Świadomie używam słowa „ludobójstwo”, a nie „zbrodnia wołyńska” lub „czystka etniczna o cechach ludobójstwa”, jak to sformułował polski Sejm w uchwale z lipca 2013 r., bo nie zgadzam się z tymi sformułowaniami! Są za delikatne. Zbrodnia to może być jak mąż w afekcie zabije żonę z zazdrości. Ale jak ginie w krótkim czasie ponad 100 tysięcy ludzi to już jest LUDOBÓJSTWO!
Niedawno los podarował mi opowieść o tych wypadkach. Przypadkiem spotkałam kobietę, która opowiedziała mi następującą historię:
„Nasza rodzina mieszkała na Wołyniu, pomiędzy miastami Łuck i Równe. Przed wojną dziadek był zarządcą w dużym majątku ziemskim. W czasie wojny Ukraincy zabili dziadka, a potem babcię, to jest matkę mojej matki. Zabili, a później wrzucili ją do studni. A moją mamusię uratowała Ukrainka Wierka.
To było tak…
Pod koniec wojny większość Polaków uciekała z wiosek do Łucka przed banderowcami. Babcia z dziećmi też miała uciekać. Póki co, chowali się po domach przed banderowcami, nie rozpalali ognia, by dym z komina nie zdradził, że ktoś tam jest w środku żywy.
Pewnego razu babcia z inną kobietą zostawiły dzieci i poszły do takiego domu na skraju wsi, by tam ukradkiem zrobić pranie, bo już nie miały żadnych czystych rzeczy. Rozpaliły w piecu, banderowcy dostrzegli dym, wpadli tam, zarezali obie kobiety, a trupy wrzucili do studni. Dzieci siedziały same, bały się okropnie i były głodne. Uratowała je znajoma matki, Ukrainka Wierka. Jej mąż też poszedł do banderowców, bo inaczej całą ich rodzinę by zabili. Ale jej się zrobiło żal tych głodnych dzieci, co tam były schowane. Poszła tam i dała im jeść. W nocy przyśniła się jej Matka Boska, która kazała się jej nimi zaopiekować. No to następnego dnia też poszła dać im jeść. Kolejnej nocy znowu ukazała się Wierce Matka Boska i mówiła, by zabrała dzieci z tamtego pustego domu. No to Wierka wzięła je do siebie, w tajemnicy przed swoimi. Jakby się Ukraincy dowiedzieli, że ona chowa polskie dzieci, to by ją na pewno zabili. I dobrze, że je zabrała, bo następnego dnia w ten dom uderzyła bomba i tam tylko wielka dziura w ziemi została. Jakby tam ktoś był, to by nie przeżył.
I tak moja mamusia cudem uratowała się od śmierci. Do końca życia modliła się do Matki Boskiej, dziękowała jej za ocalenie. Wierka z Ukrainy dwa razy przyjeżdżała do nas, do Polski. Mamusia była jej bardzo wdzięczna. A my nigdy tam nie byliśmy, na tym Wołyniu.”
Dowiedziałam się, że dziadek mojej rozmówczyni nazywał się Paszkowski, przed wojną skończył studia rolnicze, pracował jako zarządca majątku (folwarku?), że jak przyszli Niemcy to nie opuścił swojej wsi. Kiedy Ukraincy zaczęli zabijać Polaków, to nie chciał uciekać, bo sądził, że jemu nic nie zrobią, bo to przecież znani od lat sąsiedzi. Ale mimo to, Ukraincy przyszli, wyprowadzili jego i jeszcze paru innych mężczyzn niby to do urzędu gminy i po drodze zabili (zarezali?, zastrzelili?). Dzisiaj w tej wsi jest pamiątkowy obelisk z nazwiskami tych zabitych, ufundowany przez potomków Polaków.
A wieś, w której rozegrała się ta tragedia to NIEŚWICZ na Wołyniu.
Poruszona tą opowieścią wracam do domu, zaglądam do Internetów, wpisuję do wyszukiwarki NIEŚWICZ, a tu ciągle wyskakuje mi NIEŚWIEŻ na Białorusi. Nie chcę Nieświeża! Szukam Nieświcza na Wołyniu, pomiędzy Równem a Łuckiem. No i w końcu jest! Voila!
Okazuje się, że Nieświcz to nie byle jaka wieś, ale gniazdo rodzinne książątNieświckich. Do dzisiaj nie ustalono pochodzenia tego rodu. Jedni historycy twierdzą, że kniaziowie Nieświccy byli potomkami ruskiej dynastii Rurykowiczów, inni – że pochodzili od litewskiej dynastii Giedyminów. W każdym razie – sroce spod ogona nie wypadli! Jest to jeden z najstarszych rodów wołyńskich. Od kniaziów Nieświckich wywodzą się takie rody książęce jak Wiśniowieccy, Zbarascy,Woronieccy i Poryccy. A to herb Korybut, którym posługiwali się kniaziowie Nieświccy:
W latach 1612-1618 z inicjatywy cześnika wołyńskiego Macieja Stępkowskiegopostawiono w Nieświczu drewniany kościół pod wezwaniem świętego Macieja Apostoła. W 1802 r., dzięki Antoniemu Sobolewskiemu i Janowi Majewskiemurozpoczęto budowę nowego, murowanego kościoła, który został konsekrowany w 1808 r. Parafii w Nieświczu podlegała kaplica w pobliskim Ławrowie.
Tuż przed II wojną światową, w 1938 r., do parafii w Nieświczu należało 3033 wiernych. Mieszkali oni w takich miejscowościach jak: Nieświcz, Anatolia, Ceperów, Czarnków, Dziadowiec, Gródek, Horodyszcze, Hryhorowicz, Jeziorany Szlacheckie, Koruszów, Marianówka, Podberezie, Ratnów, Rudka, Szprachy, Ternki, Uhrynów, Wigurzyce, Wiktorzany, Wydumka i Zagaje. W 1943 r. Ukraincy zabili księdza Piotra Walczaka, ktory mieszkał jako emeryt w parafii Nieświcz. Został on zamordowany na drodze we wsi Połonka (pomiędzy Łuckiem a Ławrowem). Ksiądz Walczak w czasie rzezi wołyńskich przeniósł się do Łucka, bo tam w mieście było bezpieczniej i sądził, że ukryje się tam przed Ukraincami. Jednak - jak widać - mimo to, spotkała go straszliwa śmierć z rąk banderowców.
O NIEŚWICZU...
Jak czytamy na stronie rodziewicz.waw.pl/stara-glt/6tekst.htm, Nieświcz był dużą wsią leżącą nad rzeczką Czarnohuzka, dopływem Styru. Ziemia w tej okolicy była bardzo żyzna. Wieś była piękna i bogata. Należało do niej kilka kolonii i futorów. Był tam kościół katolicki, cerkiew prawosławna, szkoła powszechna, restauracjaMaksymowiczów i sklepy spożywcze prowadzone przez rodziny Lipińskich,Dondalskich i Gołąbków. Po większe zakupy jeżdżono do Łucka.
W Nieświczu były 204 zagrody. We wsi mieszkała ludność mieszana, polsko-ukrainska. Według spisu powszechnego sprzed II wojny światowej, było tam 31 polskich rodzin. Polacy mieszkali też w koloniach i przy stacji kolejowej Nieświcz. Wyłącznie Polacy, potomkowie szlachty zagrodowej, mieszkali w pobliskiej wsi Jeziorany Szlacheckie.
Na wzgórzu w Nieśwczu stał dwór szlachecki, a właściwie pałac należący do rodziny Omiecińskich. Piękny budynek został spalony przez bolszewików w 1920 r. Ostatni właściciel, Wincenty Omieciński (1887-1964) w okresie międzywojennym mieszkał w służbówce, a po II wojnie światowej wyjechał do Krakowa, gdzie też zmarł.
W czasie II wojny światowej i ludobójstwa na Wołyniu, Polacy z Nieświcza chronili się przed bandami UPA w murowanym kościele św. Macieja Apostoła. Lokalnąsamoobroną kierował Polak o niemieckim nazwisku, Anatol Ruenbauer. W czasie jednego z ukraińskich ataków w świątyni schroniło się ponad 30 osób. W 1944 r. Ukraincy sprofanowali i spalili kościół. Zostały z niego tylko fundamenty. W tym miejscu stoi obecnie krzyż, który upamiętnia zbrodnie banderowców dokonane na Polakach. Ostatnim proboszczem w Nieświczu był ksiądz Witold Kurowski.
A teraz wracamy do mojej rozmówczyni i jej dziadka Paszkowskiego. Według tego co podają Władysław Siemaszko i Ewa Siemaszko w swej książce o ludobójstwie na Wołyniu, w czasie II wojny światowej w Nieświczu „w styczniu 1944 r., tuż przed wkroczeniem wojsk sowieckich, upowcy zabili 5 Polakow, w tym wdowę poMarianie Paszkowskim (Paczkowskim?), zamordowanym przez Ukraińcow w 1940 r. Jej trojką dzieci zaopiekowała się do czasu ekspatriacji w 1945 r. ukraińska rodzina Wilkowskich.” (W. Siemaszko, E. Siemaszko, „Ludobójstwo…, t. 1, s 545-545).
Wzmiankę o tej tragedii znalazłam także na stronie:www.wolyn.ovh.org/opisy/nieswicz-07.html, gdzie jest napisane: PASZKOWSKI,Marian 1905(7?)-1943, miał brata Józefa, żona IN +1943, dzieci: Janina, Stanisława, Kazimierz 4.03.1942. Rodzice zostali zamordowani, dzieci ...”
Powyższe źródła podają różne daty śmieci Mariana Paszkowskiego. Mógł to być rok 1940 (wersja podana przez Siemaszków) lub 1943. Wydaje mi się, że z opowieści mojej rozmówczyni wynikało, iż był to raczej 1943 rok.
Co było dalej z dziewczynką z Nieświcza uratowaną przez Ukrainkę?
Przyjechała do Polski, na Żuławy, razem z innymi Polakami repatriowanymi z Wołynia. Całe życie mieszkała na Ziemiach Odzyskanych. Wyszła za mąż, urodziła dzieci i niedawno zmarła. Jej potomstwo pamięta jeszcze o Wołyniu, ma świadomość, skąd pochodzi. Ale co będzie dalej? Czy następne pokolenia będą wiedziały, że ich ojczyzna to książęca wieś Nieświcz, której założyciele pieczętowali się herbem Korybut?
Jak wyglądał dwór w Nieświczu? W słynnej książce Romana Anaftazego „Dzieje rezydencji na dawnych Kresach Wschodnich” znajduje się pochodząca sprzed 1920 roku fotografia dworu w Nieświczu, tego spalonego później przez bolszewików. Nie mogę go tu pokazać, ale możecie go zobaczyć, jak wpiszecie w Google nazwę wioski po ukraińsku (Несвіч). Zdjęcie pokazuje właściwie pałac, a nie zwykły dwór szlachecki… Widać, rodzina Omiecińskich to byli zamożni ludzie. A wieś, jak napisałam powyżej, też nie byle jaka…
To dlaczego właściwie nie dowiedziałam się tego w szkole ani na studiach? Chociaż zdawałam jakieś tam egzaminy z historii? Dlaczego wiedza na temat Wołynia była przed nami ukrywana w PRL-u i dalej jest ukrywana? Dlaczego takie wiadomości przekazywane są tylko w tradycji rodzinnej? Zapamiętajcie, Nieświcz, to książęca wieś na Wołyniu! Wieś, z której możemy być dumni!
To JA- RUSKI AGENT, do tej wiedzy w Internecie się dokopałam!
Wiadomości na temat Nieświcza znalazłam tutaj:
1. W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, wyd. Von Borowiecky, 2008
2. www.wolhynia.pl/index.php?option=com_content&view... (dostęp 18.09.2014)
3. „Zginęli za wiarę i polskość”, „Gazeta Polska Codziennie”, nr 291, 23.08.2012 (dostęp 18.09.2014)
4. ZAGAJE I NIEŚWICZ rodziewicz.waw.pl/stara-glt/6tekst.html (dostęp 18.09.2014)
5. Wołyń - Nieświcz wolyn.ovh.org/opisy/nieswicz-07.html (dostęp 18.09.2014)
Wykorzystałam ilustrację pochodzącą z Wikipedii (hasło: „rzeź wołyńska”, zdjęcie Polaków pomordowanych przez Ukrainców w Lipnikach w marcu 1943 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz