
Nad obchodami 70. rocznicy banderowskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej prezydent Bronisław Komorowski nie obejmie patronatu – ubolewają Kresowiacy. Szczególnie bulwersujące dla nich było spotkanie z prof. Tomaszem Nałęczem, ministrem Kancelarii Prezydenta RP, który stwierdził, że ludność miejscowa była… niepolska, a Żydów mordowali tylko Niemcy, a nie Ukraińcy.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kresy/34050,nalecz-poucza-kresowiakow-kto-mordowal-na-wolyniu.html
Holokaust po banderowsku
http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_117.html
http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_117.html
"Nie wszyscy Ukraińcy dostrzegali zgrozę pierwszych dni niemieckiej okupacji ziemi Czerwieńskiej; nie wszyscy też uczestniczyli w mordzie zorganizowanym przez OUN, ale, niestety, nie było z ich strony także wyraźnych słów, istniała - natomiast - jakby zmowa milczenia. Tymczasem w cerkwiach greko-katolickich parochowie (proboszczowie) nieustannie wznosili za pomyślność oręża niemieckiego, za powodzenie w ustanowieniu "nowego ładu". "Po cerkwiach śpiewano RADUJ SIĘ ZIEMIO, a za cerkwią policaje ukraińscy z opaskami sino-żółtymi na rękawach rozstrzeliwali Żydów. Ludzie wychodzili z chramu Bożego i patrzyli na leżące, ciepłe jeszcze zwłoki zupełnie obojętnie. Śmierć Żyda nie robiła wrażenia..." To fragment przekazu Łukariji Sipak z Tarnopola, gdzie nacjonalistyczne bezprawie pochłonęło w pierwszych dniach rządów niemiecko-ukraińskich kilkuset Żydów. "Sformowana (pod nadzorem Jarosława Stećki-Karbowycza - E. P.) ukraińska policja - zauważa historyk ukraiński z Kijowa W.Czerednyczenko - która nosiła żółto-niebieskie opaski na rękawach, aresztowała tysiące żydowskich zakładników... Za przyzwoleniem nazistowskiej służby bezpieczeństwa organizowano "akcję Petlurze" - symboliczną zemstę za jego zabójstwo w 1926 roku (przez Żyda Szwarcbacha -E. P.) w Paryżu. Żydów likwidowali w więzieniach, na ulicach, na stadionach. Była to najprawdziwsza akcja. Według danych Reichtlingera, w tym czasie tylko we Lwowie zabitych zostało 7000... (osób) żydowskiej narodowości. Wszystkie te akcje niemiecko-ukraińskiej policji pomocniczej nadzorowali przywódcy OUN oraz ich służba bezpieki... Jakiekolwiek pobłażanie ofiarom terroru ze strony poszczególnych policjantów, było surowo karane..." (Post imeni Jarosława Hałana, knyha 10, Lwów 1982). "Podczas masowych ucieczek część Żydów załozieckich (pow. Zborów) opuściło swoje domy - wspomina świadek - większość jednak kierowana nadzieją i optymizmem pomimo tego, że i do Załoziec nad Seret coraz częściej docierały wieści jak hitlerowcy traktują ludność żydowską w GG. Na początku lipca 1941 roku do Załoziec wkroczyli pierwsi żołnierze niemieccy. Ulicami Zbaraską i Brodzką szybko przemknęły czołgi. Niemców przybywało coraz więcej jedni szli dalej, inni zostawali tworząc nowe porządki na podbitej, polskiej ziemi. Pojawiła się, jakby spadła z nieba, policja ukraińska w mazepinkach ale w cywilnych jeszcze ubraniach. Na rękawach mieli opaski sino-żółte. Sami nieznani, chyba przywlókł ich ten okupant niemiecki dla dalszej roboty, to znaczy do zorganizowania liczniejszej policji z elementu miejscowego. Koło krynicy-osobliwego źródła na początku Nowego Miasta - zastrzelono kilkanaście osób, sami Żydzi, a tylko jeden Polak, grajek uliczny ślepy Julcio, którego zapewne wzięto za Żyda. Kto tego dokonał - nie wiadomo, może Niemcy, a może ukraińscy policjanci? W każdym razie ci drudzy zganiali innych Żydów aby swoich braci pochowali... Okupacyjne zarządzenia administracji ukraińskiej z początku naiwne, były już zapowiedzą aktów brutalnej przemocy, które wymierzone były przede wszystkim w ludność żydowską. Żydzi z początku pozytywnie przyjęli utworzenie przez Niemców Judenratu na czele z adwokatem, doktorem Glazgalem i policji żydowskiej, wykorzystywanych w przyszłości jako organy pomocne w ostatecznej zagładzie Żydów. Już w połowie lipca, gdy do Załoziec dotarł ze Zborowa telefonogram, wiadomo było jaki los czeka ludność żydowską. W informacji przekazane były wytyczne do postępowania z Żydami. Z góry zakładano stopniową eksterminację tej ludności przy czynnym zaangażowaniu ukraińskich nacjonalistów z policji i administracji. Pierwszym etapem, który miał prowadzić do ostatecznego celu było poróżnienie ofiar, wprowadzenie antagonizmów oraz obowiązek morderczej pracy. Jednym z pierwszych sygnałów świadczących o hitlerowsko-ukraińskich planach, (...) Do pierwszej masowej rzezi doszło po ukazaniu się rozporządzenia 10 czerwca 1942 roku informującego o utworzeniu w Załoźcach małego obszaru getta...". "Podobne akty bezprawia działy się w innych miejscowościach, w których przebywali ukraińscy żołnierze batalionu Nachtigall -zauważa Aleksander Korman. Tysiącami trupów znaczyli swój "szlak bojowy" ze Lwowa... do Winnicy" (Z krwawych dni Lwowa 1941 roku, Londyn 1990)
(...)
Sam Stećko w swoim przemówieniu inauguracyjnym wykrzykiwał, że "rząd OUN. to dyktatura straszna dla wrogów swoich i obcych", dyktatura bezprawia bo "nacjonalistyczne sumienie będzie kodeksem". Dlatego Delegat Rządu RP w swoim sprawozdaniu miał prawo napisać, że było to "kopiowanie wzorów hitlerowsko-faszystowskich wraz z monopartią, systemem korporacyjnym i hipermegalomanią narodową". Jednak "tydzień panowania" banderowskich władz samozwańczych obfitował w istotne, jak się wielu Ukraińcom wydawało, wydarzenia. "Rozlepiano w miastach, miasteczkach i po wsiach obwieszczenia podpisane przez Banderę, a głoszące "smert' Lachom, Żydom i Moskwiczam", nie pozostawiały żadnych złudzeń co do "programu politycznego" nowych władz" - notuje Henryk Cybulski w Czerwonych nocach. Teraz realizacja tego "programu politycznego": W odległości dziesięciu kilometrów od Przebraża znajdowało się małe miasteczko Zofiówka, zamieszkałe prawie wyłącznie przez Żydów". Do tego to miasteczka nocą przybyło z Łucka "kilku esesmanów oraz jedenaście ciężarówek załadowanych ukraińskimi schutzmanami (policjantami - E. P.). O świcie otoczono miasteczko gęstym pierścieniem. Część oprawców udała się do miasta, skąd zaczęto wyprowadzać Żydów do lasu. Tu musieli się rozbierać i kłaść twarzą do ziemi w uprzednio przygotowanych rowach. Schutzmani szli wzdłuż rowu i strzelali w tył głowy zabijając swoje ofiary. Nadchodziła następna grupa i w rowie przybywała nowa warstwa ciał. Kiedy rów wypełnił się po brzegi, zasypano go cienką warstwą ziemi i podchodzono do następnego. Wieczorem miasteczko opustoszało - zginęło przeszło pięć tysięcy osób". Słusznie zatem Zofiówka uważana jest za pierwszy, masowy mord dokonany przez banderowców na Wołyniu i to w "majestacie" hitlerowskiego prawa (czytaj: bezprawia). Jego ofiarą padali także Polacy- albowiem część Żydów mordowanych zdołało zbiec. Przeto "jeszcze nie umilkły strzały w Zofiówce, gdy policja ukraińska przystąpiła do aresztowania Polaków, podejrzanych o przechowywanie Żydów lub - jak wówczas mówiono - o "kontakty z bandytami żydowskimi" (Czerwone noce. Warszawa 1966). A w Tłustem w Małopolsce Wschodniej "nowe władze" zlikwidowały i obrabowały szpital - jako "relikt komunistycznych porządków". "Tak w jednym dniu -notuje z oburzeniem dr Milch -piękna praca zapoczątkowana przez Sowietów, która ustanowiła już ładny szpitalik, będący błogosławieństwem, dla tutejszej ludności została obrócona w niwecz, inwentarz został rozkrokowany na wszystkie boki, że po nim śladu nie zostało, a lekarze zostali bez placówki pracy, co bardzo niekorzystnym było". Podobne rzeczy działy się na Wołyniu, w Kostopolu, Ostrogu, Zdołbunowie. Pisze o tym Wincenty Romanowski, który był tego wszystkiego świadkiem, w Kainowych dniach (Warszawa 1990): "Wstępny masowy mord w Zdołbunowie miał miejsce w pierwszej połowie sierpnia 1941 roku. Ukraiński starosta Zatwarśkyj przygotował listę kilkudziesięciu najbardziej znanych obywateli miasta. Zebrano ich w podziemiach posterunku żandarmerii. Niezależnie od tego na ulicach przeprowadzono łapankę. Policja (ukraińska) skorzystała z okazji, by wciągnąć do tłumu (żydowskich) ofiar wybitnych Polaków... Mieszkałem przy torach kolejowych wiodących do Lwowa, w odległości około trzystu metrów od cementowni. W połowie tej drogi była glinianka, z której czerpano surowiec dla zakładu. Na jej dnie wykopano dwa podłużne doły, przeznaczone na wspólny grób dla ponad dwustu Żydów, Polaków i kilku Rosjan. W odległości kilkudziesięciu kroków od miejsca kaźni zaczynały się domy pierwszej ulicy. W biały dzień, na oczach niemal całej dzielnicy, przewożono samochodami zrozpaczonych skazańców, zagłuszając ich krzyki salwami broni maszynowej..."
(...)
Sam Stećko w swoim przemówieniu inauguracyjnym wykrzykiwał, że "rząd OUN. to dyktatura straszna dla wrogów swoich i obcych", dyktatura bezprawia bo "nacjonalistyczne sumienie będzie kodeksem". Dlatego Delegat Rządu RP w swoim sprawozdaniu miał prawo napisać, że było to "kopiowanie wzorów hitlerowsko-faszystowskich wraz z monopartią, systemem korporacyjnym i hipermegalomanią narodową". Jednak "tydzień panowania" banderowskich władz samozwańczych obfitował w istotne, jak się wielu Ukraińcom wydawało, wydarzenia. "Rozlepiano w miastach, miasteczkach i po wsiach obwieszczenia podpisane przez Banderę, a głoszące "smert' Lachom, Żydom i Moskwiczam", nie pozostawiały żadnych złudzeń co do "programu politycznego" nowych władz" - notuje Henryk Cybulski w Czerwonych nocach. Teraz realizacja tego "programu politycznego": W odległości dziesięciu kilometrów od Przebraża znajdowało się małe miasteczko Zofiówka, zamieszkałe prawie wyłącznie przez Żydów". Do tego to miasteczka nocą przybyło z Łucka "kilku esesmanów oraz jedenaście ciężarówek załadowanych ukraińskimi schutzmanami (policjantami - E. P.). O świcie otoczono miasteczko gęstym pierścieniem. Część oprawców udała się do miasta, skąd zaczęto wyprowadzać Żydów do lasu. Tu musieli się rozbierać i kłaść twarzą do ziemi w uprzednio przygotowanych rowach. Schutzmani szli wzdłuż rowu i strzelali w tył głowy zabijając swoje ofiary. Nadchodziła następna grupa i w rowie przybywała nowa warstwa ciał. Kiedy rów wypełnił się po brzegi, zasypano go cienką warstwą ziemi i podchodzono do następnego. Wieczorem miasteczko opustoszało - zginęło przeszło pięć tysięcy osób". Słusznie zatem Zofiówka uważana jest za pierwszy, masowy mord dokonany przez banderowców na Wołyniu i to w "majestacie" hitlerowskiego prawa (czytaj: bezprawia). Jego ofiarą padali także Polacy- albowiem część Żydów mordowanych zdołało zbiec. Przeto "jeszcze nie umilkły strzały w Zofiówce, gdy policja ukraińska przystąpiła do aresztowania Polaków, podejrzanych o przechowywanie Żydów lub - jak wówczas mówiono - o "kontakty z bandytami żydowskimi" (Czerwone noce. Warszawa 1966). A w Tłustem w Małopolsce Wschodniej "nowe władze" zlikwidowały i obrabowały szpital - jako "relikt komunistycznych porządków". "Tak w jednym dniu -notuje z oburzeniem dr Milch -piękna praca zapoczątkowana przez Sowietów, która ustanowiła już ładny szpitalik, będący błogosławieństwem, dla tutejszej ludności została obrócona w niwecz, inwentarz został rozkrokowany na wszystkie boki, że po nim śladu nie zostało, a lekarze zostali bez placówki pracy, co bardzo niekorzystnym było". Podobne rzeczy działy się na Wołyniu, w Kostopolu, Ostrogu, Zdołbunowie. Pisze o tym Wincenty Romanowski, który był tego wszystkiego świadkiem, w Kainowych dniach (Warszawa 1990): "Wstępny masowy mord w Zdołbunowie miał miejsce w pierwszej połowie sierpnia 1941 roku. Ukraiński starosta Zatwarśkyj przygotował listę kilkudziesięciu najbardziej znanych obywateli miasta. Zebrano ich w podziemiach posterunku żandarmerii. Niezależnie od tego na ulicach przeprowadzono łapankę. Policja (ukraińska) skorzystała z okazji, by wciągnąć do tłumu (żydowskich) ofiar wybitnych Polaków... Mieszkałem przy torach kolejowych wiodących do Lwowa, w odległości około trzystu metrów od cementowni. W połowie tej drogi była glinianka, z której czerpano surowiec dla zakładu. Na jej dnie wykopano dwa podłużne doły, przeznaczone na wspólny grób dla ponad dwustu Żydów, Polaków i kilku Rosjan. W odległości kilkudziesięciu kroków od miejsca kaźni zaczynały się domy pierwszej ulicy. W biały dzień, na oczach niemal całej dzielnicy, przewożono samochodami zrozpaczonych skazańców, zagłuszając ich krzyki salwami broni maszynowej..."
Straaszne
OdpowiedzUsuń