Kościół i klasztor Szarytek w Mariampolu
Według wspomnień zgromadzonych przez Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu, w nocy z 29 na 30 marca 1944 roku około godziny 2-3 od strony wsi Tumierz nadciągnął oddział UPA i rozwijając się w tyralierę zaatakował Wołczków. Sygnałem do ataku był wystrzał z rakietnicy. Napastnicy podpalali budynki i najczęściej zabijali napotkane osoby bez względu na płeć i wiek (zdarzały się pojedyncze przypadki oszczędzania kobiet i dzieci). Niebroniona ludność rzuciła się do ucieczki szukając ukrycia w lesie, w jarach i w przygotowanych schronach. Upowcy wrzucali do wykrytych schronów granaty oraz przeszukiwali jary mordując znalezionych ludzi. Zabijano z broni palnej oraz za pomocą noży i siekier. Niektóre ofiary były torturowane. Najwięcej ludzi zginęło w jarze na Korpanówce, w domach przy drodze na Tumierz, w jarze za gospodarstwem Jantka Tarnowskiego oraz w schronie Jana Gadzińskiego. Po spaleniu Wołczkowa i dokonaniu zbrodni oddział UPA ze śpiewem odmaszerował w kierunku Tumierza.
Ocalali Polacy przenieśli się w większości do graniczącego z Wołczkowem miasteczka Mariampol. Następnego dnia rozeszła się pogłoska, że UPA planuje rzeź Polaków w Mariampolu. Miejscowi Ukraińcy wynieśli się z dobytkiem do okolicznych wsi. Atak jednak nie nastąpił. Nad ranem 1 kwietnia 1944 roku do miasteczka wkroczył oddział partyzantki sowieckiej i tym tłumaczy się brak napaści UPA na Mariampol.
W tym czasie ciała zamordowanych w Wołczkowie pochowano w zbiorowej mogile na cmentarzu w Mariampolu. Po dwóch tygodniach zmieniła się sytuacja frontowa i oddział sowiecki wyparli z miasteczka Niemcy, których obecność także hamowała ataki UPA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz