Łączenie ludobójstwa na Wołyniu z datą 17 września 1939 r. to wykładnia czysto ukraińska – zauważa historyk Leszek Żebrowski.
Zdaniem Leszka Żebrowskiego najlepszą datą dla uczczenia ofiar Wołynia jest 11 lipca, bo wtedy doszło do apogeum zbrodni ukraińskich.
– 17 września 1939 r. jest początkiem ludobójstwa sowieckiego, a 11 lipca 1943 r. jest apogeum zbrodni ukraińskich na Polakach. Tych dat nie wolno łączyć. Daty te muszą być tak samo eksponowane, ale oddzielnie. Pamiętajmy, że chodzi o zbrodnie ukraińskie, bo w nich nie uczestniczyła tylko jedna formacja czy jedno ugrupowanie polityczne. Dziesiątki tysięcy tzw. czerni, oni sami ich tak nazywali, a u nas to słowo jest znane z powieści Sienkiewicza, czyli ludności wiejskiej, jedzie masowo mordować, rabować i zacierać ślady polskości. Tam niszczy się uprawy, domostwa, cmentarze, studnie. Niszczy się wszelkie zabytki kultury materialnej. Robią to nie tylko po to, żeby nie było Polaków, ale aby nie było śladów po Polsce. Ta polityka jest kontynuowana, te ślady się zaciera – mówi Leszek Żebrowski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Przeczytaj także: Sellin: Nie koncentrujmy się na winach Ukraińców, wskazujmy głównie na winę bolszewików
Teza, iż przyczyną zbrodni na Wołyniu były siły zewnętrzne jest żywcem wzięta z ukraińskiej propagandy historycznej.
– To jest wykładnia czysto ukraińska i co do tego nie ma wątpliwości. Ukraina tak to teraz próbuje tłumaczyć: winne są Polska, ZSRS i wszyscy inni. Oni natomiast nie mają nic z tym wspólnego, bo oni się tylko bronili. Kwestionują liczbę ofiar, sposób zadawania śmierci oraz rozmiary tej zbrodni. Trzeba jeszcze wspomnieć, że Ukraina była sojusznikiem Niemiec. To ukraińskie dywizje szły razem z Hitlerem panować nad Europą. To oni mają to na sumieniu. Jak proklamowali swoje państwo 30 czerwca 1941 r., to pierwszą i najważniejsza rzeczą, jaką zrobili, to było to oddanie czci Adolfowi Hitlerowi i wielkiemu narodowi niemieckiemu. Haniebna jest polityka, która doprowadza do zaprzeczania prawdzie, która chce przerzucić odpowiedzialność na innego współokupanta – na Sowietów. Zbrodnie Sowietów pokazujemy we właściwej skali z uszanowaniem ich ofiar, ale nie można mówić, że Wołyń jest ich winą, bo przez nich zaczęła się wojna. W takim razie przed nimi byli Niemcy. A jak wiemy, dzisiaj Niemców nie ma – są naziści. Wszystko sprowadzimy więc do absurdu – tłumaczy Żebrowski.
Przeczytaj także: Sellin: Najważniejsze jest przetrwanie państwa ukraińskiego
Za ukraińskie mordy na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej odpowiadają tylko i wyłącznie sami Ukraińcy. Organizowały je ukraińskie formacje wojskowe, brała też w nich masowo udział ukraińska ludność cywilna.
– Ludobójstwo ukraińskie jest samoistne, popełnione zostało nie tylko przez wyspecjalizowane jednostki UPA, która była organizacją zbrodniczą. (Ten zbrodniczy charakter UPA trzeba podkreślać, bo teraz obserwujemy politykę zrównywania jej działań i celów z Armią Krajową, co jest haniebne, że państwo polskie się na to zgadza). W tamtych zbrodniach masowo udział wzięła ludność cywilna – od podrostków, aż po ludzi bardzo starych. Uzbrojeni w siekiery, kosy, młotki, sierpy i łomy, jechali taborami po dobra materialne, a kierowała nimi rządza mordu. Sposoby zadawania cierpień były wstrząsające. NKWD mordowało Polaków. Podobnie Gestapo, SS i Einsatzkommando. Nie mamy co do tego wątpliwości. Natomiast nie obserwujemy zjawiska powszechnego udziału cywilów zbrodniach sowieckich i niemieckich. Początkowo do takich przypadków dochodzi na Pomorzu, w Wielkopolsce i na Śląsku, ale tam sami Niemcy byli przerażeni skalą zbrodni i postanowili, żeby nie brali w tym udziału cywile, żeby to się nie roznosiło i żeby nie niepokoić reszty społeczeństwa. U Sowietów w ogóle nie ma takiego nastawienia, żeby ludność cywilna mordowała Polaków. U Ukraińców to jest nie tylko zalecane, ale nakazane. Niestety, było to spełniane z ochotą. Ci, którzy pochodzili z mieszanych rodzin lub byli wrażliwi i nie chcieli brać w tym udziału, sami płacili życiem. Dlatego trzeba o tym wspominać, że kilkudziesięciu Ukraińców zostało zamordowanych przez formacje ukraińskie tylko dlatego, że nie chcieli brać udziału w zbrodniach lub robili to w sposób szczątkowy – przypomina Żebrowski.
Przeczytaj także: Czemu minister Sellin z PiS musiał zrobić z siebie durnia
Zdaniem historyka stawianie wyżej relacji z Ukrainą nad prawdę historyczną "zaprowadzi nas na manowce".
– To jest nie tylko błąd polityczny, ale zamach na moralność. Tak relatywizuje się zło. Zbrodnie niemieckie są czymś strasznym, ale powoli stają się one nazistowskie, zbrodnie sowieckie są bardzo straszne, a ukraińskie są tylko odpowiedzią na działania Polaków. Wmawia się nam, że mamy ich zrozumieć, bo oni mają inną wrażliwość i są w trudnej sytuacji. Twierdzi się, że teraz nie możemy tego od nich wymagać. A jak zachowają się elity ukraińskie, które dziś nie chcą przyznać, że to było ludobójstwo, w sytuacji w której byt Ukrainy nie będzie zagrożony? Słyszymy, że teraz nie możemy od nich wymagać, tylko musimy ich wspierać, bo są w trudnej sytuacji. W dobrej sytuacji prawdopodobnie zachowają się jeszcze gorzej. Polityka nie może decydować o naszym stosunku do Ukrainy, także tej współczesnej. Obecna Ukraina nie chce się z tym uporać. Wszystkie instytucje państwa ukraińskiego nastawione są na zacieranie tej zbrodni i rozmywanie odpowiedzialności z jednoczesnym przerzucaniem jej na innych oraz pokazywanie członków formacji zbrodniczej, politycznej i wojskowej jako bohaterów i wzór do naśladowania. Wyobraźmy sobie gestapowców, którzy byliby stawiani na pomnikach. Polityka ze strony polskiej musi być jednoznaczna – albo popieramy zbrodnię i ją relatywizujemy, albo ją potępiamy. Mówi się też o potrzebie dania Ukraińcom czasu. Gdybyśmy dzisiaj mieli do czynienia z takim państwem ukraińskim, które nie bardzo radzi sobie z historią i teraz nie chce się do tego przyznać, ale jednocześnie nie gloryfikuje UPA i nie twierdzi, że tę zbrodnię rozpoczęli Polacy, to być może można by poczekać jakiś czas, by do tego dojrzeli. Ale prawie 75 lat to są trzy pokolenia, tu już nikt do niczego nie dojrzeje – kończy Leszek Żebrowski.
"Nasz Dziennik"/KRESY.PL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz