wtorek, 29 marca 2016

Koszów, gmina Torczyn – wieś z przewagą ludności ukraińskiej nad polską. 29 czerwca 1943 r. upowcy zamordowali 31 Polaków. Nielicznym udało się ukryć. Schronienia i pomocy udzieliły im rodziny ukraińskie Sapożników i Szeremetów, rodzina Konstantego Bojczuka, a także Iwan Grodzki i Semen Jaciur. Jedna z polskich rodzin na dwie godziny przed atakiem została niemal siłą sprowadzona przez znajomego Ukraińca, syna Petra Bambuły z Liniowa (gm. Świniuchy, pow. horochowski), do zagrody jego ojca. Ukrywali się tam przez kilka dni. Ranną żonę Juliana Sokołowskiego Ukraińcy zawieźli do szpitala, a dwóch uratowanych synów wzięli pod opiekę. Rodzinę Marianny Bąk ostrzegła przed napadem 23-letnia Szura Sapożnik. „My- śmy cudem ocalały – pisze Irena Justyna z d. Bąk – siedziałyśmy cały czas w tej stodole, nikt nas nie wydał. Ukraińcy niektórzy byli dla mnie b. dobrzy i przychylni, np. Bojczuk Kostek – wspólnie wykopaliśmy taki bunkier w ziemi, na wierzchu była ruchoma pokrywa, na niej rosła trawa. Często tam chowałyśmy się przed bandytami. Iwasyk Szeremeta, młody Ukrainiec, miał 13–15 lat, informował nas o zamiarach i ruchach band. Niektórzy również Ukraińcy, którzy współczuli Polakom, podzielili ten sam los. Szura Sapożnik, najładniejsza dziewczyna we wsi [...]. Pamiętam, jak opłakiwała razem z moją mamą śmierć mojej siostry Wandy i współczuła Polakom [...]”. W lipcu 1943 r., za sprzyjanie „Lachom” oraz nieujawnienie kryjówki jej brata Tolka, któ- ry odmówił udziału w akcji przeciwko Polakom i wstąpienia do UPA, Sapożnik zosta- ła przez upowców zamordowana. Z ich rąk zginęli także Ukraińcy, bracia Jan i Piotr Czerwakowie – za zatajenie miejsca ukrywania się ich brata Romana, ożenionego z Polką. Odmówił on wstąpienia do UPA, udziału w zabijaniu Polaków oraz zabicia swojej żony. 12-letnia Olga Czerwak uratowała Polkę, swoją młodszą koleżankę. „Pewnego dnia poszłam z nią do cerkwi w Sadowie – wspomina Sabina Królikowska z d. Tarnawska. – Działo się tam coś niezwykłego. Ukraińcy znosili siekiery, widły, noże, a pop świę- cił je, żeby szli zabijać Polaków i przez to posiąść wolną Ukrainę. Wtedy ona wyprowadziła mnie z budynku i pokazała ścieżkę, każąc prędko uciekać”. Kiedy pod koniec sierpnia 1943 r. Tarnawscy zbiegli do Łokacz, Ukrainiec o polskim nazwisku Wojciechowski przywiózł im zboże. „Przywiózł on nam do Łokacz 1q pszenicy i 1q żyta. Powiedział wtedy do ojca: »Ty, Marian, nie masz chleba, to ci przywiozłem, bo ja wzią- łem twoje zboże«. Kiedy wracał do domu, spotkali go nacjonaliści i tak mocno zbili, że umarł. A okropną karę otrzymał za to, że woził Polakowi chleb”. 81

 Źródło: AIPN, 27 WDAK, V/52, Relacja Tadeusza Żukowskiego, k. 171v. (tu przytoczona relacja Ireny Justyny); I. Justyna z d. Bąk, Byłam świadkiem, „Na rubieży” 2004, nr 72, s. 42–43; S. Królikowska z d. Tarnawska, Byłam świadkiem, ibidem, s. 44–45.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz