Berezowica Mała. Obora, w której ludobójcy zamordowali i spalili 30 Polaków w nocy 22/23. 02.1944 r.
Maria Kozibroda z Wiśniowskich – „ W nocy z 22 na 23 lutego już spaliśmy, nagle ktoś pod oknem krzyczy: Marysiu śpicie, bo nasze już pomordowane. Wtedy ja i moi rodzice pozrywaliśmy się, włożyłam buty, bo w ubraniu zawsze spaliśmy, wybiegłam na dwór tylko w sukience... Wróciłam jednak, włożyłam męża futro... Pobiegliśmy wszyscy do sąsiada Kornelka. Tam już było więcej ludzi. Jak ta banda wpadła do niego to on jakoś się wymknął i uciekł tylko w koszuli, leciał przez całą wioskę i krzyczał: ludzie uciekajcie, bo moja rodzina już wymordowana... Patrzymy a na ulicy aż szaro od tych bandytów. Spotykam Franka Wiśniowskiego, który mówi że jego żona i dziecko już zamordowane... Była ostra zima, śniegu po pas i ja tym śniegiem przez sady i płoty uciekałam. Upadłam na kupę drzewa. Myślę sobie, niech mnie już tu zabiją. Dalej nie mogłam iść. Byłam bardzo zmęczona... byłam wtedy w ciąży. Na szczęście Ludwiślka i Stach Wiśniowscy też uciekali, wzięli mnie za rękę, wyciągnęli z rowu do lasu...”
Anotonina i Stanisław Kubów - ...”Zaczął się mord na chutorach od domu Kurylczuka. W straszny sposób została wymordowana jego rodzina i tylko on sam się uratował. Jego trzyletniego synka nadziano na bagnet i mimo płaczu i krzyku dziecka śmiali się i wymachując bagnetem mówili, że to jest polski orzeł. ...Gdyśmy usłyszeli krzyk to uciekaliśmy z jeszcze jedną rodziną na strych. Sąsiedzi też chcieli się do nas schować, lecz już nie było miejsca – poszli więc do stajni Sesiuka. Gdy Ukraińcy dowiedzieli się, że w stajni jest dużo ludzi, poszli tam i wyrąbawszy drzwi pomordowali ich, wrzucili parę wiązek słomy polanej benzyną i podpalili ją. Tylko czterech ludzi uratowało się, wyskoczyli oni ze strychu osmoleni i opaleni...”
Władysław Kubów „Polacy i Ukraińcy w Berezowicy Małej koło Zbaraża” – opis wsi po dokonanym mordzie ...”Poszliśmy oglądać wieś, wszędzie trupy i zgliszcza. Leżał pod domem zakłuty Jan Szymków, ojciec naszego kolegi Tadzika. W oborach i innych budynkach zwłoki były tak spalone, że nikogo nie można rozpoznać. Przyszedłem do domu mojego kolegi Franka Sowińskiego, jego mama i ojciec leżeli na podłodze obok siebie zastrzeleni, a Władka Sowińskiego kula dopadła, gdy usiłował przeskoczyć przez okno... Naprędce robiono trumny i zbierano zwłoki pobitych i szczątki spalonych ciał ludzkich i grzebano, razem z księdzem, na pobliskim cmentarzu we wspólnej mogile. Śpieszono się, bo nikt kto żywy nie chciał pozostać na noc we wsi – cmentarzu.”
Źródło:
Władysław Kubów, "Polacy i Ukraińcy w Berezowicy Małej koło Zbaraża wspomnienia" wydanie II Warszawa 1994
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz