodziny upadł. Matka zabójcy, jak mówią plotki, zwariowała przez to nieszczęście, a siostry przeklinały brata, wyrzekły się go.
Krewni Staszyńskiego nie przyznają się do pokrewieństwa z nim. „Ja nic nie wiem” - ucina wszelkie dyskusje kuzyn Staszyńskiego, Josip Kaczur.
Co więcej, mieszkańcy Barszczowic próbują usprawiedliwić człowieka, który zastrzelił ich bohatera. Jeśli nie on, to i tak ktoś inny zabiłby Banderę. „Nie miał innego wyboru – KGB groziło wywózką całej rodziny na Syberię. Staszyński był jedynie instrumentem w całej bezwzględnej machinie ZSRR.” - broni współrodaka mieszkanka Barszczowic, Anna.
„Nie wiemy, jak postąpiłby inny na jego miejscu. Każdy się może pomylić.” - zauważa Irina Polibruh.
„Taki z niego był dobry chłopiec, drzewa narąbał dla starych sąsiadów, wodę ze studni przyniósł” - dodaje 95-letnia mieszkanka wsi, Katerina Maksymiw. - Mądry był, miał smykałkę do języków, mimo że pochodził z prostej rodziny – ojciec był stolarzem, a matka pracowała w kołchozie.”
Pierwsze kontakty 19-letniego Bohdana Staszyńskiego z KGB zaczęły się po tym, kiedy jechał „na gapę” do Lwowa, gdzie uczył się w Instytucie Pedagogicznym. Młodzieńca za przejazd bez biletu oczywiście zatrzymano i... zwerbowano. Pod pseudonimem „Oleg” zrealizował pierwsze, nie byle jakie zadanie – był jednym z tych, którzy dochodzili, jak się nazywa zabójca „komunistycznego” pisarza, Jarosława Hałana.
W 1954 roku z dokumentami na nazwisko Józefa Lemana Staszyńskiego zostaje przeniesiony do NRD, gdzie czeka na niego ważne zadanie, ale jakie – on sam się tego nawet nie domyśla. Tam pracuje jako tłoczarz w fabryce i jednocześnie szlifuje swój niemiecki. Po 3 latach jedzie do Monachium, gdzie likwiduje jednego z liderów zagranicznych oddziałów OUN, Lwa Rebeta. Narzędziem zabójstwa był podobny do grubego wiecznego pióra pistolet nabity ładunkami kwasu pruskiego. Wciągnąwszy do płuc opary trucizny, ofiara umiera na paraliż serca. Lekarze stwierdzają „naturalną śmierć”. W Monachium zaś Bohdan zakochuje się we fryzjerce, Indze Pohl.
Po paru miesiącach Bohdanowi zostaje zlecone kolejne zadanie – tym razem musi zlikwidować lidera OUN, Stepana Banderę. W 1959 roku pod pseudonimem Hansa Joachima Budajta napada na Banderę w jego własnym domu. Podobnie jak w przypadku Rebeta, strzela do Bandery z pistoletu nabitego kwasem pruskim. Trucizna tak łatwo nie wyparowała i morderstwo zostało zarejestrowane.
Za zrealizowanie zadania Rada Najwyższa ZSRR postanowiła uhonorować wysiłek Staszyńskiego, nagradzając go Orderem Czerwonego Sztandaru. Staszyński prosi także o pozwolenie na ślub z Ingą Pohl, jednak ta musi przeprowadzić się do ZSRR i zacząć współpracę z organami komitetu. Inga zgadza się, jednakże dowiedziawszy się, że w ich mieszkaniu założony jest podsłuch, przekonuje męża, by ten uciekł z nią na Zachód. W 1961 roku Inga Pohl zachodzi w ciążę i sama wraca do Niemiec. Dziecko niestety nagle umiera. Staszyński jedzie na pogrzeb i korzystając z okazji ucieczki, przedostaje się do Berlina Zachodniego, a następnie oddaje się w ręce amerykańskich wywiadowców.
O procesie sądowym Bohdana Staszyńskiego głosiły media na całym świecie. Obecni na sali sądowej krewni ofiar mówili, iż nie obwiniają zabójcy, widząc w nim jedynie „narzędzie w rękach Moskwy”.
Staszyński był skazany na 8 lat więzienia, odsiedział jednak tylko 4 lata dzięki współpracy z Centralną Agencją Wywiadowczą.
Jak wynika ze słów sąsiadki, Iriny, ostatni raz Staszyński przyjechał do swojej wsi w 1961 roku, dokładnie przed ucieczką na Zachód z żoną Ingą. „Pamiętam jak dziś, miała na sobie czerwony płaszcz w białe kropki i czarny szeroki pasek. Miała stylową fryzurę. Piękna i modnie ubrana – gdzie nam, wiejskim kobietom, do niej! A sam Bohdan – przystojny, wykształcony mężczyzna. Wszystkim wtedy opowiadał, że pracuje jako tłumacz niemieckiego w Moskwie. Nasze dziewczyny kręciły się nawet koło niego, ale on pokochał jednak Niemkę.”
Chodzą po wsi nawet słuchy, że Staszyński przeszedł operację plastyczną w Stanach, i po latach przyjeżdżał ukradkiem do Barszczowic. Druga wersja głosi, że 76-letni zabójca wodza OUN żyje sobie spokojnie w Republice Południowej Afryki.
Grzegorz Rossoliński, badacz biografii Bandery, pisze o nim tak:
„Osobowość Bohdana Staszyńskiego jest pełna sprzeczności. Właściwie to Staszyński nie miał innego wyboru. Zmuszono go do współpracy z KGB i do „profesji zabójcy”. Był profesjonalny w tym, co robił. Podczas rozprawy Staszyński przyznał się, że miał możliwość zabicia Bandery w kwietniu 1959 roku, kiedy ten wracał do domu bez ochroniarza. Nie mógł jednak tego zrobić. Spanikował. Dla KGB szokiem było to, że Staszyński oddał się w ręce amerykańskich zwiadowców.”
Harczenko Aleksandra
źródło: Segodnya.ua
Tłumaczenie: Anna Wilczyńska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz