piątek, 26 lutego 2021

Zbrodnia w Korościatynie


zbrodniawkorosciatynie-300x196

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Koro%C5%9Bciatynie

Korościatyn był wsią czysto polską zamieszkałą w 1939 r. przez 206 polskich rodzin. Stosunki Polaków z zamieszkałymi w sąsiednich  miejscowościach Ukraińcami układały się poprawnie do czasu II wojny światowej. Podsycanie antagonizmów narodowościowych przez obu okupantów (niemieckiego, a do 1941 r. sowieckiego) oraz radykalna polityka OUN rozbudziły u części Ukraińców nastroje antypolskie. Zimą 1943/1944 po doniesieniach o nasilających się mordach na Polakach, w Korościatynie pod kierownictwem podchorążego WP Stanisława Różańskiego zorganizowano samoobronę dysponującą bronią palną. Samoobrona wystawiała warty czuwające całą noc.

28 lutego 1944 r. około godziny osiemnastej, gdy warty dopiero obsadzały posterunki, do Korościatyna równocześnie z trzech stron nadciągnęły oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii wspierane przez okoliczną ludność ukraińską. Łącznie liczbę napastników oceniono na 600 osób. Wjechali do wioski posługując się obowiązującym hasłem i podając się za polskich partyzantów, co zmyliło wartowników.
Korzystając z zaskoczenia upowcy zajęli stację kolejową, gdzie przecięli druty telegraficzne, zerwali tory i przystąpili do mordowania urzędników kolejowych oraz podróżnych oczekujących na pociąg. Zabito tam 21 osób, w tym przez przypadek jednego Ukraińca. Następnie napastnicy rozpoczęli mordowanie ludności we wsi, najczęściej przy użyciu siekier, noży i bagnetów, a także broni palnej. Oprawcy torturowali niektóre ofiary, wycinając im języki, wydłubując oczy, obcinając piersi kobietom. Zdaniem świadków napastnicy podzielili się na trzy grupy: jedna zajmowała się zabijaniem, druga rabunkiem mienia, które ładowano na sanie, a trzecia podpalaniem zabudowań. Rzeź trwała do rana. Zdaniem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego napadem kierowałksiądz greckokatolicki Pałabicki z córką.
Zaskoczona początkowo samoobrona stawiła opór, co pozwoliło uratować większość mieszkańców wsi. W czasie oblężenia plebanii zginął jeden z dowodzących atakiem, syn księdza greckokatolickiego z ZadarowaEksterminację przerwała odsiecz polskiego oddziału partyzanckiego z oddalonych o 12 km Puźnik.
Podczas rzezi na stacji kolejowej i we wsi zamordowano łącznie 156 osób, w tym kilkanaścioro dzieci w wieku od 4 do 12 lat. Udało się ustalić tożsamość jedynie 117 zabitych. Spaleniu uległy wszystkie zabudowania oprócz kościoła i plebanii.
1 marca Niemcy sfilmowali zgliszcza wsi i wykonali zdjęcia ofiar. Następnego dnia większość z nich pochowano na cmentarzu w Korościatynie we wspólnej mogile. Polacy, którzy ocaleli z rzezi, przenieśli się do Monasterzysk.

Zbiorowy grób ofiar zbrodni upamiętniono jedynie drewnianym krzyżem pozbawionym jakichkolwiek napisów. W Polsce tragedii Korościatyna poświęcono tablice pamiątkowe w Radwanowicach i w kościele w Lwówku Śląskim oraz obelisk na tamtejszym cmentarzu. O upamiętnienie ofiar tej zbrodni stara się ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, którego ojciec przeżył rzeź Korościatyna.

Relacje świadków:



„W nocy z 28 na 29 lutego 1944 r. banderowcy rozpoczęli rzeź mieszkańców Korościatyna.   — Rozpoczęli „żniwo” równocześnie z trzech stron, trzech wylotowych dróg, od Wyczółek, od Zadarowa (ukraińskiej wsi) i od Komarówki.
Działały trzy wyspecjalizowane grupy:   — pierwsza „pracowała” toporami,  —  druga rabowała, — trzecia paliła systematycznie domostwo po domostwie.
Rzeź trwała niemal przez całą noc.   — Słyszeliśmy przerażające jęki, ryk palącego się żywcem bydła, strzelaninę.
Wydawało się, że sam Antychryst rozpoczął swą działalność!”

– napisał Jan Zaleski w swojej „Kronice życia”.

Według wspomnień Anieli Muraszki – siostry zakonnej:
„Banderowcy zaatakowali o godz. 18-tej,   — a więc wtedy, gdy warty dopiero rozchodziły się na posterunki.
— Zdradziła to pewna Ukrainka ożeniona w Korościatynie.  — Zdradziła także  hasło, którym posługiwali się wartownicy.
Napastnicy wjechali do wioski saniami, wołając po polsku, — że są partyzantami i żeby chłopcy z wioski zgromadzili się wokół nich.
—  Chcieli ich bowiem w jak największej ilości wymordować. — Po chwili zaatakowali i rozpoczęła się rzeź”.

Jan Zaleski tak opisuje bestialstwo UPA i sposób mordowania Polaków:
„Rano rodzice udali się na zgliszcza Korościatyna i opowiadali potem rzeczy, od których włosy się jeżyły.
Np.   bandyci   wpadli  do mieszkania Nowickich w dawnej karczmie. P. Nowicki, — przedwojenny sprzedawca w sklepie Kółek Rolniczych, zdążył w ostatniej chwili wymknąć się za dom.  
— Żonę pochyloną nad łóżeczkiem kilkumiesięcznego dziecka banderowiec ściął toporem, rozpłatał też toporem głowę kilkuletniej córki Basi.
Tenże Nowicki dostał po tym wszystkim pomieszania zmysłów i chodził z ocalałym niemowlęciem na ręku, ciągle mówiąc coś o ukochanej Basi.
— Sąsiedzi dożywiali go wraz z dzieckiem.”


Bibliografia:

Jan Zaleski, Kronika życia, Kraków 1999
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Zagłada Korościatyna

1 komentarz: