poniedziałek, 21 października 2019

Wiatrowycz o Wołyniu: zbrodnie były symetryczne




W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” szef ukraińskiego IPN twierdzi, że na Wołyniu miała miejsce regularna wojna polsko-ukraińska, podczas której obie strony dopuszczały się zbrodni wojennych i oburza się na to, że „Polacy mówią nam, jaki mamy mieć stosunek do UPA”. Uważa, też że Polska powinna solidaryzować się z Ukrainą, która – jego zdaniem – broni nasz kraj przed rosyjską inwazją.



Zdaniem Wołodymyra Wiatrowycza, znanego negacjonisty wołyńskiego, na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1942-1945 toczył się regularny konflikt polsko-ukraiński. „Według mnie wydarzenia te można interpretować jako wojnę polsko-ukraińską” – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” - „Z jednej strony była Ukraińska Powstańcza Armia, z drugiej – Armia Krajowa. Była to wojna podziemia, wojna partyzancka. Czynny oraz bierny udział brała w niej też ludność cywilna, która stała się jej główną ofiarą. Wszystkie strony konfliktu kierowały się jedną logiką – kwestia spornych terenów, które Ukraińcy nazywali zachodnią Ukrainą, a Polacy wschodnią Polską, zostanie rozwiązana po wojnie w zależności od tego, jaka ludność będzie je zamieszkiwała. W związku z tym możemy mówić, że działania ukraińskiego i polskiego podziemia były symetryczne. Obydwie strony konfliktu dopuszczały się zbrodni wojennych”.
„Akcje polskiego podziemia pokazują, że były to działania bardzo podobne do tych, których dopuszczali się Ukraińcy” – twierdzi szef ukraińskiego IPN. Podważył również polskie szacunki dotyczące liczby ofiar. „Liczba 100 tys. zamordowanych Polaków często pojawia się w dyskursie politycznym. Nie znam jednak żadnych poważnych polskich lub jakichkolwiek innych badań opartych na dokumentach oraz jakiejkolwiek metodologii, które uzasadniałyby tę liczbę” – stwierdził Wiatrowycz dodając, że wspomniana liczba jest „mocno zawyżona”. Jego zdaniem, wstępnie można mówić o „39-40 tys. zabitych Polaków i 15-20 tys. zamordowanych Ukraińców”. „Prawdziwie poznamy wtedy, gdy zostaną przeprowadzone poważne badania oraz dyskusje historyków” – dodaje, krytykując to, że w polskim dyskursie politycznym mówi się o ponad 100 tys. polskich ofiar.
Zdaniem Wiatrowycza, znaczna część polskich polityków ma destrukcyjny wpływ na kwestię pojednania polsko-ukraińskiego. „Teraz widzimy, że PiS, Kukiz’15 i PSL chcą przekreślić dotychczasowe działania służące pojednaniu” - powiedział. Twierdzi, że koncepcja ludobójstwa jednostronnie oskarża Ukraińców i „daje możliwość ukrycia przestępstw, których dopuszczała się polska strona wobec ukraińskiej ludności cywilnej”.
Szef UIPN, zapytany o gloryfikację UPA na Ukrainie odpowiada, że są to działania analogiczne do tych, które podejmowane są w Polsce: „Kiedy Polska uznawała za bohaterów żołnierzy AK, nie było żadnej krytyki z ukraińskiej strony. Dobrze wiemy, że wśród żołnierzy AK, a tym bardziej wśród Żołnierzy Wyklętych, byli ci, którzy mordowali Ukraińców. (…) Ci, którzy są bohaterami dla Ukraińców, będą przestępcami dla Polaków i na odwrót”.
Wiatrowycz oburza się także tym, że według niego Polska chce w tej sprawie dyktować Ukrainie warunki, porównując nasz kraj do sowieckiej Rosji:
„Niestosowne jest to, że polska strona mówi nam, jaki mamy mieć stosunek do UPA oraz ja mamy interpretować zdarzenia ukraińskiej historii. Ukraina już miała doświadczenia z jednym sąsiadem – Rosją, który zaczynał nam dyktować, jak mamy traktować przeszłość”.
Zdaniem Wiatrowycza, uchwała zawierająca zapis o ludobójstwie nie sprzyja uszanowaniu pamięci ofiar. „Taka opinia jest fałszywa” – powiedział dodają, że „w Polsce wzrasta skala ukrainofobii”, wymieniając następnie dewastacje mogił UPA,incydenty z Przemyśla oraz niewpuszczenie do Polski zespołu Ot Vinta – „tylko dlatego, że chłopcy robili sobie zdjęcia przy pomniku Bandery”.
Na końcu wywiadu szef UIPN wzywa polityków, by pozostawili kwestię Wołynia historykom. Sam z kolei straszy Polaków Rosją, przed którą jego zdaniem broni naszego kraju Ukraina:
„[rosyjska agresja] zagraża bezpieczeństwu Polski. Wiemy, że Rosjanie nie zatrzymają się przy wschodniej granicy Polski, ale pójdą dalej. Dzisiejsze czasy potrzebują polsko-ukraińskiej solidarności, żeby powstrzymać tę agresję”.
"Rzeczpospolita" / Kresy.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz