poniedziałek, 29 lipca 2019

Wołyń 1943. "Ukraińcy chcieli zabić wszystkich, których się da"

Wołyń 1943. "Ukraińcy chcieli zabić wszystkich, których się da"


http://www.polskieradio.pl/7/1691/Artykul/883486,Wolyn-1943-Ukraincy-chcieli-zabic-wszystkich-ktorych-sie-da-

- Chcieli, żeby Ukraina była bez innych narodowości. Polaków traktowali jako największych wrogów w sposób bezwzględny i okrutny - powiedziała w radiowej Jedynce Ewa Siemaszko, badaczka wydarzeń na Wołyniu w 1943 roku.


Rzeź polskiej ludności Wołynia trwała ponad rok. Pojedyncze napady zaczęły się już w roku 1942. Machina zbrodni ruszyła od początku 1943 roku. Apogeum przypadło na 11 lipca 1943 roku. Określane jest jako krwawa niedziela. Mordy na Wołyniu skończyły się dopiero w pierwszym kwartale 1944 roku. Od połowy 1943 roku rzezie przeniosły się na południowe województwa II RP: stanisławowskie, tarnopolskie i lwowskie.
W tym roku mija 70 lat od tamtych wydarzeń. W uroczystości je upamiętniające włączyła się radiowa Jedynka. Będziemy prezentować materiały i relacje świadków rzezi Wołynia. Dorota Świerczyńskarozmawiała z tymi, którzy przeżyli:
Wacław
Wacław Gąsiorowski przeżył rzeź Wołynia
Pan Wacław Gąsiorowski urodził się w Zasmykach koło Kowla. W 1943 roku miał 15 lat. - Znajomy Ukrainiec był. Z nim chodziłem do szkoły. On mordował. Piłę wzięli od drzewa. Rżnęli na pół mamusię. Mnie trzymali za ręce. Jak konała powiedziała: uciekaj. Szarpnąłem i zacząłem uciekać - wspomina.
W czerwcu 1943 roku dowódca jednej z grup UPA wydał dyrektywę ws. likwidacji polskiej ludności. - Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej. Tej walki nie możemy przegrać. Za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Wioski powinny zniknąć z powierzchni - czytamy w jej fragmencie.
Rzeczywistość okazała jeszcze gorsza. - Dyrektywa była poprzedzona co najmniej pięcioma miesiącami rzezi. Na podstawie jakich rozkazów odbywały się poprzednie zbrodnie? Musiały być, choć się nie zachowały. Najprawdopodobniej główny rozkaz wydany na szczycie organizacyjnej UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) nie musiał być na piśmie. Poza tym nie wszystkie dokumenty z czasów wojny przetrwały - wyjaśniła w Jedynce Ewa Siemaszko
Przypomniała, że oprócz napadów były też obławy na tych, którzy ocaleli. Poszukiwano ich. - Determinacja z jaką działała OUN i stworzona przez nią UPA świadczy o tym, że zamiar podjęto znacznie wcześniej. Był permanentnie realizowany - powiedziała Siemaszko.
Ale byli też i tacy Ukraińcy, którzy ratowali, lub ostrzegali Polaków. - Presja otoczenia, tłumne poddanie się nienawiści było tak ogromne, że ci, którzy się temu przeciwstawiali byli bohaterami. - powiedziała. Nie było ich wielu, ale nawet jedna osoba mogła ocalić życie kilku rodzinom. - Były podziały wśród Ukraińców. Starsze pokolenia dystansowały się. Młodzi w większości byli zaangażowani w zbrodnie - wyjaśniła Siemaszko.
Wołyń 1943 - zobacz serwis specjalny >>>>
Jej zdaniem na rzeź Wołynia nie mogły mieć wpływu wcześniejsze wydarzenia związane z Wielkim Głodem na Ukrainie. - Był na terenach sowieckich. Tamte wydarzenia nie miały żadnego związku z tym, co działo się we Wschodniej Małopolsce - powiedziała. Nie wykluczyła natomiast wpływu holokaustu. - Był to przykład masowego, bezkarnego i sprawnego technicznie unicestwienia. Nacjonaliści ukraińscy wzorowali się na nim - powiedziała Siemaszko. Przypomniała jednak, że pierwsze masowe zbrodnie były już we wrześniu 1939 roku w Małopolsce Wschodniej, gdy upadała II RP.
Z Ewą Siemaszko rozmawiała Zuzanna Dąbrowska
tj
11 lipca po godz. 17.20 w "Popołudniu z Jedynką" wyemitujemy drugą część dokumentu Doroty Świerczyńskiej ze wspomnieniami świadków Rzezi Wołyńskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz